Zapraszam was wszystkich na drugą część sentymentalnej podróży do dzieciństwa autorów gameplay.pl. W tej części dowiecie się jakie bajki oglądali g40st, darth16, Brucevsky, Piras i Cayack. Jeśli nie czytaliście pierwszej części zapraszam tutaj.
Jedną z bajek, które uwielbiałam jako dziecko, a których dziś kompletnie nie rozumiem jest Sailor Moon. Anime o czarodziejkach było dla mnie świętością, a Usagi Tsukino zawsze była najlepszą postacią jaką można było sobie wymarzyć. Teraz moja fascynacja wydaje mi się żenująca. Po obejrzeniu kilku minut pierwszego odcinka nie potrafię zrozumieć, co było w tej bajce na magicznego, że nie potrafiłam się od niej oderwać.
Jako dziecko lubiłam, kiedy ktoś mi czytał. Dlatego nie może zabraknąć na tej liście pozycji czytanej. "W dolinie muminków" Tove Jansson jest jedną z najlepszych książek dla dzieci. Czarodziejski Kapelusz, Topik i Topcia, Hatifanty... Do tego całkiem proste ilustracje. Niczego więcej nie trzeba, aby rozpalić wyobraźnię dziecka.
Serial animowany, który powstał na motywach powieści Jansson widziałam od deski do deski, chowając pod koc głowę tylko w momentach, w których pojawiała się Buka.
Na koniec zbioru moich ulubionych bajek wspomnę wam o dwóch filmach. Pierwszy to Anastazja, przepiękna animacja Disneya opowiadająca o córce cara, która wychowała się w sierocińcu. Czarny charakter, czyli Rasputin jest dla mnie jednym z najlepszych, jakie wykreowały bajki. Jego śpiew i śmiech do dziś przyprawiają mnie o ciarki.
Drugi film to Księżniczka Mononoke, produkcja Studia Ghibli. Kilka dobrych miesięcy szukałam tego tytułu, pamiętałam tylko ogromne, mówiące wilki oraz to, że polska wersja leciała gdzieś na TVP. To była bajka zupełnie inna niż wszystkie, jakie były produkowane w Polsce, czy w Ameryce. Dziś chętnie powracam do filmu i cieszę oczy jedną z najlepszych animacji jakie widziałam.
darth16
Muminki. Na zawsze. Jakby wyszło jakieś kolekcjonerskie pudło, to wziąłbym w ciemno, nie znając nawet ceny. Genialny, trochę enigmatyczny świat, świetni bohaterowie, dobre wyważenie między odcinkami sielskimi, a strasznymi, a nade wszystko - "przeciwnicy". Hatifnaty, statek-widmo, czarnoksiężnik i jego kapelusz i, oczywiście, Buka, której postać fascynuje mnie nieprzerwanie od 15 lat. Specjalnie przeczytałem wszystkie książki o Muminkach, by poznać ją lepiej, ale info nie ma tak wiele Smutny
A tak poza tym: Pokemony, bo to są świetne wspomnienia związane z samą bajką i kartami. Nic nie rozumieliśmy z kolegami, ale cisnęliśmy nimi ostro.
g40st
Przygody kota Filemona
Przygód kilka wróbla Świrka :-)*
Miś Uszatek
Smerfy
Kacze opowieści
Brygada RR
He-Man
i jakieś ruskie kocoboły, na koniec których zawsze pojawiała się plansza z napisem конец, co dla mnie znaczyło KOHEY, czyli coś bez sensu
Brucevsky
U mnie za dzieciaka źródłem bajek była głównie "wieczorynka" na TVP1. Uwielbiałem niedzielne wieczory z "Gumisiami" czy "Kubusiem Puchatkiem", a także "Smerfy" czy "Pomysłowego Dombromira".
Gdybym jednak miał wymienić dwie najbardziej ulubione bajki z czasów dzieciństwa to byłyby to "Brygada RR" (niezapomniany opening!) i "Wojownicze Żółwie Ninja" (to dopiero była fascynacja). Dużo później przyszło RTL7 i pierwsze anime - Slayers i Dragon Ball. Gdzieś tam też trafiły się "Motomyszy z Marsa" i "He-Man". No i G.I. Joe na skatowanym VHS-ie.
Piras
Gdy jeszcze szkoła była abstrakcją, a inne dzieci chodziły do przedszkola, ja siedziałem w domu. Nie było jednak tak, że mój nawyk spania w nieskończoność zaczął się wtedy, bowiem wstawałem wcześniej, niż miałbym być odwieziony do przedszkola. Wszystko po to, by rano ok. godz. 6 obudzić rodziców, wbić się na ich wyro i włączyć Looney Tunes - Zwariowane Melodie (do dziś nie wiem skąd ta nazwa). To leciało na Canal+ z tv satelitarnej, co też było zresztą ciekawe. Bajki z królikiem Bugsem na czele niszczyły konkurencję. Były śmieszne, ładne i przede wszystkim nie najgłupsze. Ba! można było się wiele nauczyć.
Cayack
Jeśli wziąć pod uwagę dwie rzeczy - to, że dzieciństwo jest szerokim okresem trwającym kilkanaście lat, oraz występujący recycling bajek, to siłą rzeczy muszę się powtórzyć po kolegach. Nieobce mi są klasyki pokroju Uszatka, Coralgola, Reksia czy Smerfów. Zawsze lubiłem bajki Disneya, na czele z wymienionymi Brygadą RR i Kaczymi opowieściami, ale też te mniej znane, jak miś Baloo czy syrenka Ariel. Oglądało się bajki o herosach, wspomniani He-man (Na moc posępnego czerepu!), Batman, Wojownicze Żółwie Ninja, a nawet nieco zapomniany już Kapitan Planeta. Wreszcie te bardziej egzotyczne, jak Kapitan Jastrząb, Czarodziejka z księżyca, Dragon Ball Z i Pokemon. Plus jeszcze kilka innych z wcześniej wymienionych, ale nie pasują mi by wrzucić je do jakiegoś wspólnego worka.
Do tej listy chcę dodać jeszcze jeden segment, o którym reszta najpewniej zapomniała, bo za nic nie uwierzę, że nikt nie oglądał bajek od Hanna-Barbera. Tom i Jerry, Flinstonowie, Jetsonowie, Kocia ferajna, Scooby-doo - cała rodzina stojąca tuż obok Disneya i Looney Toons. Jeśli dobrze pamiętam, to jakiś czas leciały na TVP 2 w soboty o 11 czy 12.
Jak widać, ile pokoleń, tyle bajek. Ubolewam niestety nad tym, w jakim kierunku dziś podążają. Powoli zapomina się do świetnych bajkach, które oglądały kiedyś wszystkie dzieci. Niekoniecznie nowe znaczy lepsze. I warto o tym pamiętać.
* [od autora] Przygód kilka wróbla Ćwirka ;-)