All You Need Is Kill/Na Skraju Jutra - Porównanie mangi i filmu - qGard - 12 stycznia 2015

All You Need Is Kill/Na Skraju Jutra - Porównanie mangi i filmu

Jakiś czas temu trafiłem na bardzo ciekawą mangę o nazwie All You Need Is Kill, przeczytałem ją na jedno posiedzenie, tytuł spodobał mi się bardzo. Postanowiłem sprawdzić kilka rzeczy na jej temat. Okazało się, że kreska, która przypadła mi od razu do gustu i wydawała mi się znajoma wyszła z pod ręki Takeshiego Obaty (Death Note, Bakuman) oraz scenariusz (zmieniony na potrzeby mangi) przez Ryosuke Takeushi(przyznam, że nie obiło mi sie o uszy). To była dopiero pierwsza z ciekawych informacji, manga powstała na podstawie novelki, której autorem jest Hiroshi Sakurazaka. To nie był koniec, powstał również film na podstawie novelki, którego polskie tłumaczenie brzmi „Na Skraju Jutra”. Postanowiłem, że się temu wszystkiemu przyjrzę. I teraz, po zapoznaniu się ze wszystkimi formami "sztuki", mam do przekazania kilka słów na temat tych dzieł.

Na początku chciałbym jednak przybliżyć historię tego tytułu. Świat musi walczyć z najeźdźcami z kosmosu. Obcy to cyborgi, próbujący zmienić strukturę świata. Ludzie starają się walczyć o swoją ziemie, jednak pokonanie Mimica, bo tak zostały nazwane te stwory, nie jest proste. Ludzie mają swoją własną broń, egzoszkielety, kombinezony zwiększające ich siłę, zręczność, odporność. Jednak nawet dzięki tym dziełom nauki, walka z Obcymi nie jest prosta. Do zabicia jednego z nich potrzeba pięciu ludzi w egzoszkieletach. Naszym głównym bohaterem jest Keiji Kiriya, rekrut. Nasz protagonista jest w trakcie swojego pierwszego starcia z najeźdźcą, walka nie jest prosta zwłaszcza gdy boisz się, gdy boisz się tak bardzo, że ukrywasz się pod martwym ciałem swojego towarzysza. Wojna to nie jest prosta sprawa, a gdy przeciwnikiem jest cyborg z innej planety nic nie jest proste. W trakcie bitwy, Keiji zostaje ciężko ranny, spotyka jednak ostatnią nadzieję ludzkości, Ritę Vrataski, która poświęca mu kilka chwil i stara uspokoić. Keiji bierze się w garść i próbuje pomóc na tyle ile jest w stanie, nagle widzi jednego z Mimiców, jednak nieco innego. Ostatnie naboje posyła w jego stronę i nagle budzi się w przeddzień swojej pierwszy pierwszej bitwy. Mamy tutaj do czynienia z powtarzaniem czegoś na okrągło, mieliśmy to w "Dniu świstaka", każdy to kojarzy. Pętla czasowa. Jednak tutaj za każdym razem umieramy, tracąc głowę, będąc przeciętym na pół, poprzez wykrwawienie. Jak Keiji sobie z tym poradzi, po to odsyłam do jednego z trzech dzieł w których ukazała się ta historia.

Okładki mang

W pierwszej kolejności tak jak napisałem wyżej zabrałem się za mangę. Twórczość Obaty znałem, mało kto nie kojarzy Death Note, a Bakuman w fandomie mangowym jest bardzo popularnym dziełem. Sama manga przypadła mi do gustu z wielu powodów. Kreska jest na wysokim poziomie, rysunki postaci a zwłaszcza Rity były fenomenalnie zrobione. Oczywiście widać podobny styl jaki można było zauważyć w poprzednich tworach autora. Sama opowieść została zmieniona w minimalny sposób, po zapoznaniu się z novelką spostrzegłem, że "scenarzysta" odwalił kawał dobrej roboty, pozostawiając najważniejsze rzeczy takie jakim być powinny. Sama manga została wydana u nas w Polsce za sprawą wydawnictwa JPF(Japonica Polonica Fantastica). W tym wypadku również odwalono kawał dobrej roboty bo tłumaczenie moim prywatnym zdaniem stoi na wysokim poziomie. Całość mangi zawiera 17 chapterów czyli mieści się w dwóch tomach. Chaptery ukazywały się w Weekly Young Jump`ie. Pierwszy z nich ujrzał światło dzienne na początku stycznia 2014 roku, a ostatni chapter zadebiutował pod koniec marca tego samego roku. Jeżeli o mnie chodzi ta manga bardzo mocno przypadła mi do gustu i wylądowała dość wysoko w moim prywatnym rankingu.

