Asterix i Obelix: W służbie Jej Królewskiej Mości - mini recenzja. - Gregg - 15 listopada 2012

Asterix i Obelix: W służbie Jej Królewskiej Mości - mini recenzja.

Z braku pomysłu na wczorajszy wieczór, wybrałem się nieoczekiwanie do kina na film, który swoimi poprzednimi odsłonami udowadniał, że rozbawić potrafi.
Satyrycznym podejściem do tematu historii, odświeżył mi kilka faktów, łatając dziury mojej ‘wiedzy’. ‘Asterix i Obelix: W służbie Jej Królewskiej Mości’ to miła odskocznia nastawiona na niezobowiązującą rozrywkę. Niezłe dialogi, efekty i różnorodność postaci zdecydowanie zachęca. Spróbuję odpowiedzieć na pytanie czy warto wydać blisko 50zł, wybierając się z kimś na bajkę o Galach. 
 


Zacznijmy od 3d, które cały czas wydaje się kontrowesryjnym tematem jeśli chodzi o kino. Pomijając fakt, że najlepiej oczywiście wyglądają reklamy, film wykorzystywał potencjał tej technologii jedynie na początku seansu. Im dalej rozwijała się akcja, tym mniej efektów dostrzegaliśmy. Doszło w końcu do momentu, że wspomiane 3D polegało na delikatnym wysunięciu obrazu przed kinowy ekran. Zresztą nie pierwszy raz spotykam się z sytuacją, gdzie próbuje zaskoczyć się widza maksymalnie na początku, starając się kupić jego zainteresowanie. Resztę roboty powinna wykonać fabuła, która na pierwszy rzut oka wydaje się obiecująca.
 
Akcja przedstawia wydarzenia obejmujące próbę podbicia Wielkiej Brytanii przez Cezara, wraz ze swymi wiernymi legionami.Nieporadność żołnierzy królowej zmusza ją do skorzystania z pomocy niezwyciężnonych Galów, którzy jako jedyni są w stanie oprzeć się sile Imperium. I tutaj zaczyna się cała przygoda. Do akcji znów wkracza Asterix oraz jego grubszy przyjaciel Obelix. Tym razem w towarzystwie syna Panoramixa, któremu jak się okazuje, nie po drodze przejąć pałeczkę druida wioski. Tytułowy duet stara się sprowadzić go na dobrą drogę głównie przy pomocy siły i.. siły. Wszystko oczywiście w humorystycznym świetle.
 
Jeśli o humor chodzi, to żarty o Brytolach są tutaj na porządku dziennym. Wyśmiewany jest tu przede wszystkim sposób ich mówienia (szczególnie dobrze uwypuklony przy okazji polskiego dubbingu), jak również sposobu ubierania czy stylu bycia (np. stosunek mężczyzn do kobiet). Dostaje się również Normanom, którzy jako niezwyciężony, brutalny w swoim jestestwie lud, wyrusza w specjalną podróż by doświadczyć nieznanego dotąd im strachu. Pomimo utrzymania żartobliwej konwencji, poruszone zostają kwestie zarówno przyjaźni (pomiędzy głównymi bohaterami) jak i refleksji na temat życiowych wartości. Wszystko oczywiście do bólu sztampowe i naiwne, niemniej pozytywnie przeplata się ze wspomnianym schematem. 

 
I właśnie określenie ‘pozytywny’ najlepiej podsumowuje to co widzimy na ekranie. To wciąż raczej poziom niedzielnego senasu po obiedzie, niż coś na co warto wydać te 25zł. Nie udało mi się zapamiętać jakiegoś nadwyraz zabawnego momentu, który wyróżniałby się na tle reszty. Całość jak najbardziej in plus, ale to jeszcze nie to. 
 
I ciężko właściwie zachęcić bądź odradzić wycieczkę na przygody Asterixa do kina. Aktorsko film stoi na niezłym poziomie, jednak zdecydowanie lepiej bawiłem się na ‘Misja Kleopatra’ przeszło 10 lat temu. Z mojej strony sugerowałbym raczej wstrzymać się do emisji w telewizji. Na upartego, z dzieckiem czy rodziną jak najbardziej polecam. Nudzić się nie będzimy. 
 
                                                                                                                                      5+/10
 
 
MrGregg
Gregg
15 listopada 2012 - 10:55