Serial o piciu herbatki lepszy niż letni blockbuster! - Jędrzej Bukowski - 28 maja 2013

Serial o piciu herbatki lepszy niż letni blockbuster!

Czy serial kostiumowy rozgrywający się na początku XX wieku na angielskim dworze Downton Abbey, gdzie większość bohaterów popija herbatkę, może porwać publiczność przyzwyczajoną do letnich blockbusterów? Jak najbardziej!

 

Nie oszukujmy się - początek XX wieku niekoniecznie dobrze się sprzedaje w mediach. Wyjątkiem są tutaj szalone lata '20 w Stanach Zjednoczonych w dobie wielkiej prohibicji. Czasy przed wojenne w Europie jakoś nie są chwytliwym tematem i bardzo niewielu twórców porywa się na pokazanie tego okresu w telewizji czy też w kinie. Ja samemu do serialu zatytułowanego "Downton Abbey" podchodziłem jak do jeża.

 

No bo co ciekawego może być w serialu, który na zdjęciach promocyjnych kojarzy się z atmosferą lektury szkolnej zatytułowanej "Ania z Zielonego Wzgórza"? W końcu się przemogłem, a pomógł mi w tym naprawdę klimatyczny i świetnie zmontowany zwiastun:

 

 

Z kolei po pierwszym odcinku wiedziałem, że to był strzał w dziesiątek! Jakim ignorantem byłem, żeby bronić się przed tym serialem... Ale po kolei.

 

Jak wspomniałem wcześniej, akcja rozgrywa się na przepięknym angielskim dworze (a raczej w Zamku) Downton Abbey, zarządzanym przez lorda Granthama i jego rodzinę. Sielankę zakłóca wiadomość o śmierci niedoszłego spadkobiercy, który ginie podczas rejsu Titaniciem. Okazuje się, że dziedzicem może zostać nieznany kuzyn Matthew.

 

No dobra, ale co jest tak znakomitego w tym serialu o (jak mawiają złośliwcy) "piciu herbatki"?

 

Po pierwsze - fabuła

 

Znakomicie poprowadzona, pełna intryg, spisków, ale i codziennych zmagań z bezwzględną rzeczywistością. Co ciekawe, jesteśmy świadkami tła historycznego, które każdy z nas (a przynajmniej Ci co uważali na lekcjach historii) kojarzy i znakomicie się wpasowuje całość w przyjętą konwencję. Dawno też nie miałem okazji na serialu tak mocno reagować na dane wydarzenia - a to klnąć pod nosem, a to się uśmiechnąć, a to nawet uronić łzę. Scenariusz jest skonstruowany wyśmienicie, ale duża zasługa dzięki nieszablonowym postaciom.

 

Po drugie - bohaterowie

 

Nie ma co się oszukiwać - całość tutaj opiera się na dialogach, ale tak wymyślnie poprowadzonych, że ogląda się je niczym najlepsze filmy akcji. A aktorzy dobrani są znakomicie - począwszy od lorda Grathama i jego rodziny (niesamowita rola Maggie Smith jako "babci" z ciętym językiem - gwarantuje, że to będzie Wasza ulubiona postać), skończywszy na służbie w postaci pokojówek, lokajów czy też kucharek. Walka w hierarchi jest równie ekscytująca zarówno na salonach jak i w pokojach dla służby.

 

Po trzecie - szczegóły

 

Dopracowane jest wszystko - miejsce, plenery, wytworne salony wielkiej rezydencji, wspaniałe stroje, oddanie realizmu w najdrobniejszych szczegółach jak chociażby dokładna praca służby, która zazwyczaj była pomijana w produkcjach kostiumowych. Ale ciężko się temu dziwić, gdyż całość realizowana jest przy współpracy z konsultantem historycznym, dbającym o wierność detalom i ówczesnym obyczajom.

 



Ciekawostki

 

O "Downton Abbey" rozmawiają także bohaterowie innych filmów/seriali:

 

  • w "Suits" główni bohaterowie czasami rozmawiają o fabule serialu i etapie gdzie aktualnie są w odcinkach
  • w "How I Met Your Mother" w jednym z odcinków bohaterowie piją herbatę z charakterystycznych dzbanuszków i oglądają serial
  • w "Big Bang Theory" Sheldon wspomina o serialu
  • w "Iron Man 3" Tony Stark prosi pielęgniarkę by nie przełączała kanału, na którym leci serial, gdyż jego przyjaciel jest wielkim fanem tego

 

Niech ostateczną rekomendacją będzie fakt, że W 2011 serial został wpisany do Księgi Guinnessa z powodu rekordu, jakim była "najlepsza ocena krytyki za rok 2011".

 

A co robi TVP mając taki hit? Puszcza go w poniedziałki po 22.30 i sama sobie strzela w kolano taką godziną wyświetlania.

 

Jędrzej Bukowski
28 maja 2013 - 17:25