Potworne filmy w TV Puls - fsm - 27 marca 2013

Potworne filmy w TV Puls

Telewizja Puls przez długi czas (nie)znana była z faktu, że jest jakąś tam popierdółką bez ciekawej ramówki, którą ogląda bliżej niezidentyfikowana demograficznie grupa bez konkretnych upodobań (choć targetem zdawali się być ludzie religijni). Potem przyszła prawie rewolucja w postaci nowego współwłaściciela - w 2006 roku udziały w stacji kupiła hipermedialna firma Ruperta Murdocha, News Corporation. Po dwóch latach magnat się wycofał, a TV Puls pomału szykowała się na zminy i rosła w siłę. Dziś jest to całkiem sympatyczny kanał z kilkoma ciekawymi propozycjami, wśród których należy wymienić serial Spartacus i niskobudżetowe filmy o gigantycznych potworach. Mnie interesuje właśnie ten drugi element i jestem głęboko przekonany, że to dzięki megarekinom stacja otrzymała w marcu tego roku Telekamerę. Kto by się spodziewał?

Om nom.

Od pewnego czasu w każdy poniedziałkowy wieczór (aczkolwiek seanse zdarzają się chyba też w inne dni) TV Puls raczy kinowych koneserów o specyficznych gustach zestawem filmów mniej lub bardziej katastroficznych, w których główną role odgrywają prehistoryczne, krwiożercze, zmutowane i zawsze bardzo duże stwory. Ostatnio było to combo Pterodaktyl + Wielka stopa: Krwawa zemsta. Lubię kiczowate produkcje, beznadziejne efekty specjalne, pisane na kolanie scenariusze i drewniane aktorstwo, ale nie zdarzyło mi się jeszcze zmusić do obejrzenia takiego monster movie klasy Z od początku do końca. Tymczasem wieczorowa pora, lektor, przerwy reklamowe i własny telewizor sprawiły, że spróbowałem. Jakiś czas temu miałem przyjemność obejrzeć 2/3 filmu o wdzięcznym tytule Dwugłowy rekin atakuje, zaś przedwczoraj zmierzyłem się z całym Pterodaktylem i kilkunastoma minutami Wielkiej stopy. Było trochę warto :P

Om nom nom (słitaśna focia pożyczona z bramygrozy.pl)

Ichtiologiczną przygodę sprzed kilkunastu dni zacząłem w momencie, gdy dwie półnagie dziewczyny zostały naraz pożarte przez złego rekina (nie bez powodu mawia się, że co dwie głowy, to nie jedna). Szybko poznałem resztę ekipy - pana profesora, który zabrał młodzież na jakąś wyspiarską wyprawę czy inne warsztaty (różnica wieku między wykładowcą a resztą to na oko maks 2-3 lata), a oczywiście żadne z nich nie nadaje się do wiązania butów z zamkniętymi oczami, nie wspominając o walce ze zmutowanym rekinem. Są laski z dużymi biustami (wśród nich gwiazdy - Carmen Electra i córka Hulka Hogana) i kilku osiłków. Na dodatek wyspa zapada się do oceanu, a statek, którym przypłynęli się popsuł. Jest więc dużo biegania z jednego końca lądu na drugi, patrzenia, jak rekin zjada kolejnych głąbów, spawanie kadłuba statku (który i tak zostaje na nowo pokiereszowany) i eksplodowanie jednej z głów stwora. Boskość, powiadam. A dodatkowo rekin ryczy w niebogłosy (pod wodą też), a filmowcy z upodobaniem stosują sztuczkę, którą nazwałem "lew z Quo Vadis" (raz nakręcony atak zwierza płynącego w kierunku kamery zostaje wykorzystany kilka razy, raz w odbiciu lustrzanym, raz nie). Zasłużone 1/10.

Om nom nom nom!

Na poniedziałkowego Pterodaktyla byłem już przygotowany i oglądałem od samego początku. Uśpiony wulkan na granicy turecko-armeńskiej zatrząsł się i ze szczeliny wypadły niezłe jaja. Duże i prehistoryczne. W środku - pterodaktyle. Będzie gnój. Film dzieli się na dwa wątki: z jednej strony jest dosyć przystojny pan profesor i grupka nieudolnych studenciaków (obowiązkowa ładna blondynka bez mózgu), którzy jadą na wyprawę naukową... Brzmi znajomo? Z drugiej strony zaś mamy oddział komandosów, którzy na tym samym terenie polują na złego przywódcę złych bojowników. Kapitanem oddziału jest, uwaga, Coolio! Jedni idą, drudzy idą, gołych biustów brak (może za wcześnie puszczony film był?), za to jest dużo źle zanimowanych, ryczących, zębatych pterodaktyli, które atakują, dekapitują, przecinają głąbów w pasie i odrywają ręce (wszystko zostało pokazane z wysoką dbałością o szczegóły). Jest dosyć wesoło (szczególnie w momencie, gdy pan profesor, wyposażony w rewolwer z kilkunastoma kulami, skacze okrakiem na włażący przez okno dziób szefa pterodaktyli) i da się to oglądać z niewymuszonym uśmiechem na twarzy. Nie muszę dodawać, że z kilkunastoosobowej ekipy głównych postaci w mniej lub bardziej idiotyczny sposób giną wszyscy, poza profesorem i jego dziewczyną? Nie muszę, więc tylko zaznaczę, że ocaleli oni dzięki odwadze Coolio, który dał sie porwać pterodaktylowi w ostatniej sekundzie. A najlepszy smaczek na koniec: reżyserem Pterodaktyla jest twórca Komando. O, maaaan. How the great have fallen! (Co prawda wątpię, by reżysera Komando można było nazwać wielkim, ale jego film jest klasykiem)

Nom? Nom!

Wielka stopa też zapowiadała się na podobnej klasy rozrywkę, ale nie zdzierżyłem i zapamiętałem jedynie fakt, że Alice Cooper został kopnięty przez wielką włochatą małpę z lasu i prawdopodobnie zginął na miejscu. A zatem: TV Puls rozpycha się na rynku i szuka publiczności w bardzo nietypowych miejscach. I bardzo fajnie - piszę to bez specjalnej zgryźliwości, bo włodarze stacji proponują widzom też inne, "normalne" filmy. Jeśli taki cykl ma swój fanklub na Filmwebie, to jest coś na rzeczy. Najbliższy poniedziałek będzie lany i świąteczny, więc potworów w tv brak, ale jest szansa, że w następnych dniach pojawi się coś ciekawego. Stay tuned!


PS Na TV4 też trafiają się takie "potworne dzieła", ale z mniejszą regularnością... I podobno było coś o kosmoniedźwiedziach. Przegapiłem. Damn!

PS2 łatwo jest pastwić się nad tego typu kinem, ale przecież wszyscy wiemy, że jest ono Złe i Niedobre. Więc zamiast się denerwować trzeba się trochę ucieszyć i od razu świat jest piękniejszy.

fsm
27 marca 2013 - 13:22