Valve valve valve! Przepraszam że tak długo - Portal 2. - Gregg - 7 stycznia 2013

Valve, valve, valve! Przepraszam, że tak długo - Portal 2.

Zdecydowanie można mnie nazwać zacofanym geekiem komputerowym. Szczerze powiedziawszy nigdy za produktami Valve nie przepadałem. Zawsze ten amerykański gigant kojarzył mi się z CSem, w którego od zawsze lamiłem, z Half-lifem, który swoim klimatem mnie nie przekonywał, czy w końcu uroczym left 4 dead, ktory nie był tym czego oczekiwałem od gry nastawionej na mashowaniu zombie (co dało mi na przykład killing floor). Jestem jednak w stanie zrozumieć to wręcz uwielbienie nad dokonaniami Gaba Nowella i współpracującej ekipy. Z tekstu wynika poniekąd zakończenie omawianego tytułu, którego starałem się nie spoilować, niemniej ostrzegam przed ostatnim akapitem.

O Portalu wiele dobrego słyszałem już dużo wcześniej. Poza opiniami i recenzjami na portalach branżowych, temat ten był wykorzystywany jako element właściwie już kultowy w amerykańskich serialach animowanych czy materiałach na tubie. Fascynacja rosła, a ja zostawałem trochę w tyle, wiedząc jak dużo frajdy może mi ten tytuł dostarczyć. Wreszcie przełamałem się, kupiłem właściwie za grosze i szybko przechodziłem przez następne poziomy. Teraz jestem świeżo po ukończeniu i chciałbym napisać parę zdań o tej świetnej przygodzie. 

Lubię się wciągnąć w świat, fabułę, poczuć trochę atmosferę panującą na ekranie monitora. Po niejasnym wstępie, który został zaprezentowany na początku rozgrywki, wciąż ciężko było powiedzieć po co właściwie odbywały się testy za pomocą portali. Wiki i GOL na ten temat milczą, możliwe iż jest to pozostawione do naszej własnej interpretacji. Z góry podkreślam, że nie grałem w część pierwszą, niemniej wyczytałem jak główny wątek i okoliczności w niej przebiegały. Trudno było mi wcielić się w bohaterkę, nawet pod wpływem obelg ze strony GLaDOS (głównego komputera placówki). Z czasem jednak współczuło się kierowanej postaci i narastała nienawiść do sztucznej inteligencji, uprzykrzającej nam na każdym kroku życie. I trzeba przyznać, że próba przedstawienia rzeczywistości po 'przejęciu władzy' przez AI jest tutaj dość przytłaczające i dobrze oddane. Jesteśmy wobec nowoczesnej technologii niezwykle mali i słabi. Wizja tak zarządzanego świata zdecydowanie nie napawa nas optymizmem. Z drugiej jednak strony producenci starają się pokazać, że proces myślowy, nawet w przapdku maszyn nie musi oznaczać działania tylko na zasadzie zero-jedynkowym. Iddylistyczne zakończenie nie przekonało mnie jednak do zaufania i wspierania takiego postępu w naszej cywilizacji. 

Fabuła zaskakuje. Od początku do końca stawia nas w niepewności co do przyszłych wydarzeń. Jest ona przede wszystkim pod kątem finału satysfakcjonująca - o czym później, oraz trzyma w napięciu. Nie mogłem wręcz oderwać się od monitora z ciekawości co za chwilę się stanie. Wciągał zarówno główny wątek, jak i sam gameplay. Ten pomimo braku zabijania, wybuchów i tym podobnych, okazał się znacznie bardziej zadowalający niż w przypadku kolejnego oskryptowanego bubla, nawet klasy AAA. Poziomy zaplanowane są pomysłowo, dopasowane do każdego odbiorcy, gdzie prędzej czy później wpadniemy na to jak daną zagadkę rozwiązać - poza jedną, gdzie musiałem posiłkować się yt (z bólem). Całą resztę udało się rozwiązać z lepszym lub gorszym wynikiem czasowym. Ale co tam czas, satysfakcja z pokonywania trudności gwarantowana! 

Fizyka w tej grze po prostu powala. Sprawnie poruszamy się pomiędzy portalami i pomimo, że nie mamy tutaj do czynienia z graficznymi fajerwerkami, to jednak gameplay jest soczysty, nie mamy wrażenia uczestniczenia we wtórnym świecie na starym silniku (jak w przypadku powiedzmy MW), chociaż ma on już swoje lata. Muzyka nie irytuje, chociaż nie doznałem szczególnych artystycznych wrażeń jak w przypadku chociażby Black Mesy, pomimo niechęci do serii HL. Całość jest uniwersalna, działa płynnie, nie doznałem żadnych problemów technicznych, a nawet jeśl się taki wydarzy - gra bardzo często się zapisuje. 

Nie jestem masochistą, ale byłem przekonany, że zakończenie pójdzie trochę w inną stronę. Chciałem zobaczyć to co ostatecznie przyszło nam oglądać, niemniej trudno mi uwierzyć w aż taką zdolność do samodzielnego myślenia przez maszyny. Trzeba jednak jasno podkreślić, że jest ono cholernie satysfakcjonujące. Nasze wysiłki nie poszły na marne a moment w, którym widzimy światło dzienne z licznymi polami na horyzoncie - szczena na podłodze. Brawo!

                                                                                                                                               9/10

Gregg

Gregg
7 stycznia 2013 - 08:37