Technobabylon to cyberpunkowy przedstawiciel klasycznych przygodówek point’n’click, wzorowany na tytułach z lat 90-tych, a w szczególności na Beneath a Steel Sky. Gra bazuje na tradycyjnych elementach gatunku czyli rozwiązywaniu zagadek, przeczesywaniu lokacji, interesującym scenariuszu, duuuużej ilości rozmów no i oczywiście dwuwymiarowej grafice w pixelowym stylu. Tytuł powstał przy współpracy studia Technocrat z Wadjet Eye Games pod wodzą Dave-a Gilberta czyli obecnie jednego z najlepszych wydawców gier przygodowych na rynku. W ich dorobku znajduje się m.in. seria Blackwell, Primordia, Resonance czy świetnie oceniane Gemini Rue, więc o jakość chyba można być spokojnym. Prawda?
"Technobabylon" z początku może wydawać się typowym przedstawicielem gier w cyberpunkowej aranżacji. Akcja gry przenosi nas bowiem do 2087 roku, gdzie inżyniera genetyczna stoi na najwyższym poziomie, modyfikacje bądź jak kto woli implanty powoli stają się codziennością, a metropolią w której dzieje się akcja gry częściowo zarządza sztuczna inteligencja określana mianem Centrali. Dodatkowo jednym z głównych elementów tego świata jest wirtualna rzeczywistość o nazwie Trance, jednocześnie będąca najniebezpieczniejszą używką w tym futurystycznym świecie. Brzmi bardzo cyberpunkowo nieprawdaż?
Ciekawe jest jednak to, że cała wizja świata wykreowanego przez Jamesa Dearden-a nie jest do końca dystopijna. Newton jest kosmopolitycznym miastem, w którym ludzie różnych ras żyją ze sobą bez konfliktów, miastem gdzie pojęcie odmienności seksualnej raczej nie istnieje, a zmiana płci nie jest tematem tabu. Według mnie zabieg ten pozwolił na wykreowanie bardziej interesującego świata, w który po prostu łatwiej było mi uwierzyć.
↓ Wersja wideo tej recenzji ↓
Sama stylistyka Newton to już typowy cyberpunk jednak nie tak brudny jak choćby Blade Runner. Więcej tutaj kolorów emitowanych przez umieszczone w wielu miejscach neony, które ciągle oświetlają ulice, szyby wieżowców i spory kawałek nieba nad główną metropolią. Warto również zauważyć, że mimo postępu technologicznego świat nie jest bardzo futurystyczny, wręcz przeciwnie, ludzie używają normalnie wyglądającego metra jadąc do pracy, samochody nie latają, a wnętrza mieszkań posiadają normalne umeblowanie bez zbędnych fajerwerków i udziwnień. Świetnym przykładem połączenia technologii i normalnych rzeczy codziennego użytku jest samotnia jednego z głównych bohaterów, ale to odkryjecie już sobie sami.
Fabularnie też jest nieźle. Twórcy zdecydowali, że gracz pozna całą historię przy pomocy trzech, mocno różniących się od siebie głównych bohaterów.
Pierwszy z nich to Dr. Charlie Regis, specjalista od genetyki i oficer dochodzeniowy pracujący dla organizacji o nazwie CEL. Jest to odpowiednik policji połączonej z instytutem badawczym, którego głównym celem jest utrzymywanie porządku w mieście. Regis to taki staroświecki glina z twardym charakterem, mocno nadwyrężający cierpliwość swoich przełożonych, a do tego niezbyt dobrze odnajduje się on w otaczającym go świecie i jako jeden z niewielu nie „jest okablowany”. Kolejna postać to Max Lao, zawodowa partnerka Regis-a o zdecydowanie bardziej łagodnym charakterze. W swoim działaniu przypomina służbistkę przestrzegającą wszystkich zasad, ale robi to w dobrych intencjach i wbrew pozorom szanuje również metody pracy Regis-a. Często korzysta również z Transu jednak daleko jej od uzależnienia. Ostatni protagonista to Latha. Ta dziewczyna ma już spory problem z Transem, a mocne uzależnienie porządnie daje się jej we znaki. Od dłuższego czasu nie ma pracy, apartament, w którym mieszka przypomina chlew, a do tego częste przebywanie w Transie wywołało u dziewczyny lęk przed otwartymi przestrzeniami i oduczyło normalnych zachowań społecznych.
