Wspomnienia z NES-a: Batman (1989) - Strider - 16 stycznia 2014

Wspomnienia z NES-a: Batman (1989)

Jako, że Raziel od długiego czasu męczy mnie, żebym wreszcie zamieścił jakiś wpis o grze na NES-a, dla świętego spokoju wskrzeszam po wielu miesiącach cykl "Wspomnienia z NES-a", na tapetę biorąc dzisiaj Batmana z 1989 r., jedną z najlepszych "filmowych" gier na 8-bitową konsolę Nintendo.

Gra Sunsoftu dość luźnie podążała za wydarzeniami przedstawionymi w pierwszym filmie Burtona: w Gotham pojawia się Joker, z którym do nierównej walki staje Człowiek-Nietoperz. Część lokacji, które przyszło zwiedzać graczom zostało przeniesionych z filmu (przede wszystkim miasto), część została stworzona od nowa. Szczerze mówiąc, ze względu na zastąpienie poza ulicami miasta ludzkich przeciwników potworami i robotami, filmowe lokacje prezentowały się o niebo lepiej.

Wszystkie etapy zostały ładnie ze sobą spięte fabułą i scenkami przerywnikowymi. Dzisiaj te "filmy" mogą budzić uśmiech politowania, 25 lat temu budowały jednak niesamowity klimat i nasuwały skojarzenia z fotorealizmem. Co prawda wydany w tym samym roku Ninja Gaiden pod względem animacji stał o wiele wyżej, sądzę jednak że pędzący miastem Batmobil wrył się w pamięć starszych graczy o wiele bardziej, niż intro do pierwszych przygód Ryu Hayabusy.

Nie licząc przerywników, Batman nie był specjalnie piękną grą – wyglądał tylko ciut lepiej od słabego pod tym względem Terminatora 2 – w dodatku cierpiał na dość toporne sterowanie: Nietoperz poruszał się dość niezgrabnie i powoli, a zmiana ekwipunku w locie była niemal niemożliwa (tryby ataku zmieniało się przy użyciu przycisku START, który w praktyce sprawdzał się gorzej od SELECT-u). Pomimo tego gra odniosła spory sukces, szczególnie wśród grupy, którą dzisiaj przyjęło się nazywać hardcorowcami. Batman był piekielnie wręcz trudny (brak chyba zestawienia TOP-10 najtrudniejszych gier na NES-a, w którym brak byłoby tego tytułu), brutalnie karząc każdy błąd gracza, będąc równocześnie grą szalenie uczciwą – jeśli ginęliśmy, to tylko z własnej winy (w przeciwieństwie do wspomnianego już Ninja Gaiden, w którym przeciwnicy potrafili respawnować się dosłownie na naszych głowach).

Poza mną ktoś z Gameplayowiczów grał w "pierwszego" Batmana? Jakie wspomnienia? Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że dzisiaj bawię się przy nim równie dobrze (jeśli nie lepiej), niż lata temu – pewnie dlatego, że podchodzę do niego akceptując wszystkie wady. Dla tych, którzy nigdy nie grali i nie mają już zamiaru nadrabiać zaległości, poniżej wrzucam szybką przebieżkę przez grę – teraz wy też będziecie mogli się ustosunkować do mojego tekstu. :)

Strider
16 stycznia 2014 - 21:27