Poznań Motor Show 2014 zaowocował wieloma pięknymi i drogimi samochodami. Każdy, kto zdecydował się na to, by kupić bilet, szedł tam z nadzieją, że będzie mógł zobaczyć je z bliska, dowiedzieć się czegoś więcej na ich temat, ale przede wszystkim móc rozkoszować się widokiem perełek motoryzacyjnych w otoczeniu pięknych kobiet. Samochody nie zawiodły, jednak Panie.. no cóż, nie wszystkie uchodziły za ładne, a przynajmniej nie za ładne naturalnie.
Nie będę pokazywać zdjęć Pań i dzielić je na ładne i brzydkie, bo to podchodzi pod brak szacunku. Nie o to mi tutaj chodzi. Bardziej chciałabym zwrócić uwagę na to jak kanon piękna zmienił się na przestrzeni lat. Wyjdzie może na to, że jestem staroświecka, ale trudno. Wolę naturalną urodę, nawet jeśli jest odrobinę wspomaganą makijażem, niż dziewczyny, które zdecydowanie nie mają wyczucia i smaku.
Na targach widziałam wiele pięknych kobiet. Naprawdę prześlicznych dziewczyn, które zdecydowanie zasłużyły na to, by stać tam i prezentować się obok najlepszych samochodów. Jednak niestety te, które zdaniem moim i mojego chłopaka, były śliczne, lądowały koło przeciętnych samochodów, które nie wzbudzały takiego zainteresowania jak Maserati, Lamborghini, Porsche i Rolls Royce. Stały przy samochodach, nazwijmy to, na kieszeń, albo kredyt przeciętnego Polaka. Wszędzie tam latały małe dzieci, całe rodzinki, które przyjechały tam w ramach rodzinnej niedzielnej wycieczki.
Jeśli zaś chodzi o Panie, które stały u boku najdroższych, luksusowych i sportowych samochodów... Niestety, ale nie byłam zachwycona. Przede wszystkim wybrali w większości te, które prezentowały się w ten charakterystyczny, zadziorny, wręcz niesmaczny sposób. Spłaszczone biusty przez za małe sukienki, które miały jak najwięcej odsłonić, szpilki w których nie mogą stać. Wydęte usta, wulgarny makijaż, niejedna decydowała się na wyzywające pozy czy miny, które oczywiście większość Panów uważała za seksowne i pociągające. Mnie to jednak odstraszało i sprawiało, że wolałam odejść, bo dla mnie było to, jak wspomniałam, niesmaczne i tyle.
Biorąc pod uwagę to, że naprawdę lubię samochody i byłam tam dlatego, że mnie to interesowało, a nie po to, by się pokazać, denerwowało mnie to, że dziewczyny tam zatrudnione w większości nie wiedziały prawie nic o samochodach przy których stały. Może poza modelem i marką. Nic poza tym. Rozumiem, że w większości taka ich rola: ładnie wyglądać i zachęcać ludzi do obejrzenia. Ale jeśli jedna z nich siedzi w Porsche, pilnując osoby, które do niego wsiadały, to wydaje mi się, że powinna wiedzieć co ten samochód w sobie ma, czym się różni Macan od Cayenne, bo dużo osób chce to wiedzieć, bo samochody są podobne. Chociaż podstawy. Ona natomiast wydawała się bardziej zainteresowana Panem, który się do niej dosiadł. Przykre, bo jestem pewna, że gdybym ja się zgłosiła, bo naprawdę byłaby to dla mnie wielka frajda, to nie byłabym wzięta pod uwagę. Wiadomo, za mała, zbyt pospolita, mało pewna siebie.
No i jeśli mam być jeszcze uszczypliwa, to dodam, że denerwowało mnie to, że siedziały na samochodach. Ale to drobiazg, chociaż trzeba przyznać, że w przypadku stoiska Ferrari, bardzo przeszkadzały, bo było ich tam tyle, że ciężko było sobie dokładniej obejrzeć samochód. Ale było to do zaakceptowania :)
Natomiast w kwestii samych targów denerwowało mnie jeszcze to, że w dziale samochodów tak zwanych użytkowych, które były otwarte, każdy mógł do nich wsiąść i je obejrzeć, roiło się od dzieci. Rodzice w ogóle nie przejmowali się tym, że ich pociechy wpychają się w kolejkę, albo siedzą w nim piątą minutę, podczas gdy wszyscy inni gotują się już z nerwów.
Brak organizacji ruchu przy wystawach samochodów, które były niedostępne też był irytujący. Może organizatorzy powinni pomyśleć nad tym w przyszłości. Ludzie stali gdzie chcieli i ile chcieli, nie dając szansy innym. Myślę, że ustawienie barierek i płynnego ruchu w tak zwanym wężyku byłoby optymalne. Chociaż pewnie nikt by nie narzekał, gdyby następnym razem trochę bardziej zaufać ludziom i do samochodów prestiżowych marek wsadzić osobę kompetentną, zrobić kolejkę i dawać każdemu chętnemu wejść do samochodu, powiedzmy średnio na minutę. Zainteresowani dowiedzieli by się tego i owego o samochodzie od osoby, która się na tym zna, poznali by go od wewnątrz i wszyscy byliby szczęśliwi. Ale to pewnie nigdy nie zostanie zrealizowane. Cóż, pozostaje tylko marzyć ;)
A teraz coś dla tych, którzy nie byli, a mają ochotę popatrzeć: