Szybcy i wściekli emeryci - RazielGP - 18 kwietnia 2014

Szybcy i wściekli emeryci

Myślę, że większość z nas chciałaby być w podobnej formie

Należę do ludzi tolerancyjnych (jednak wszystko ma swoje granice) i lubiących pozostałe osoby. W żadnym wypadku nie przeszkadza mi ich wiek, ponieważ zwracam uwagę na coś zupełnie innego. Mianowicie, czy dany człowiek jest w porządku. A to już nie jest zależne od tego ile ma on lat. Bynajmniej. Często za to bywamy świadkami zaskakujących poczynań. Chociażby zachowań ludzi w podeszłym wieku. Takich grubo po siedemdziesiątce.

Dlaczego o tym piszę? Przede wszystkim z tego względu, iż zaintrygował mnie ten temat. A właściwie niesamowita energia jaka drzemie w ludziach mających sporo wiosen za sobą. Możliwe, że objawiona "moc" jest chwilowa, choć niekoniecznie. Mnie osobiście trudno się na ten temat dokładnie wypowiedzieć, ponieważ do wieku emerytalnego brakuje mi jeszcze sporo czasu, ale przyglądając się swoim babciom na myśl przychodzi mi jedno stwierdzenie: są w świetnej formie. I w sumie bardzo dobrze. Cieszy mnie to.

Jednak bywają ludzie, którzy sprawiają wrażenie mocno schorowanych. Wręcz przytłoczonych życiem. I tu najjaśniej przypominają mi się trzy sytuacje z jakimi miałem do czynienia. Pierwsza, o której zamierzam wspomnieć odbyła się w aptece. Była kolejka i trzy kasy otwarte. Przed emerytem mającym na oko grubo ponad 70 lat stała młoda kobieta w zaawansowanej ciąży. Za nim jeszcze młodsze dwie dziewczyny i dojrzały mężczyzna. Staruszek w pozycji przygarbionej ledwo stał, ale gdy otwarto czwartą kasę, wydarzyło się coś spektakularnego.

Ja wtedy siedziałem przy stoliku i przeglądałem ulotkę. Jednakże w tamtej chwili kątem oka wyłapałem nadnaturalną szybkość schorowanego mężczyzny, który obejrzał się wokół siebie i w podskokach dobiegł do kasy, uprzedzając resztę klientów. Te wszystkie czynności wykonał tak szybko, że nie zdołałem dogonić go swoim wzrokiem. Pozostali wyraźnie zdezorientowani, również mieli zaskoczone miny na swych twarzach, wliczając w to samą aptekarkę. Oczywiście po tych niezwykle szybkich ruchach emeryt powrócił do swego poprzedniego stanu, czyli schorowanego i przygarbionego staruszka.

Druga niechaj dotyczy mojego spaceru (z racji ładnej pogody) do banku. Na skrzyżowaniu usytowanym niedaleko siedziby, stałem wraz kobieta mającą na moje oko około osiemdziesiąt wiosen. W rękach trzymała kule. Gdy zapaliło się zielone światło ruszyliśmy przed siebie. Z oczywistych powodów zostawiłem staruszkę za sobą. Jednak im bardziej zbliżałem się do banku, tym donośniejsze i szybsze stukanie kul o chodnik słyszałem za sobą. Jak już byłem naprawdę blisko, stukanie (stuk, stuk, stuk) objawiało się tak często, że aż z zaciekawieniem obejrzałem się za siebie. I co wówczas ujrzałem? Tę samą wiekową panią, która przebierała nogami i kulami jak torpeda. Zrobiła to tak szybko, że zaskoczonego mnie wyprzedziła i pierwsza dotarła do drzwi. Ja z kolei zbierałem z chodnika szczękę.

Trzecia i ostatnia pojawia się co roku. W święta Bożego Ciała. Podczas procesji. Jak wiadomo, przy każdym ołtarzu znajdują się gałązki, które zabiera się ze sobą do domu. I tu wielu ludzi może przecierać oczy ze zdumienia. Głównie z tego względu, iż starsi ludzie (dotąd osłabieni) zamieniają się w żywe "pudziany", tocząc zażartą bitwę z pozostałymi o jak największe zasoby gałązek. Tego po prostu nie da opisać. To trzeba zobaczyć. A zapewne wielu z was, miało z takimi sytuacjami do czynienia. A jeśli nie, to macie okazję przekonać się o tym na własne oczy.


Na koniec chciałbym wam wszystkich życzyć spokojnych, pogodnych świąt. Udanego lejka i przede wszystkim takiej kondycji, jaką zaobserwowałem u wielu starszych ludzi.

RazielGP
18 kwietnia 2014 - 19:51