Zerkający z ekranu - Michael Fassbender - Klaudyna - 20 lipca 2012

Zerkający z ekranu - Michael Fassbender

Lubię się zachwycać. Zdecydowanie wolę prawić komplementy niż krytykować. W obrębie tego bloga chwaliłam Olivera Sacksa, TEDa, Wilfreda, Mikołajka. Przyszedł czas, by zająć się teraz względnie pięknymi, względnie młodymi, bardzo zdolnymi, których oglądamy na dużym ekranie. Na pierwszy ogień idzie ten, którego już zaraz, już za chwileczkę zobaczę w kinie i zdecydowanie jest na szczycie listy moich ulubieńców. Panie, Panowie – zdecydowanie przystojny, zdecydowanie zdolny – Michael Fassbender.

Świadomie po raz pierwszy Fassbendera obejrzałam w Bękartach Wojny. Potem byli X-Men: Pierwsza klasa, Niebezpieczna metoda. Jednak dopiero po Wstydzie postanowiłam zapoznać się dokładnie ze wcześniejszymi dokonaniami Michaela – od najgorszego filmu świata Angel, przez produkcje telewizyjne, po reklamy i odcinek Top Gear. W sumie obejrzałam 13 filmów, kilka nietkniętych pozostawiłam na czarną godzinę.

Ma się nieodparte wrażenie, że Fassbender wziął się znikąd. Nie było go, nie było, jednak gdy zaistniał, na dobre rozgościł się w naszej filmowej świadomości. W samym 2011 roku można było go podziwiać w sześciu produkcjach. Chłopak z Killarney – taki przydomek towarzyszył mu bardzo długo w okolicznej prasie. Michael Fassbender, syn Niemca i Irlandki, urodził się w Heidelbergu. Kiedy miał dwa lata rodzice zdecydowali przeprowadzić się właśnie do Killarney, w Irlandii.  Twierdzi, iż w zasadzie od dziecka widział swoje miejsce w filmie. Oczekując na fantastyczne scenariusze i propozycje dał się poznać jako pracowity chłopak, któremu żadna praca nie jest straszna. Jako nastolatek pomagał przy rodzinnym interesie – jego rodzice prowadzili restaurację, Michael zaś ciężko pracował w kuchni. Później pracował w barze, zajmował się wyładowywaniem towarów z ciężarówek. Killarney gorąco kibicowało Fassbenderowi. Po otrzymaniu roli w Kompanii Braci, wszyscy pokładali nadzieję, że to właśnie ten moment będzie dla niego przełomowy. Niestety. Nadal trzeba było być cierpliwym.

Angażowano go do wielu produkcji telewizyjnych. Można było również na niego się natknąć w reklamie Guinnessa. Paniom, wrażliwym na wdzięki Fassbendera, proponuję poszukać w przestworzach YouTube reklamy linii lotniczych SAS (SAtySfakcja gwarantowana).

Nie sposób pisać o Fassbenderze, nie wspominając o jego cielesności, lecz nie chodzi tu o doznania estetyczne. Steve McQueen, u którego Michael zagrał w Głodzie i Wstydzie, zwraca uwagę na szczególnie rzadką cechę, jaką szczyci się Fassbender – potrafi grać ciałem i wykorzystuje to w każdej możliwej scenie. Gdy na przykład jego zadaniem jest uwieść kobietę, nie musi posiłkować się rozbudowanymi dialogami. Wystarczą odpowiednie spojrzenia, odpowiedni wyraz twarzy, drobne gesty i widz doskonale wie, o co chodzi. Wstyd odbił się echem ze względu na odważne sceny, bezwstydną nagość, seks wyzuty z wyższych emocji. Jednak Fassbender słusznie twierdzi, że bez tej nagości, bez dosłownych scen, które przyszło mu zagrać, film ten nie byłby taki wymowny. Nie wstrząsałby, nie poruszał. Niewątpliwie nie są to najprostsze sceny dla aktora, jednak Fassbender lubi wyzwania. W Głodzie ze swojej normalnej wagi w ciągu dziesięciu tygodni schudł do 58 kilogramów – widzimy wychudzone, zmordowane ciało, które również więcej mówi niż tysiące słów. Przy pracy nad 300 siłownia stała się jego drugim domem. Aktor przyznaje, że zagłębianie się w fizyczne zagadnienia postaci zawsze go pociągało. Woli zdecydowanie to, niż wnikliwą analizę psychologiczną. Mimo tego jakże szokującego wyznania, jego kreacjom nie można niczego zarzucić.

W wielu artykułach poświęconych osobie Michaela pojawia się informacja, że biegle mówi po niemiecku. Jest to pewien mit, stworzony przez aktora. Moi drodzy, nie tylko nam, szarym ludkom, zdarza się wyolbrzymiać w CV. Fassbender by być atrakcyjniejszym dla swoich pracodawców, wspominał, iż rewelacyjnie mówi po niemiecku. Kiedy przyszło co do czego, zjawił się Tarantino ze scenariuszem, aktor musiał brać dodatkowe lekcje, by uwiarygodnić swe umiejętności. Jak scenariusz Bękartów pokazuje – lekcje Fassbender odrobił na kolanie i nie zdołał zamaskować swego akcentu z małej wioski obok Piz Palu. Jednak niemieckie korzenie robią swoje. W X-Men: Pierwsza klasa aktor zdecydowanie brzmi wiarygodniej od kaleczącego słowa Kevina Bacona ;)

Prócz oczywistego zachwytu nad Wstydem, Bękartami Wojny czy X-Menami z pierwszej klasy na uwagę zasługują zdecydowanie Fish Tank (brytyjskie przedmieścia, nastolatka, której matka zdecydowanie nie lubi, alkohol, taniec i Fassbender, który okazuje się być nieco inny, niż mogłoby się wydawać)  oraz Jane Eyre (kostiumy, XIX wiek, wspaniała Mia Wasikowska i szeroko pojęta miłość).

A w ten weekend – Prometeusz. Mimo zrobociałego i tlenionego Fassbendera chętnie go zobaczę w kolejnej kreacji  na dużym ekranie – dla odmiany w 3D. Zatem... do zobaczenia w kinie! :)  

Klaudyna
20 lipca 2012 - 10:11