Stosunek amatora gier Telltale Games do The Wolf Among Us - Piras - 16 stycznia 2014

Stosunek amatora gier Telltale Games, do The Wolf Among Us

Nie będzie to recenzja, ni tym bardziej komentarz. To raczej subiektywna opinia specyficznego stylu rozgrywki, wcielanego przez studio Telltale Games w swoje kolejne produkcje, oczami gracza, dla którego styl ten był do tej pory obcy.

Coś czuję, że ze świnią spotkamy się jeszcze nie raz

W The Walking Dead chciałem zagrać od momentu pierwszych sensownych komentarzy na temat tej gry. Wiedziałem również, że jakkolwiek bym chciał to zrobić, i tak tego nie ruszę tej serii. Nie ze względu na to, że nie miałem styczności z tego typu zestawem mechanik, stylem rozgrywki(nie mówię o standardowych point’n’click’ach). Raczej dlatego, iż nie oglądałem filmu. Nie oglądałem, nie zamierzam. A jeżeli nie znam uniwersum, nie jestem zaznajomiony z tym, za co miliony użytkowników kochają kolejne części przygód, będących na wymarciu ludzi, oraz smętnych, ospałych zazwyczaj zombiaków. Nawet, jeżeli gra nie wymagałaby ode mnie tej znajomości, nie sięgnął bym po nią. To taka swoista blokada. Nie zmienia to jednak faktu, że od dnia, w którym twórcy zaznajomili graczy z tym, czym będzie growa mniemam adaptacja The Walking Dead, pragnąłem sprawdzić na własnych rękach i własnym stanie emocjonalnym, jak zamierzają porwać publikę i jak to zrobili.

Jako, że omawiana przed momentem seria została przeze ze mnie zdyskwalifikowana, a chęć pozostała, zbawieniem była zapowiedź The Wolf Among Us. Brzmi to co najmniej dziwnie, mając na uwadze fakt, że od premiery minęło blisko 3 miesiące. Jakoś mi to uciekło, a że styczeń od dobrych premier jako tako wolny, nie widzę innej, równie dobrej okazji, aby za tytuł się zabrać. Pragnąłem również skrócić okres między kolejnymi epizodami(Smoke and Mirrors już na początku lutego), toteż termin ten uważam za bardzo rozsądny.

Twardo stoję przy tym, że podstawą gry jest rozgrywka, a gra idealna, to ta łącząca ze sobą w profesjonalnym stopniu gameplay, content i technologię. Dlatego też już na starcie The Wolf Among Us w żadnym wypadku nie będzie dla mnie grą roku.

 Dominuje tutaj treść, co szanuję – czuć bowiem fabularne bogactwo. Nie czuję jednak, by zachowano odpowiednie proporcje między samymi scenami, a faktyczną rozgrywką. Czasami dialogi są wydłużone, czasami odpowiednio długie – zależy od poruszanego tematu i naszego zaangażowania w tą właśnie tematykę. Jestem jednak zdania, że można byłoby zdecydowanie zrezygnować z kilku elementów omówionych w dialogu, na rzecz przekazu treści przez rozgrywkę. Tak, by gra stała się grą i raczej nie kojarzyła się z interaktywnym filmem.

Ale muszę przyznać, opowieść funkcjonująca w nowej serii studia Telltale, jest na tyle wciągająca i tajemnicza, a świat tak absurdalnie nierealny, że ciężko przejść obok tej mieszanki obojętnie. Wcielenie postaci z bajek zapewne czytanych każdemu z nas w okresie dziecięcym na dobranoc, w świat uchodzący za autentyczny, jest rozwiązaniem niecodziennym, a więc i ciekawym. Książkowi bohaterowie i bohaterki oczywiście, charakteryzują cechami takimi samymi, jak zapamiętaliśmy ich z  bajek, co jednak ważniejsze, oni sami doskonale znają swoją historię. To taki świat nieludzi wśród ludzi. Pomysł banalny, lecz genialny.

no, ale logo to mają do dupy.

Mówiąc o wątku, nie można ominąć tematu wyborów. Nie będę się rozwodził, czy dotyczą one słusznej treści, bo jak najbardziej dotyczą. Są wpakowane odpowiednio, porcjowanie, sens ich zaimplementowania, to wszystko jest spójne i dobrze zorganizowane. Mało tego. Manipulują nami, sprawiając wrażenie, że opowieść jest szczególnie wielowątkowa. Primo postacie zapamiętują ponoć nasze decyzje. Secundo cały proces wyboru często kończy się jednym finiszem –prócz oczywiście kluczowych momentów. Sprawia to wraże dobre do momentu, w którym nie poznamy prawdy.

Nie podoba mi się natomiast stosunek ilości czasu na podjęcie decyzji, względem treści i tekstu jaką taka kwestia zawiera. Czasami wybierając jedno z trzech imion mamy więcej czasu na decyzję, niż w momencie konieczności wyboru jednej z czterech pełnych kwestii, których kompletne przeczytanie i podjęcie rozsądnej decyzji, często graniczy z cudem.

Mimo wszystko, mam zastrzeżenia również do otwartości gry na nas samych. Jeżeli przy drzwiach jest menu z trzema opcjami, z których jedna to rzut okiem przez szczelinę i przyjrzenie się temu, co kryje dana lokacja, to czemu po zakończeniu tego procesu nie mamy możliwości zaproponowania naszej asystentce, by została na zewnątrz, mówiąc „ja to załatwię”? Jeżeli już tak skąpo potraktowano mnie rozgrywką, to struktura gry powinna być na tyle otwarta, żebym nie marudził.

Doświadczyłem też, że akcje będące właściwie kompilacją QTE, są naprawdę emocjonujące i bardziej przemawiają do naszej pamięci. Być może i dlatego, że jest ich mało, ale raczej dlatego, że silnie kierują nimi poprzedzające dialogi. Jestem jednak pewien, że większa ilość dynamicznych, nieoczekiwanych akcji wyszłaby grze na dobre. Sekwencje QTE, choć kontrowersyjne, plasują się tutaj na mój gust wyśmienicie.

No i jako amator współczesnego stylu tworzenia Telltale Games, nie mogę przejść obojętnie obok podziału kompletnej gry na epizody. To pomysł o tyle ciekawy, że pozwala wydłużyć żywotność krótkiego wbrew pozorom tytułu. Aby jednak wszystko było porcjowane odpowiednio, z należytym smakiem, kolejne epizody powinny pojawiać się regularnie co miesiąc. Co miesiąc. Nie później, nie wcześniej. Nie może bowiem dojść do sytuacji takiej, jaka zaszła teraz, ponad 3 miesięczna przerwa. Sam „odcinkowy” model gry jest nieco niewygodny przy ocenianiu całości gry, bowiem należałoby w finale przejść wszystko od nowa, należałoby też wziąć pod uwagę spóźnienia kolejnych epizodów i wysunąć konkretne wnioski.

Nie mniej jednak dla gracza z krwi i kości, którego mottem przewodnim jest wszechobecna interakcja, to produkcja, którą warto doświadczyć. Wiele elementów nie przypadło mi do gustu i śmiem twierdzić, że większy udział rozgrywki w tym tytule, wyszedłby po prostu na dobre, zwłaszcza udowadniając, że studio się rozwija, docenia graczy i nie kończy na eksploatacji jednego modelu rozgrywki, tylko brnie do przodu. Zachwytu nie ma, jest dobrze, tajemniczo i wciągająco, bowiem z niecierpliwością wyczekuję kolejnego epizodu. Być może najlepsze dopiero przed nami. Nikt tego nie wie.

Piras
16 stycznia 2014 - 23:20