666 słów o Wiedźminie 2 na X360 - yasiu - 2 maja 2012

666 słów o Wiedźminie 2 na X360

Jako posiadacz peceta i konsoli stwierdziłem jakoś przy premierze Witchera 2 że poczekam. Gra akcji to coś co wolę sobie odpalić na Xie i bawić się bez spadków płynności które może mi przecież zaserwować mój wspaniały, ale zębem czasu tknięty pecet. Po kilku(nastu) miesiącach okazało się, że wybrałem dobrą drogę. CDP z odpowiednią pompą zapowiedział premierę W2 na konsole Microsoftu. Pozostawało czekać i przy najbliższej możliwej okazji, zdobyć kopię dla siebie.

Tu dało się wyraźnie poczuć, że Geralt w starciu wręcz z Wiewiórkami jest mocny...

Próbowałem oczywiście – jak tysiące innych – zdobyć swój egzemplarz za darmo korzystając z faktu, że CDPR rozdawał ich całkiem sporo za pośrednictwem swojej strony. Nie udało się, a otrzymany kod na pierwszą część Wiedźmina nie działa. Ale, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Minęło parę dni a ja dzięki akcji Empiku i pewnej zaprzyjaźnionej Legendy Polskiego Gamingu stałem się posiadaczem własnej kopii za naprawdę fajne pieniądze – przekazane w gotówce i paliwie na którym jeździ Legenda.

Nie miałem niestety jeszcze czasu przysiąść i zagłębić się w historię, która jak słyszałem, jest naprawdę warta uwagi. Udało mi się przejść prolog i postawić pierwsze kroki we Flotsam. To nie daje podstaw do oceniania całej gry, ale kilka słów o wrażeniach już mogę napisać. Peanów nie będzie.

To, co moim zdaniem – jak na razie – zasługuje na zdecydowaną pochwałę to oprawa graficzna i udźwiękowanie. To, co widać na ekranie telewizora spełnia moje wymagania, prezentuje się naprawdę uroczo jak na tak stary sprzęt. Brawa dla programistów, udało im się dobrze przerobić silnik, pozbawić go takich elementów, które nie wpływają na odbiór końcowy. Twórcy muzyki nie mieli podobnych ograniczeń, i to słychać. Ścieżka dźwiękowa autorstwa Adama Skorupy i Krzysztofa Wierzynkiewicza wpada w ucho łatwo i zazwyczaj całkiem dobrze pasuje do tego, co widać na ekranie. Jeszcze lepiej sprawa ma się z dialogami, czyli jedną z mocniejszych stron przygód Wiedźmina w formie pisanej. Bogate, przemyślane, dosadne i zabawne – to niektóre określenia jakie przychodzą mi do głowy. Parskałem śmiechem dość często i ani razu nie zdażyło mi się przeskakiwanie dialogu, a to o czymś świadczy.

Niestety, przy okazji dialogów wychodzi pierwszy minus który od razu mi się narzucił. Nie wiem, jak wygląda sprawa w wersji angielskiej, ale w polskiej głosy głównych bohaterów po prostu mi nie leżą. To nie recenzja więc nie muszę uzasadniać swojego wrażenia. Zwyczajnie, nie czuję w dialogach – w sposobie w jaki są wypowiadane – tego co się faktycznie dzieje. Główny bohater brzmi płasko i beznamiętnie, co być może było zamierzone, większość pozostałych pozostawia we mnie podobne wrażenie. Paradoksalnie, najlepiej sprawują się tu postacie praktycznie niestotne dla samej fabuły. Dziwne to i mam nadzieję, że jak jeszcze trochę pogram, odczucia mi się zmienią.

Gra nie jest też doskonała pod względem technicznym – mimo, że przecież łatano ją wielokrotnie. Bywa, że wyzwalacze kolejnych akcji nie działają, bo ja robię coś, czego gra nie przewidziała. Tak było np. przy ucieczce z lochów kiedy zadaniem było podążać za ambasadorem. Ja widocznie stałem za daleko, bo ambasador zrobił co miał zrobić i wrócił do poprzednij zajęć, a gra nadal kazała mi za nim iść. Dopiero podejście do miejsca, gdzie już dawno skończyła się akcja, popchnęło scenariusz do przodu. Inny drobiazg zauważyłem po zejściu na ląd, w drodze do Flotsam. Roche z Triss nie potrafili przejść dziesięciu kroków bez zatrzymywania się. Prowadząc dialog z Geraltem i idąc przed siebie, co chwilę w dość nienaturalny sposób zatrzymywali się. Wygląda to dziwnie i pewnie dałoby się naprawić, na co w przyszłości liczę.

Podobnych drobiazgów które trochę – ale naprawdę niewiele – psują ogólne wrażenie, jest więcej. Nie ma sensu ich wymieniać, bo mimo ich występowania Witcher 2 jawi się jako naprawdę świetna gra. Potrzebuję spędzić  z nią jeszcze trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do systemu walki, ale już w tej chwili wygrane starcia dostarczają niemałej satysfakcji. Jak to w Wiedźmińskich przygodach, historia nie zapowiada się jako miałkie uzasadnienie dla młócy pokazanej na ekranie. Jak zwykle dotyka problemów naszego współczesnego świata, w doskonały sposób przeniesionych do alternatywnego uniwersum stworzone przez Sapkowskiego. W grę zatopię się przy najbliższej możliwej okazji i jestem pewny, że nie będę żałował czasu z nią spędzonego.

yasiu
2 maja 2012 - 11:57