Brody Dalle - była gitarzystka i wokalistka niedziałającego już The Distillers, obecna frontmanka Spinerette oraz żona sławnego muzyka, Josha Homme’a, lidera Queens of the Stone Age. Po jakimś czasie stagnacji w świecie muzyki pokazała się ponownie, z nowym image’em i chęcią zrobienia czegoś zupełnie innego od jej dotychczasowych projektów.
Efektem tego jest jej własna płyta – „Diploid Love”. Solowa album to świetna okazja do pokazania światu swojej własnej wizji muzyki oraz umiejętności i doświadczenia, które nabierało się przez tyle lat grając w innych zespołach.
Brody miała już okazję pracować ze znanymi muzykami jak np. Jack Iron znany między innymi z Red Hot Chilli Peppers lub Pearl Jam czy Alain Johannes z Queens of the Stone Age. W tym projekcie (razem oczywiście z tytułową gwiazdą) spotkali się Nick Valensi z The Strokes, Emily Kokal z Warpaint, gościnnie Shirley Manson z Garbage oraz Michael Shuman z Queens of the Stone Age. To na tym ostatnim zespole chciałbym się na chwilę zatrzymać.
Z oczywistych powodów „Diploid Love” bardzo przypomina dokonania QOTSA, zwłaszcza z ostatniej płyty „…Like Clockwork”. Więcej tam muzyki alternatywnej niż stoner rocka. Wokalistka nie boi się eksperymentować ze swoim głosem i w pełni go wykorzystywać. To co jeszcze upodabnia „Diploid Love” do Queens of the Stone Ageto brak monotonności, która jest jak kotwica dla większości zespołów. Kończy się jeden utwór, zaczyna drugi i mamy wielką ochotę słuchać dalej, ponieważ każdy kolejny to porcja nowych wrażeń. Wiadomo, nie zmieni się nagle charakter całości, ale w porównaniu do wielu punkowych czy metalowych zespołów, w których muzycy często nie potrafią wyjść poza jeden schemat, to „Diploid Love” jest rewelacyjne. Mocny i zachęcający Rat Race, odrobinę niepokojący i energiczny Underworld, bardziej stonowany Don’t Mess With Me, z cyklu „reverb is good” Dressed In Dreams, spokojniejszy i bardzo rytmiczny Carry On, urzekający I Don’t Need Your Love, motywujący Blood In Gutters oraz Parties For Prostitutes, który przez większość czasu kumuluje energię by na końcu zaakcentować wrażenie całej płyty. Na koniec zostawiłem promujący całość singiel Meet The Foetus/Oh The Joy w którym wystąpiła gościnnie Shirley Manson. Świetny utwór o którym mógłbym napisać wiele, ale żadne słowa nie zastąpią najzwyklejszego odsłuchania go. Pozytywna energia aż wylewa się z głośników!
Musicie wiedzieć, że przez spory wylew gwiazd-wydmuszek w ostatnich latach w muzyce, mam bardzo duży dystans do wokalistek, żeby nie powiedzieć uczulenie. Dlatego tak bardzo sobie cenię każdą wokalistkę, która potrafi wybić się nad machanie cyckami, wycie kupionych tekstów lub robienie jako stojak do gitary. Polecam zapoznanie się z „Diploid Love” każdemu wielbicielowi dobrego rockowego brzmienia, muzyki alternatywnej i oczywiście fanom Queens of the Stone Age!