Ogólnie historia przedstawiona w grze toczy się wokół seryjnego mordercy hakującego ludzkie umysły, a dochodzenie w tej sprawie prowadzą oczywiście Regis i Max. Z pozoru prosta sprawa, szybko przeradza się w potężną intrygę na szeroką skalę, w którą po pewnym czasie wplątuje się również Latha. Tutaj przestanę opisywać fabułę, bo nie ma nic gorszego niż spojlery w grze nastawionej przede wszystkim na dobrą historię, a tej nie mam właściwie nic do zarzucenia. Dzięki obecnemu tutaj motywowi śledztwa czujemy się jak w dobrym kryminale, a sprawnie wplecione w historię zwroty akcji nie raz spowodowały, że złapałem się za głowę. Fani znaczących wyborów również znajdą kilka momentów dla siebie co m.in. objawia się w dwóch dostępnych zakończeniach. Dodatkową jakość zapewniają trzej osobni bohaterowie, każdy z innym charakterem, motywacjami i sposobem na rozwiązanie tej kryminalnej zagadki. W ogóle postacie są dobrze napisane i nie mówię tutaj tylko o głównych bohaterach. Na naszej drodze spotkamy androidy służące za seksualne zabawki, programy antywirusowe, polityków nie mogących kłamać dzięki wszczepionym implantom jak również inteligentne urządzenia serwujące jedzenie lub wino. Oczywiście z każdym napotkanym osobnikiem możemy i powinniśmy rozmawiać do czego zachęcają dobrze napisane linie dialogowe z lekką nutką humoru i pełny voice acting co w grze tego typu jest sporym plusem. Jedyna rzecz, która nie przypadła mi do gustu to duże, nieestetyczne ramki dialogowe zasłaniające pół ekranu podczas prowadzonych rozmów. Myślę, że lepszym i bardziej klimatycznym rozwiązaniem byłoby zastosowanie samego tekstu nad postaciami, wraz z portretami danego bohatera, które zresztą zaimplementowano częściowo do gry. Wracając jeszcze do voice actingu to muszę powiedzieć, że ogólnie jest dobry, ale zdarzają się również słabo zagrani i sztucznie brzmiący bohaterowie. Nie zmienia to jednak faktu, że scenariusz i fabularna strona „Technobabylon” to największe plusy tej gry.
Oprawa artystyczna ma również spory wpływ na budowanie nastroju w „Technobabylon”. Za każdym razem kiedy odpalam grę z dobrze zrobioną, pixel art-ową grafiką, dziwie się, że przy tak ograniczonych środkach wyrazu można stworzyć tak przekonujące i dobrze wyglądające rzeczy. Nie są to może ręcznie rysowane tła czy wysokobudżetowe efekty 3D, ale ilość detali, sposób przedstawienia i wygląd lokacji, odpowiednie użycie oświetlenia oraz cieni, to wszystko daje naprawdę dobre wrażenie. Muzyka natomiast skupia się na ambientowych dźwiękach i mi osobiście mocno kojarzy się z soundtrackiem Deus Ex: Human Revolution co oczywiście jest sporym komplementem dla twórców „Technobabylon”.
Wadjet Eye Games po raz kolejny pokazało, że nie liczy się wielki budżet by stworzyć coś dobrego. „Technobabylon” to przede wszystkim wciągająca historia w cyberpunkowym świecie, z dużą ilością barwnych, ciekawych postaci i dobrze poprowadzonymi zwrotami akcji. Elementy logiczne oparte na starym systemie łączenia lub używania znalezionych przedmiotów w większości przypadków działają poprawnie i trzymają odpowiedni poziom trudności. Jest to bez wątpienia tytuł przeznaczony w dużej mierze dla fanów gatunku, ale polecam go również osobą, które lubią barwne, bardziej angażujące historie, nie boją się czasem pomyśleć, a cyberpunk w dobrym wydaniu nie jest im obcy.
„Technobabylon” nie jest tytułem wolnym od wad, ale ilość zalet i dobre wykonanie elementów ważnych dla tego gatunku powoduje, że jest to solidny kawał przygodówki, którą po prostu żal ominąć.
Polecany blog