Zerkający z ekranu - Cillian Murphy - Klaudyna - 26 lipca 2012

Zerkający z ekranu - Cillian Murphy

Po Fassbenderze, pół Irlandczyku, czas na Irlandczyka z krwi i kości. I znów do poświecenia mu uwagi zmobilizowała mnie kolejna zbliżająca się premiera. Jednym słowem – Batman. Już cieszą się fani Nolana. Skaczą z radości fanki Bale'a. Niektórzy entuzjastycznie reagują na Anne Hathaway. A i na wielbicielki Josepha Gordona-Levitta czeka nie lada gratka. Ja natomiast cieszę się, że znów ujrzę urokliwego... dr. Jonathana Crane'a. Zdecydowanie mam słabość do czarnych charakterów, a już szczególnie gdy w ich role wciela się Cillian Murphy.

Najwcześniejszym filmem z Murphym, jaki obejrzałam, było Disco Pigs z 2001 roku. Już wówczas widać było, iż aktor świetnie sobie radzi z rolami, które wymagają pewnej elastyczności w kreowaniu osobowości. Film przedstawia dosyć wydumaną historię przyjaźni między dziewczyną i chłopakiem, którzy silnie związani są ze sobą od dnia narodzin. Dla niej jest to przyjaźń, dla niego skrywana miłość, która po ujawnieniu i odrzuceniu, okaże się mieć destrukcyjną siłę. Szerszej publiczności aktor dał się poznać rok później w katastroficznej wizji świata – 28 dni później Danny'ego Boyle'a. Następnie przyszły epizodyczne role w Dziewczynie z perłą czy Wzgórzu nadziei. Aż nastał rok 2005 i trzy wielkie filmy – Red Eye, Batman – Początek oraz Śniadanie na Plutonie.

Cillian Murphy to aktor, w którego oczu błękicie przepadł sam Nolan. Cillian starał się o rolę Batmana, jednak miał świadomość, że jego fizyczność mocno odbiega od ciała superbohatera. Mimo iż rolę otrzymał Bale, Nolan oczarowany barwą oczu Murphy'ego postanowił powierzyć mu rolę Scarecrowa. Rzeczywiście, przenikliwy błękit i duże oczy to cechy rozpoznawcze aktora. Psychologowie już dawno doszli do wniosku, że duże błękitne oczy budzą w nas poczucie bezpieczeństwa, szybciej jesteśmy w stanie zaufać osobie, posiadającej takie atrybuty. I nie jest to  w przypadku Cilliana bez znaczenia, bowiem otrzymujemy obłędny efekt, gdy przychodzi mu zagrać czarny charakter. Poza Strachem na wróble, w tym samym roku wcielił się w rolę bardzo złego pana, który uprzykrza lot biednej Rachel McAdams w filmie Red Eye. Początkowo widzimy na ekranie sympatycznego kolesia, któremu (o ironio!) tak dobrze z oczy patrzy, że podróż z nim powinna być największą przyjemnością, a jednak to anielskie, pełne dobroci spojrzenie zamienia się w mrożące krew w żyłach. Przyznam osobiście, że na ten dysonans jestem szczególnie wrażliwa. Za każdym razem, gdy trafiam na ten film czuję się zagubiona – McAdams jest taka biedna, tak jej współczuję, a jednocześnie nie wierzę, że taki Cillian, jawiący się na początku jako ideał mężczyzny, jest zły i że to nie jemu w tej historii powinno się kibicować.

Pozostawiając za sobą błękit oczu, Murphy'ego wyróżnia jeszcze jedna cecha. To co ten facet potrafi zrobić ze swoją twarzą, jest niesamowite. Dysponuje niesamowitą plastycznością. Trzeba być przystojnym – da się wyciągnąć z niego przystojność. Trzeba być dziwnym, niepokojącym, obłąkanym – nie ma sprawy. Rola wymaga przeciętności – też Murphy temu podoła. Aż w końcu – gdy scenariusz wymusi wcielenie się w kobietę – Cillian nadaje się do tego idealnie! Śniadanie na Plutonie to według mnie arcydzieło. Film opowiada o nieco skomplikowanym nastolatku, który od dzieciństwa jest świadom, iż urodził się w niewłaściwym ciele. Życie w małym irlandzkim miasteczku staje się w pewnym momencie nie do zniesienia, więc wybieramy się w podróż z Kicią (jak każe do siebie mówić młodzieniec) do Londynu. Kicia chce odnaleźć matkę, która uciekła po porodzie z miasta. Ta fascynująca historia odkrywania siebie, wielkiego świata przeplatana jest glam rockiem, wątkami z udziałem IRA, wieloma zabawnymi sytuacjami, jak i tymi wzruszającymi. Kicia niewątpliwie budzi sympatię, jest inteligentna, doskonale potrafi owinąć sobie wokół palca każdego mężczyznę. Oglądając ten film, ma się wrażenie, że Murphy jest stworzony do roli transwestyty – gesty, sposób chodzenia, wypowiadania się sprawiają wrażenie bardzo naturalnych. Aktor przyznał w wywiadzie, że przygotowując się do roli Kici spotykał się z transwestytami, pozwalał im, by go ubierali, stroili, a później wspólnie wybierali się na imprezy. Na uwagę zasługuje również Peacock, w którym Murphy wciela się w młodego zamkniętego w sobie mężczyznę, który cierpi na zaburzenia osobowości. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, lecz Murphy wraz z Ellen Page tworzą udany duet zagubionych w społeczeństwie ludzi, gdzie każdy skrywa w sobie mroczne tajemnice.

Mówi się, że Murphy jest ulubieńcem Nolana i Boyle'a. Prócz Batmanów, aktor zagrał również w Incepcji. Zaś 5 lat po inwazji wirusa, zamieniającego ludzi w zombie, Boyle wysłał Cilliana W stronę słońca, by mógł uratować świat, a przy okazji zmierzyć się z przeciwnościami losu oraz nieposkromionymi ludzkimi charakterami. Jeśli współpraca reżyserów z Murphym ma zawsze wyglądać tak dobrze, nie widzę problemu, by nadal był ich ulubieńcem.

W Mrocznym Rycerzu na ekranie znalazł się przez ułamek sekundy. Uważni widzowie, oglądając TRON: Dziedzictwo, szybko zorientowali się, że zza modnych okularów oraz wystylizowanej grzywki Edwarda Dillingera spogląda na nich Murphy. Mam nadzieję, że w Mrocznym Rycerzu, który powstanie postać Scarecrowa zabawi nieco dłużej na ekranie. Zaś jeszcze w tym roku do kin zawita film Red Lights, gdzie Murphy, jako fizyk, wraz z Sigourney Weaver, wcielającą się w panią psycholog, spróbują udowodnić, że wielkiej sławy medium (tu Robert De Niro) to zwykły oszust. Starcie nauki ze światem paranormalnym ma ponoć dostarczyć nam niebywałych wrażeń – poczekamy do października, osądzimy.

Klaudyna
26 lipca 2012 - 13:29