Nie wiem czy słyszeliście już o kampanii społecznej "W którym świecie żyjesz?". Pewnie tak, a jeżeli nie, to pewnie zaraz usłyszycie, bo Internet nie przegapi takiej okazji, aby znowu pokazać swoją siłę. Dzisiaj napisano o niej kilkanaście zdań na Polygamii, gdzie Tomasz Kutera wyraził swoje oburzenie.
Nie wydaje się Wam, że daliśmy się nieco zwariować? Każda, nawet delikatnie negatywnie nacechowana akcja, automatycznie wyzwala w nas agresję i odruch obronny. Pod hasłem "biją naszych!" ruszamy z bezmyślnie do boju, niezależnie od okoliczności.
Co właściwie takiego jest w tym spocie? Nie jest wcale przesadnie agresywny, jego twórcy z łatwością mogli pójść drogą dramaturgii i przesady, a zamiast tego stworzyli lekką humoreskę, doprawioną idealnie dobranym podkładem muzycznym. Przejaskrawienie i puszczenie oka. Szkoda, że poprzez czerwoną mgłę, która spowija umysły automatycznych wojowników, ciężko dojrzeć, że owa reklama jest całkiem niezła.
Inna sprawa, że autorzy kampanii poruszają ważny temat. Kto z Was z czystym sumieniem potrafi powiedzieć, że nigdy nie był "nieobecny duchem" w szkole, podczas obiadu czy spaceru z rodziną, bo myślał o grze? Ja mam tak aż za często, a wcale nie jestem tragicznym przypadkiem. Moja dziewczyna śmieje się, bo czasami kiedy w coś gram, a ona do mnie mówi, odpowiadam z kilkuminutowym opóźnieniem. Sam siiebie łapię na tym, że podczas zajęć w szkole zastanawiam się nad nową strategią w Starcrafcie II.
Nie ma potrzeby napinania się, jeżeli ktoś dowcipnie zwraca nam uwagę, że zdarza nam się "odlecieć". Tym bardziej, że ten brak dystansu jest chyba typowo polski - zwróćcie uwagę, że filmik z oryginalnej kampanii jest oceniany o niebo lepiej, niż polski odpowiednik. Oto efekty wieloletniego jeżdżenia po graczach. Czujemy się paranoicznie zagrożeni.
Bracia gracze. Apeluję - nie dajmy się zwariować.
Jeżeli podoba Ci się mój materiał to będę Ci wdzięczny, jeżeli polubisz mój profil na Facebooku, albo zafolołujesz mnie na Twitterze. Wrzucam tam sporo rzeczy, które nie pojawiają się na Gameplay'u, albo pojawiają się ze sporym opóźnieniem.