Sekretne życie Waltera Mitty. Hej przygodo! - fsm - 22 stycznia 2014

Sekretne życie Waltera Mitty. Hej, przygodo!

Fragment niezłej serii oficjalnych plakatów.

Najnowsza produkcja Bena Stillera skradła serca wielu kinomanów już na etapie pierwszego zwiastuna, który w piękny i prosty sposób naszkicował wizję niezwykle sympatycznego filmu. Potem przyszedł czas na drugą zapowiedź i pierwsze recenzje zza oceanu, które nieco ostudziły nadzieje widzów. Stillerowi zarzucano, że jego wizja Sekretnego życia Waltera Mitty jest zbyt przewidywalna, za mało sarkastyczna (w porównaniu z literackim oryginałem), za szybko odsłania wszystkie karty i w zasadzie nie wiadomo, po co jest. Poniekąd się zgadzam - filmowa przygoda Waltera to rzecz prosta (by nie napisać banalna) i niespecjalnie zaskakująca, ale przy tym tak ładna i przyjemna, że w ogólnym rozrachunku okazała się być rzeczą bardzo satysfakcjonującą i lekkostrawną.

Walter "before".

Sekretne życie Waltera Mitty to w oryginale nieznane mi bliżej opowiadanie Jamesa Thurbera, w którym marzyciel Walter jedzie z żoną na cotygodniowe zakupy, a w trakcie nużącej aktywności pięciokrotnie ucieka w świat marzeń (a każda z fantazji zainspirowana jest jakąś obserwacją z rzeczywistości). W 1947 roku powstała ekranizacja, która zrobiła z Waltera przeciętnego pracownika wydawnictwa. Bohater jest tłamszony przez wszystkich wokół i jedyną ucieczką jest wskoczenie w świat marzeń (a marzenia te z czasem przeradzają się w prawdziwą przygodę). Podobną drogą idzie film Stillera - jego Walter pracuje jako "facet od negatywów" w magazynie Life i często blokuje się podczas śnienia na jawie. Ma kumpla z biura, podkochuje sie w nowej koleżance i nie ma nic ciekawego, co mógłby o sobie powiedzieć, a do tego nie jest w stanie godnie reagować na zaczepki. Przeciętny przeciętniak o nieprzeciętnym wnętrzu. Znacie to, prawda? Gdy zrobione przez mega-fotografa super-zdjęcie na okładkę ostatniego numeru Life'a zostaje zgubione, Walter postanawia poszukać fotografii u źródła - wyrusza więc na wyprawę, by autora fotki odnaleźć.

Walter "after".

Sekretne życie Waltera Mitty to film stworzony ku pokrzepieniu serc. Ładny, prosty, oczywisty. Jeśli Walter nigdy nie przeżył prawdziwej przygody, to wiadomo, co się niedługo stanie. Jeśli Walter nie jest w stanie naprawdę przeciwstawić się różnego rodzaju łobuzom, to wiadomo, co go czeka w przyszłości. Jeśli Walter nie ma odwagi pokazać koleżance, co do niej czuje, to każdy średnio rozgarnięty widz będzie wiedział, czego się spodziewać. Tak mają się sprawy w kwestii prowadzenia fabuły i można traktować je jako okrutne wady. A ja na to: ale co z tego? Ten film po prostu taki jest i z odpowiednim nastawieniem będzie generował całą masę frajdy. Widz będzie się bawił najlepiej, gdy da się porwać ślicznym zdjęciom, niewymuszonemu humorowi i obietnicy wielkiej przygody.

Walter rwie.

Bohater grany przez Stillera jest nakreślony tak, byśmy go lubili - pocieszny fajtłapa, który przechodzi Poważną Wewnętrzną Zmianę™ dzięki Przeżytym Wydarzeniom®. Generalnie cały film jest zrobiony tak, byśmy go polubili. I ja to zrobiłem, dałem się wciągnąć. Fenomenalna jest strona wizualna - bardzo ładne kadry, porządne i mające fabularny sens efekty specjalne, kilka sprytnych przejść między scenami, ciepła kolorystyka i przecudowne krajobrazy. Do tego dochodzi dobrze dobrana muzyka i zgraja profesjonalistów solidnie odgrywająca swoje role (przekonująco i miło dla oka, acz bez fajerwerków). Sekretne życie Waltera Mitty to taki łagodny, nieco magiczny film dla ludzi mających ochotę na chwilę kontrolowanego, kinowego szaleństwa. I ci ludzie po seansie zadumają się na chwilkę nad swoim życiem, obiecają sobie, że "carpe diem" i "hej, przygodo!", a potem zapewne wrócą do bezpiecznej codzienności. Ben Stiller zaserwował im (i mi) bardzo dobrze wykonany, wywołujący uśmiech dwugodzinny oddech od standardowej egzystencji. I za to dostaje nic-nie-znaczące 7 z dużym plusem.

fsm
22 stycznia 2014 - 19:32