Czy potrafimy się jeszcze dogadać? - evilmg - 21 sierpnia 2013

Czy potrafimy się jeszcze dogadać?

Kilka ostatnich lat upłynęło dla mnie pod znakiem niemal codziennych podróży pociągiem. Kwestia jakości usług naszego kochanego PKP to nie temat, który chciałbym dzisiaj poruszyć, ale w pewnym stopniu się z nim wiąże. Czekając wieczorami na pociąg człowiek musiał coś robić. Jeśli nie zabrało się ze sobą jakiejś książki to szło się do któregoś z dworcowych kiosków i tam nabywało coś do czytania, a w przypadku braku funduszy przystawało się w kiosku i przerzucało strony różnych pism na miejscu. Po pewnym czasie z całej tej pisaniny wyłaniał się pewien wzór... nieważne jaki dziennik, tygodnik czy inny miesięcznik się czytało. Nie liczyła się opcja polityczna, którą mniej lub bardziej udolnie wspierało dane pismo. Jeden schemat pojawiał się jak mantra u wszystkich: „Jesteśmy prześladowani, ratunku!”...

Przebrnąwszy przez stosy prasy różnorakiej jestem jednego pewny. W tym kraju wszyscy są prześladowani! Przedsiębiorcy przez głupich polityków, politycy przez upierdliwych przedsiębiorców. Ateiści przez katoli, katolicy przez bezbożników, a wszyscy zgodnie twierdzą, że zalewa nas fala islamskich ekstremistów. Oczywiście mieszkający w Polsce muzułmanie mają na ten temat zupełnie inne zdanie, podobnie zresztą jak żydzi. Jakoś nikt nie chce zauważyć, że cały ten jubel wynika często z jedynie z zapatrzenia w siebie i braku chęci do jakiejkolwiek dyskusji.

 

Jeśli pójdziecie do kościoła to macie duże szanse usłyszeć, że coraz mniej młodych ludzi chodzi do kościoła, ale do kogo właściwie to kazanie jest skierowane? Wszak Ci, którzy go wysłuchują najwyraźniej do kościoła chodzą, zresztą obserwując poczynania księży bez trudu można zobaczyć, że nie mają żadnego pomysłu jak młodych do kościoła przyciągnąć. Znacznie łatwiej jest biadolić z ambony. Co gorsza co jakiś czas media wygrzebują sobie jakiś smakowity kąsek w postaci księży, którzy mówiąc łagodnie nie zachowywali się jak na kapłana przystało. Jeśli dodać do tego niekontrolowane przez nikogo osobniki pokroju ojca Rydzyka i niepotrzebne mieszanie się do polityki to uzyskujemy raczej nędzny obraz instytucji, która nie potrafi się sprzedać i na dokładkę wini za ten fakt wszystkich wkoło.

 

W tym samym czasie duża część polityków i publicystów wymyśliła sobie, że jesteśmy państwem wyznaniowym. Oczywiście nie takim zwykłym, bo My się podobno radykalizujemy i niedługo zostaniemy takim europejskim Iranem. Groźba, przyznacie, straszliwa, ale w powoływaniu się na Europę ktoś się zagalopował, bo już kilka państw wyznaniowych w niej jest i jakoś nikt nikogo wrzątkiem na ulicy nie oblewa. Zresztą i tak skończyło się na bezsensownej batalii o krzyże w miejscach publicznych, ale z czasem nawet ona wyłożyła się na całej linii, bo argumenty używane przez obie strony potrafiły przyprawić o niekontrolowany wybuch śmiechu. Przykład? Proszę bardzo!

 

Swego czasu w pewnym poczytnym piśmie opublikowano artykuł, którego jedynym chyba celem było udowodnienie jaki to kościół potrafi być upierdliwy. Szkoda tylko, że obok całkiem racjonalnych argumentów potrafiły pojawiać się tam cudowne kwiatki pokroju rekolekcji „demolujących regularnie tok nauki”. Tia, bo nauczyciele są bandą kretynów, którzy co roku są zaskakiwani rekolekcjami niczym drogowcy zimą. Sprawą oczywistą jest to, że nauczyciele nigdy tych paru dni nie uwzględniają i wypadają im tematy, które niechybnie pojawią się na maturze, tudzież na egzaminie gimnazjalnym. Chyba nie na tym polega problem, prawda? Z tego samego artykułu można dowiedzieć się, że dzieci z rodzin niewierzących są dyskryminowane, bo w szkołach całkiem często uroczystości odbywają się w kościele. Kościół jak wiadomo jest miejscem, w którym ateiści doznają spontanicznego samozapłonu i płoną żywym ogniem tak więc z uwagi na obecność jednego takiego dziecka uroczystość należy przenieść! Tylko gdzie? Przecież jeśli to ślubowanie pierwszoklasistów zostanie przeniesione na salę gimnastyczną to będzie trzeba zaprząc uczniów do „niewolniczej pracy” polegającej na noszeniu niezbędnego sprzętu i krzesełek. Jak znam życie to prędzej czy później temu też ktoś się będzie sprzeciwiał. Można by też wynająć jakiś obiekt, ale na to nigdy nie ma pieniędzy... sytuacja bez wyjścia normalnie. No chyba, że mamusia ateistka pogodzi się z straszliwym losem swego dziecka i potraktuje kościół jako obiekt o całkiem ciekawej architekturze i pozwoli mu złożyć ślubowanie pierwszoklasisty bez dodatkowych ceregieli...

