W starym kinie: Sklepik z horrorami - evilmg - 15 lipca 2013

W starym kinie: Sklepik z horrorami

Wakacje zaczęły się już dawno temu. Na growym rynku nie pojawia się nic ciekawego, nawet media nie znalazły sobie nic ciekawszego niż powiększająca się rodzina królewska w naszej największej kolonii. Sezon ogórkowy pełną gębą. Tradycyjnie o tej porze roku telewizja puszcza nam powtórki i wykopuje z archiwum starsze programy dzięki czemu znów możemy cieszyć się "Janosikiem" i "Bonanzą".

 

Taka atmosfera udzieliła się także i mnie. Zacząłem polowanie na pewną grupę filmów. Wyszukuję sobie starsze filmy fantastyczne i horrory i... bawię się przy nich niesamowicie! Częśc tych cudeniek zachowała pierwotny klimat, inne zmieniły się w pokręcone komedie, ale wszystkie nadal potrafią bawić. Skoro już zacząłem się tym bawić to postanowiłem podzielić się z wami moim nowym hobby i co jakiś czas będę wrzucał recenzjopodobne twory dotyczące jakiegoś klasyka. Na pierwszy ogień pójdzie "Sklepik z horrorami" z 1960 roku. Zapraszam.

Na początek wypadałoby wyjaśnić kilka spraw. "Sklepik z horrorami" to czarna komedia nakręcona przy okazji kręcenia innego filmu. Ekipa filmowa korzystała z dekoracji użytych w innym filmie, reżyser najmował aktorów wśród znajomych, rodziny, a nawet przypadkowych ludzi z ulicy. Do legend przeszły już historie o tym jak Charles Griffith (reżyser i scenarzysta w jednej osobie) płacił dzieciakom po 10 centów by zgodziły się zostać statystami w jego filmie. Żeby całej sprawie dodać pikanterii trzeba dodać, że cały film nakręcono w 2 dni (!), a dziury w scenariuszu były tak duże, że duża część dialogów między aktorami to jedna wielka improwizacja. Coś takiego nie mogło wyjść dobrze, prawda? Nie! Film stał się absolutnym klasykiem i wiele motywów wykorzystanych w "Sklepiku z horrorami" jest uważane za kultowe i z różnym powodzeniem kopiowana.

 

"Sklepik z horrorami" opowiada historię fajtłapowatego Seymoura, młodego pracownika kwiaciarni. Chłopak jest skończonym nieudacznikiem i generuje same straty. W związku z tym jego szef postanawia go zwolnić. W obronie Seymoura staje jeden z klientów kwiaciarni, żywiący się kwiatami Burson Fouch, który przekonuje kwiaciarz by ten dał chłopakowi jeszcze jedną szansę. Seymour ma następnego dnia pokazać niezwykłą roślinę, którą udało mu się wyhodować. Jeśli spodoba się ona właścicielowi kwiaciarni i klientom to Seymour zatrzyma swoją posadę. Kłopot w tym, że roślinka jest w wyjątkowo kiepskim stanie. Zdesperowany Seymour pracuje nad nią całą noc bez żadnego efektu, dopiero gdy przypadkowo rani się w palec i kilka kropel krwi spada do doniczki "kwiatek" odżywa. Problem w tym, że roślina szybko rośnie i zaczyna domagać się (krzykiem!) coraz większych porcji ludziny. Żeby utrzymać posadę Seymour robi wszystko by nakarmić swojego potworka...

 

Prócz głównej historii pojawia się też parę pobocznych. Mamy szalonego dentystę, któremu sadystyczną przyjemność sprawia torturowanie pacjentów, masochistę który ze szczególnym upodobaniem odwiedza dentystów (w tej roli Jack Nicholson!), grupkę ciamajdowatych policjantów, chciwego szefa Seymoura i całą galerię innych dziwolągów z matką głównego bohatera na czele. Sama roślinka po tylu latach nie ma szans nikgo przestraszyć (chyba, że znacie ludzi, którzy boją się wszystkiego), ale robi całkiem fajne wrażenie i nie odrzuca specjalnie od ekranu. Innych efektów specjalnych generalnie nie uświadczycie więc nie ma się czego bać :P

 

 

Całość ogląda się całkiem przyjemnie. Jak na film zrobiony w dwa dni jest to wręcz arcydzieło kinematografii. Szczerze mówiąc bawiłem się na nim równie dobrze, a nawet lepiej niż podczas oglądania wielu nowych filmów. Czarny humor i groteska wylewają się z ekranu całymi wiadrami. Nic tylko oglądać.

evilmg
15 lipca 2013 - 19:10