Wrażenia z importu #6 - Phantasy Star Online 2 - Keii - 29 czerwca 2012

Wrażenia z importu #6 - Phantasy Star Online 2

Przyznam się bez bicia, że o ile miałem styczność z trzema tytułami z sieciowego odłamu serii Phantasy Star, wszystkie znudziły mnie po około godzinie zabawy.
Do najnowszego tytułu borykającej się z problemami finansowymi Segi podchodziłem więc z dużą dozą rezerwy, a kiedy dowiedziałem się, że ma to być gra free to play, mój zapał opadł prawie do zera.
Skoro jednak dostałem się do drugiego alpha testu, a potem do zamkniętej bety, postanowiłem wykorzystać okazję i sprawdzić, o co cały ten hype.
Teraz, po 70 godzinach spędzonych w rozpoczętej zeszły czwartek open becie, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że zrozumiałem. PSO2 jest po prostu świetne.

Walka z jednym z bossów.


Do dyspozycji graczy oddano 3 rasy – Ludzi, Newmanów i Castów. Newmani to genetyczna krzyżówka, z wyglądu wyglądająca trochę jak elfy. Casci natomiast są… Robotami. Robotami z całkiem niezłym designem należałoby dodać, sam biegam jednym i nigdy nie zmieniłbym go na coś „mięsnego”. Teoretycznie są między nimi różnice w statystykach, ale dość szybko się zacierają, więc nie należy zawracać sobie nimi głowy wybierając klasę. Szczególnie, że jej zmiana sprowadza się do rozmowy z NPCem i może być przeprowadzona dowolną ilość razy.
Sam kreator pozwala na ogromną dowolność jeśli chodzi o modyfikację wyglądu postaci. Praktycznie wszystko możemy modyfikować suwakami, z kształtem piersi włącznie.

Pani wygląda dość znajomo.

 Klasy do wyboru są trzy, dość standardowe zresztą. Hunter to wojownik posługujący się mieczami, włóczniami, ostrzami na sznurkach oraz gunblade’ami. Ostatni rodzaj broni jest krzyżówką sztyletu i pistoletu, pozwalającą na ataki zarówno bezpośrednie jak i dystansowe.
Ranger również może posługiwać się gunblade’ami, ale zdecydowanie lepiej wychodzi mu walka za pomocą karabinów oraz wyrzutni rakiet.
Czym byłby jednak sieciowy RPG bez klasy czarującej… Force, czyli ostatnia z klas, do rzucania czarów używa lasek oraz kart. Te drugie mają bardzo ciekawą mechanikę, gdyż sprawiają, że magia zostaje użyta w punkcie, gdzie znajduje się rzucona karta, wprowadzając do walki element strategiczny.

Force w akcji. Cecha charakterestyczna - wybuchy.

Z pozoru PSO2 to sieciówka jakich wiele. Podąża śladami Guild Wars i Vindictusa, gdzie innych graczy spotkać możemy głównie w lobby, gdzie wybieramy questy, sprzedajemy przedmioty i socjalizujemy się, w szerokim tego słowa znaczeniu.
Do tej sprawdzonej formuły wprowadzono jednak dość znaczącą zmianę – podczas większości questów w pewnym momencie przechodzimy przez obszar „Multi party”, gdzie mogą raz znajdować się bodaj 3 pełne drużyny, czyli 12 osób. Niby błahostka, ale ma znaczący wpływ na przyjemność płynącą z wykonywania po raz n-ty tych samych zadań.

Boss pokonany.

Sama walka zaś to zupełnie inna historia. Co prawda TERA rzuca na lewo i prawo swoim „action combatem”, a Vindictus chwali się wykorzystaniem Havoka, ale w żadnej z tych gier starcia nie są tak dynamiczne i arcade’owe jak w PSO2. Skoki, uniki, w przypadku Force’a i Rangera przełączanie się na kamerę „znad ramienia”, zmieniającą gameplay w przypominający Gears of War. Celowanie w tym trybie w określone punkty na ciele przeciwnika pozwala na ich zniszczenie i kilkukrotnie zwiększa częstotliwość ataków krytycznych.
Sterować możemy zarówno za pomocą myszki i klawiatury oraz gamepada. Osobiście korzystam z pierwszego rozwiązania, ale większość znajomych gra na padach.

Poniżej krótki filmik prezentujący walkę z jednym z najtrudniejszych bossów w open becie:

Jeśli nie mamy z kim grać, również nie jest to problemem. W każdej chwili można przyzwać bowiem do 3 NPC, którzy będą wspierać nas w walce. Zadają oni jednak mniejsze obrażenia niż gracze, więc na walki z trudniejszymi przeciwnikami warto wybierać się z innymi ludźmi.
Biorąc pod uwagę, że już podczas wyboru questu dołączyć można do innych graczy będących obecnie w jego trakcie, nie ma strachu, że skazani będziemy na samotną zabawę.

Oczywiście PSO2 ma również swoje wady. Podobnie jak inne nie-MMO ostatecznie sprowadza się do wykonywania w kółko tych samych kilkunastu questów. Powiew świeżości wprowadza odblokowywana na 20 poziomie możliwość wybrania wyższego poziomu trudności zadań oraz dodatkowa misja, która pojawia się bodaj dwa razy dziennie na około godzinę.
Nie zmienia to jednak faktu, że to, czy PSO2 zatrzyma graczy na dłużej zależne będzie głównie od częstotliwości aktualizacji zawierających nowy content.

Wspominany dodatkowy quest.

 Największą wadą dla większości graczy będzie zapewne wymagający prawdziwej waluty sklep. Większość z dostępnych do kupienia przedmiotów to co prawda nie mające wpływu na gameplay stroje. Do nabycia są również boostery punktów doświadczenia, growej waluty, wskrzeszenie oraz, co najgorsze, dostęp do prowadzonych przez graczy sklepów oraz  do wymiany przedmiotów, czy własnego pokoju.
Na szczęście za sensowne pieniądze kupić można kupony na miesiąc statusu „premium”, zawierającego ostatnie trzy z wymienionych dodatków.

"My room", czyli zabawa w dekoratora.

Phantasy Star Online 2 dostępne jest na razie jedynie w języku japońskim, ale w grze nie znajdziecie żadnej blokady IP. Rejestracja jest darmowa, a na serwerze numer 2 zebrało się całkiem sporo anglojęzycznych graczy, więc na pewno nie będzie czuć się wyobcowani wśród Japończyków.
Sega co prawda ma prawdopodobnie w planach wydanie PSO2 na zachodzie, ale na razie nie ma na ten temat żadnych informacji.

Obsługa gry nie jest tak straszna, na jaką wygląda.

Obecnie trwają pracę nad łatką zangielszczającą grę, która powinna mieć premierę stosunkowo niedługo. Do tego wytłumaczenie podstawowych funkcji, menu i questów znaleźć możecie na blogu bumped.org, najlepszym nie-japońskim źródle informacji o PSO2.
Warto również wiedzieć, że postacie z open bety zostaną przeniesione do pełnej wersji gry.

 Na zakończenie dodam tylko, że jeśli macie ochotę dokładniejsze wyjaśnienie poszczególnych aspektów gry oraz zobaczenie jej w ruchu, polecam zapoznanie się z poniższym 50 minutowym filmikiem od ekipy z GiantBomb:

Keii
29 czerwca 2012 - 05:02