Ilu z Was zna jakiegoś Kubę? Ja kilku znam, a jeden z nich postanowił w pewnym momencie swego młodego żywota zacząć drzeć ryja do mikrofonu. Znalazł sobie kolegów, którzy nie tylko ten fakt tolerowali, ale też zdecydowali się towarzyszyć mu muzycznie - tak narodził się hardcore'owy kwartet Marksman, a ja w ramach bycia dobrym kumplem i promowania nowej, świeżej, polskiej muzyki, zapraszam na tekst o ich debiutanckiej płycie zatytułowanej Awaken.
Nawiązując do mojego poprzedniego artykułu o gitarowaniu oraz komentarzy pod nim, omówię krótko moje podejście do Rocksmith jako nauczyciela.
Uznałem – po ciepłym przyjęciu artykułu z zeszłego tygodnia – niechaj się to stanie tradycją! Od tej pory, co środę, choć nie jestem jeszcze pewien z ilu-tygodniową przerwą, będą się ukazywały artykuły utrzymane w rock’n’rollowym tonie. Postaram się w nich przybliżać sylwetki zespołów, które moim zdaniem warte są wszelkiej gloryfikacji, nie liczcie więc na hipsterskie typy – przewiną się tu głównie legendy, bo od nich zacząć najłatwiej. Jeżeli więc mówimy o zespołach, bez których świat muzyki nie byłby taki sam – ciężko nie wymienić Scorpionsów, których z obiektem poprzedniego, środowego tekstu łączy fakt, iż tak niemiecki jak i australijski zespół, zalicza się do grona „pionierów hard-rocka”.
Atmosfera panująca w grze buduje nie tylko uczucie immersji, ale i więź pomiędzy graczem, a światem przedstawionym przez programistów. Do tego stopnia, iż ten wnika w uniwersum bez reszty, czując się tym samym bohaterem danej opowieści. Bywa i tak, że w tym aspekcie bardzo pomocna okazuje się towarzysząca nam muzyka. I to nie tylko taka dostosowująca się pod daną akcję, ale przede wszystkim budząca realizm odpowiedniego miejsca.
Jakiś czas temu swoją premierę miała gra(bądź trochę szerzej – program), której celem jest nauka gry na gitarze elektrycznej, elektro-akustycznej bądź basowej. Rocksmith 2014, bo o tej grze mowa, to już druga odsłona serii, dzięki której masa ludzi mogła i może uwierzyć, że staną się mistrzami gitary. A jak z tym zostawaniem mistrzem gitary jest naprawdę? Zapraszam do przeczytania artykułu, w którym na podstawie własnych przeżyć z pierwszą częścią tej gry opiszę swoją naukę gry na gitarze elektrycznej.
Jestem jednym z tych bloggerów, którzy do tej pory nie zdecydowali się pójść z duchem postępu i nagrywać filmy z przemyśleniami. To raczej długo się nie zmieni, jednak postanowiłem pójść inną ścieżką i połączyć dwa zainteresowania: grę na gitarze i muzykę z gier. Tym sposobem powstał cover jednego z moich ulubionych kawałków z legendarnego soundtracku z gry Quake II.
Na samym wstępie chcę zainteresować tym tekstem wszystkich potencjalnych miłośników zacnej muzy, za pomoca stwierdzenia że oto najprawdopodobniej mamy do czynienia z płytą roku. Tak, wiem że nowe Foo Fighters wymiata, zamiata i przemiata. Nowy Puscifer jednak wydaje się być lepszy. Dlaczego? Spieszę z wyjaśnieniem, które powinni przeczytać wszyscy ci, których uszy drżą z podniecenia na myśl o fantastycznej pracy gitary, świetnych perkusyjnych rytmach, sporej dawce dobrej elektroniki i, przede wszystkim, miekną gdy słyszą głos Maynarda Jamesa Keenana.
Puscifer narodził się jako żart, muzyczna odskocznia od dowodzonych przez Keenana grup Tool i A Perfect Circle. Dlaczego żart? Pierwszy opublikowany utwór nie pozostawia wątpliwości. Potem przyszedł czas na debiutancki album V is for Vagina - ciekawe kompozycje, dwa czy trzy naprawdę dobre utwory, ale to wciąż chyba tylko taki eksperyment. Płytę następnie zremiksowano (V is for Viagra), chłopaki poromansowali z Lustmordem (D is for Dubby), a w 2009 Puscifer wydał zacną EP-kę z czterema nowymi utworami i dwiema wersjami na żywo z albumu nr 1. Było lepiej. Ale dopiero teraz, przy okazji premiery Conditions of my Parole (znowu durnowaty tytuł i jeszcze durniejsza okładka) zespół pokazuje, że dojrzał. To jest spójna, przemyślana, czadowa, gniotąca głośniki płyta.
Znacie Incubusa? Nie tych owłosionych szataniarzy grających death metal (teraz nazywają się inaczej), ale sympatycznych Kalifornijczyków, co ładniej wyglądają i ładnie grają. Fajne to chłopaki, co założyli zespół jeszcze w liceum i twardo trzymają się raz obranej ścieżki - robić szczerą gitarową muzykę. Wraz z premierą ich nowego albumu czeka nas/Was niespodzianka.