Nawiązując do mojego poprzedniego artykułu o gitarowaniu oraz komentarzy pod nim, omówię krótko moje podejście do Rocksmith jako nauczyciela.
Sporo czasu minęło od pojawienia się na naszych półkach Rocksmith, tak jak minęło już sporo czasu od pojawienia się jego następnej edycji, która miała być rozwinięciem i ukształtowaniem eksperymentu jakim była część pierwsza. Chociaż nauka gry na gitarze miała być założeniem już pierwszej edycji, to sama gra przypominała bardziej Guitar Hero na serio, niż pełnoprawne narzędzie do nauki. Dopiero następna edycja była rozwinięciem pomysłu i od pierwszego włączenia było czuć, że Rocksmith 2014 jest dużo bardziej nastawione na naukę niż pierwsza edycja. Brak punktów doświadczenia i jakiegokolwiek trybu kariery, otrzymywanie drobnych zadań mających przybliżyć nas do gry jak i grania oraz wiele dużo lepiej zrobionych samouczków, które obejmują nawet takie pierdoły jak zakładanie paska. Poza tym znany z pierwszej części, system skalowania poziomu, mini gry do ćwiczenia techniki czy session mode w którym możemy spróbować swoich sił z zespołem wykorzystując choćby pentatonike. Wygląda super. Co więc jest nie tak?
To, że gra, którą promuje slogan „Najszybszy sposób nauki gry na gitarze!” oferuje nam jedynie puste wykształcenie. Wyobrażam sobie, jak jakaś osoba widzi to hasło i myśli sobie „Nareszcie nauczę się gry na gitarze!”. Już wcześniej, podczas chyba każdej recenzji była mowa o tym, że podchodząc do Rocksmith trzeba wiedzieć przynajmniej największe podstawy, np. jak trzymać gitarę i kostkę. W przypadku nowej edycji jest to przynajmniej mniej więcej pokazane na filmikach. A teraz co dalej, uczymy się technik, hammer on, pull of, slide, bend, poznajemy podstawowe akordy oraz power-chordy, to wszystko po to, aby wyćwiczyć rękę oraz aby umożliwić nam zagranie przygotowanych przez twórców utworów. I co dalej? Zadowoleni wysokimi wynikami w utworach oraz mini grach spotykamy się z innymi muzykami i nagle okazuje się, no kto by pomyślał, że umiemy zagrać tylko te kilka utworów, trochę pentatoniki i kilka innych skal. Nie mamy pojęcia co to są interwały, jak samemu budować akordy na całym gryfie, w jaki sposób samemu budować solówki i grać z innymi. Przy okazji jeszcze okaże się, że źle trzymamy gryf lub mamy inny problem z techniką, bo przecież gra nam tego nie wypomni. Mówiąc komuś, że umiemy grać na gitarze mając jako wykształcenie jedynie to co oferuje Rocksmith, to prawie tak jakbyśmy chwalili się, że jesteśmy skate’ami bo graliśmy w Tonego Hawka. W całej gitarowej karierze najtrudniejszy jest początek i ogarnięcie całej teorii oraz zastosowanie jej w praktyce. Podstawy, bez których możemy jedynie sobie pobrzdąkać do wyświetlanych na ekranie kolorowych prostokątów.
Rocksmith jest świetnym narzędziem, za pomocą którego można łatwo nauczyć się grać znane i lubiane utwory, riffy, solówki czy po prostu poćwiczyć technikę. To wszystko powinno być jednak obok właściwego wykształcenia. Umiejętność grania na gitarze to wspaniała i trudna sztuka. I tak jak w przypadku innych wspaniałych i trudnych sztuk, nie da się pójść na skróty.
Podsumowując – chcesz zostać odtwórcą, śmiało chwytaj za Rocksmith. Chcesz być twórcą, odstaw Rocksmith na półkę i znajdź prawdziwego nauczyciela.
Zdjęcia pożyczone z Gry-Online.