źródło:http://tiffanyyong.com/ Okładka light novel

Kolejnym tworem z jakim miałem okazję się zapoznać była novelka. Hiroshi Sakurazaka, nie jest zbyt znanym u nas w Polsce autorem. Same novelki z kraju kwitnącej wiśni, prawie w ogóle się u nas nie ukazują. Jednak z racji powodzenia i popularności filmu, All You Need Is Kill ukazała się w Polsce za sprawą wydawnictwa Galeria Książki. Z datą 4 czerwca zawitała do sklepów. Gdy zabrałem się za czytanie tego tytułu bałem się, że "light novelki" będą dla mnie czymś dziwnym, bo w końcu jest to wymysł Japończyków. Okazało się, że tytuł spodobał mi się bardzo mocno. Najbardziej podobał mi się styl pisania, czytało się wyjątkowo przyjemnie, wszystko opisane z perspektywy pierwszej osoby. Prócz tego zostały świetnie stworzone postacie, z ciekawym charakterem. Jednak mimo wszystko, najbardziej przekonał mnie do siebie opisany świat, który został wykreowany bardzo dokładnie i logicznie, bardzo lubię gdy historia tego co się wydarzyło i każdej postaci ma sens, jest ułożona i prosta. Twórca konkretnie postarał się przy tworzeniu świata. Wszystko ma znaczenie, rodzaj kombinezonów, styl walki, osobowości postaci. Naprawdę wielki plus dla twórcy za ten dopracowany świat. Sama książka jest bardzo krótka i można ją spokojnie przeczytać w jeden zimowy wieczór. Jednak jest jedna pewna rzecz, prędko się jej nie zapomni. Sam tytuł w Japonii został wydany w 2004 roku, dopiero po 10 latach, zdołał zawitać w Europie i to jedynie za sprawą filmu, bo pewnie bez tego to jedynie fani mang mieli by okazję poznać ten szczegółowo wykreowany świat z ciekawą historią. Przyznam, że novelka mnie bardzo oczarowała i tak jak w przypadku mangi została uplasowana wysoko w moim prywatnym rankingu.

źródło:http://beagle-voyage.com/ Plakat filmu(ale to chyba oczywiste)

Ostatnią z form przekazu był film. W tym wypadku ogromnie się rozczarowałem, straszliwie, obrzydliwie i niewyobrażalnie mocno to przeżyłem. Sam film, jest jak sam reżyser wspominał jedynie inspirowany na novelce i nie miał być idealną kopią książki. Dlatego też, wiele ale to bardzo wiele rzeczy jest innych, zmienionych, wymyślonych na nowo. Przyznam się, że często zdarza mi się, "sprawdzać" jak udało się zrobić z książki film. Jednak jedynie tym razem miałem problem zaakceptować wersję filmową. Inaczej wyglądają Obcy, inaczej wyglądają egzoszkielety, bohaterowie nie są nawet zbliżeni charakterem do tych poznanych z książki bądź mangi. Fabuła została również bardzo mocno jedynie zasugerowana. W gruncie rzeczy sam film nie jest zły, ładne efekty, wiele dobrych scen które zostały wykonane nie przy pomocy green screena tylko linek i wysięgników. To samo jeśli chodzi o obsadę, Tom Cruise który nie raz pokazał klasę i nieprzeciętnie piękna Emily Blunt. Wszystko było dobrze zgrane, fajnie pokazane, jednak w połowie film traci impet. Zbyt duża zmiana w stosunku do pierwowzoru zmusza do mocnej improwizacji zakończenia. Od połowy film idąc czym dalej ku końcowi robi się coraz bardziej, przewidywalny i nieciekawy. A zakończenie jest dla mnie sporą porażką. Uwielbiam zakończenie oryginalne z nowelki, które było pompatyczne i wzruszające. Tutaj jest przesłodzonym happy endem. Uważam, że film będzie smakował bardzo dobrze jedynie gdy zjemy go na przystawkę przed daniem głównym. Ja pomyliłem kolejność i chciałem zjeść go na deser, jednak to był wielki błąd i tylko mi to zaszkodziło. Każdemu kto widział film polecam mangę bądź novelkę, to zależy od tego co wolicie. A każdemu kto czytał novelkę bądź mangę proponuję przy oglądaniu filmu patrzeć mocno przez palce. Na sam koniec naszła mnie taka myśl, że gdyby w filmie zmienić imiona wszystkich postaci i oznaczyć że czas akcji jest przed wydarzeniami z nowelki to byłby bardzo mądry krok który uspokoił by wszystkich zniesmaczonych takimi zmianami.

qGard
12 stycznia 2015 - 08:42