 

Skoro jesteśmy już przy szkole wypadałoby wspomnieć o kwestii nauczania religii. Zawsze bawili mnie rodzice, którzy nie chcąc posyłać swych pociech na religię zdziwili się, że muszą przedłożyć odpowiedni papier. W końcu religia jest przedmiotem nieobowiązkowym! To Ci rodzice, którzy chcą by ich dzieci powinni składać stosowny wniosek. Dlaczego mnie to bawi? Mamy tutaj do czynienia z dowodem, że ktoś w tym kraju jeszcze myśli racjonalnie. Prościej i taniej jest poprosić kilka osób o wypełnienie wniosku niż oczekiwać zalewu setek papierków potwierdzających uczestnictwo ucznia na tych zajęciach. Gdzieś w prasie wyczytałem nawet, że katecheci czy księża uczący w szkole wymuszali od rodziców wnioski o rezygnację z lekcji religii. Pomijając już kwestię tego jak absurdalnie brzmi to zdanie... zgadnijcie jak to wymuszanie wyglądało! Otóż ci potworni ludzie wystawiali nieobecności uczniom, którzy się na religii nie stawili! Oczywiście gdyby prowadzący te zajęcia nie odnotował nieobecności ucznia, a jemu w tym czasie coś by się stało to zgadnijcie kto by za to beknął? Szkoła oczywiście, nawet nie sam katecheta tylko przy okazji cała szkoła.

 

Oczywiście teraz ktoś inteligenty mógłby spytać dlaczego szkoły nie zorganizują zajęć dla uczniów nie uczęszczających na religię? Toż to jawny objaw dyskryminacji. Niby tak, ale kto za to zapłaci? Ktoś musi prowadzić te dodatkowe zajęcia, bo lekcje etyki nie zawsze mogą się pokrywać z zajęciami z religii. Co gorsza większość nauczycieli ma już w tym czasie lekcje, a nawet tym którzy akurat są wolni trzeba zapłacić za dodatkowe godziny pracy. Na to oczywiście szkół nie stać. Zatrudnienie kogoś tylko w tym celu w ogóle nie wchodzi w grę z tych samych względów. Zapytajcie członków rodziny, którzy nadal chodzą do szkoły jak wyglądają mapy i inne pomoce naukowe jakimi nauczyciele dysponują, o ile jakimiś dysponują, to powinno wam dać wgląd w sytuację finansową szkół. Pozostaje świetlica...

 

Jeśli podczas jakiegokolwiek większego spotkania ze znajomymi lub rodziną ktoś poruszy kwestie polityczne to bardzo prawdopodobne jest to, że całość skończy się niemałą awanturą. Jakoś wszyscy poczuwają się do gloryfikowania własnych poglądów jednocześnie demonizując przekonania wszystkich pozostałych. Szczególnie widoczne jest to w internecie gdzie często spotkać można bezmyślny hate. Taki prawdziwie bezmyślny, podsycany przez trolle, a w którym używanie jakichkolwiek argumentów jest passe. W komentarzach pod rozmaitymi artykułami można znaleźć bez trudu kompletnie niemerytoryczne ataki na autorów tekstów, cały portal czy chociaż na innych komentatorów, ale czemu się dziwić jeśli politycy i naukowcy potrafią za pośrednictwem mediów serwować nam podobną papkę? „Ci drudzy są źli i koniec!”. Szukanie logicznego uzasadnienia swojego zdania w dzisiejszych czasach jest czymś dziwnym. Częściej sięga się po wyolbrzymione stereotypy i/lub wiedzę potoczną. Myślenie życzeniowe też najwyraźniej ma się ostatnimi czasy całkiem dobrze, bo jak inaczej nazwać polityków, którzy wszyscy wydają się cieszyć ze zwycięstwa w wyborach wieszcząc wszystkim rywalom sromotną klęskę jedynie na podstawie zorganizowanych przez siebie sondaży.

 

Czasem zaczynam myśleć, że coraz więcej ludzi postrzega świat jedynie w czerni i bieli, bez szarości. Coś jest złe albo dobre i nikomu nie wolno z tym dyskutować...

evilmg
21 sierpnia 2013 - 22:43