Siedem gier którymi Sony mogłoby zarządzić na E3 2015 - Brucevsky - 2 czerwca 2015

Siedem gier, którymi Sony mogłoby zarządzić na E3 2015

Wielkimi krokami zbliża się kolejna edycja E3. Przed największymi graczami rynku otwiera się kolejna szansa, by wytoczyć ciężkie działa, skupić na sobie uwagę mediów oraz konsumentów z całego świata oraz zadać bolesny cios konkurentom. Każdy chce wypaść jak najlepiej. Wśród uczestników tej intrygującej rywalizacji jest też Sony. Japoński gigant bardzo chciałby kolejną konferencją napędzić sprzedaż PlayStation 4, zamknąć usta krytykom i ostatecznie przekonać wszystkich do tej pory niezdecydowanych. W tym pomóc mógłby mu tylko zabójczy line-up premier na kolejne miesiące. Czym Sony mogłoby szczególnie trafić do serc graczy? Oczywiście nowymi odsłonami ukochanych , a dzisiaj często już zapomnianych serii.

Crash Bandicoot: Cortex Strikes Back (again)

Niedługo minie siedem lat od ostatniego występu sympatycznego jamraja w grze na duże konsole. Mind Over Mutant była tylko niezła i nie pozwoliła symbolowi PlayStation wrócić na salony. Wielu graczy wciąż wyczekuje „prawdziwego” powrotu Crasha, trzymającej poziom oryginalnej trylogii odsłony na PlayStation 4. Przed Sony idealna wręcz okazja, by wprawić tę grupę fanów w ekstazę i nawiązać do dawnych, tak dobrze wspominanych przez wielu czasów. Klasyczne rozwiązania w nowej oprawie i znajomej stylistyce wystarczyłyby na początek. Nowy Crash nie musi przecież rewolucjonizować gatunku. Po kilku poprzednich niezbyt udanych próbach odświeżenia serii, nie na to liczą obecnie fani marki. Oni po prostu chcą starego dobrego Crasha, który wirując i zbierając jabłka znowu pokrzyżuje plany Cortexa. Akurat takich platformówek aktualnie trochę w bibliotece konsoli i na rynku w ogóle brakuje.

Fighting Force 3

Zapomnijmy na moment o drugiej odsłonie serii i wyobraźmy sobie wielki, mięsisty i spektakularny powrót Smashera oraz jego kompanów w chodzonej bijatyce na miarę obecnych tytułów AAA. Od lat nikt nie zaserwował dużej produkcji reprezentującej ten gatunek, a skorzystanie z kojarzonego tytułu i znajomych twarzy mogłoby tylko pomóc nakręcić sprzedaż. Fani tradycyjnego okładania się na pięści i krzesła, zmęczeni szlachtowaniem aniołów i demonów w Bayonetcie, God of War czy Devil May Cry, mogliby gorąco powitać czwórkę znajomych bohaterów. To byłby tyleż spektakularny, co nieoczekiwany powrót z czeluści zapomnienia niezłej serii, a przy okazji szansa na drugie życie dla całego gatunku. A co dla graczy? Kooperacja na podzielonym ekranie nawet do czterech osób, do tego opcja zabawy przez sieć, mający kilka odnóg tryb fabularny oraz spektakularny tryb deathmatchu. Który posiadacz PS4 szczerze nie uśmiechnąłby się na takie możliwości? Dla pobudzenia wyobraźni dorzucam fragment rozgrywki z anulowanego remake’a Streets of Rage. Tak, tylko że lepiej, mogłaby wyglądać nowa odsłona FF.

Shenmue 3

Lata lecą, a błagalne głosy fanów flagowej produkcji Segi nie cichną. Rok w rok jak grzyby pod deszczu pojawiają się plotki o dalszych losach Ryo Hazukiego, ale ostatecznie nic konkretnego w temacie się nie dzieje. Od pierwszej wzmianki o trzeciej części jego przygód minęło już w sumie dwanaście (sic!) lat. Zapowiedź powrotu w wielu kręgach kultowej marki mogłaby bardzo pomóc Sony „kupić” dodatkowych kilkaset tysięcy konsumentów.

W dobrych rękach i przy odpowiednim zapleczu finansowym Shenmue 3 mogłoby namieszać na rynku. Wydana w 1999 roku na Dremcasta odsłona była w wielu elementach przełomowa i na pewno każdy spodziewa się, że podobnie rewolucyjny byłby powrót Ryo w 2016 lub 2017 roku. Możliwości gra daje bez liku. Otwarty świat, głęboka historia, ciekawi bohaterowie, okazja na zmiksowanie wielu różnych gatunków i pomysłów. Stworzenie sandboksa innego od GTA i jego licznych klonów na pewno byłoby ryzykowne i kosztowne, ale też wydaje się, że skazane na sukces. Oczywiście, o ile udałoby się wystarczająco odróżnić od serii Yakuza czy Sleeping Dogs.

G-Police 3

Szybko sprawdźmy jakich elementów, które mogłoby zaoferować nowe G-Police brakuje nam obecnie na rynku gier. Zręcznościowy symulator futurystycznego śmigłowca to jedno. Zabawa w policjanta to drugie. Klimaty rodem z „Łowcy Androidów” to trzecie. Seria, której dwie odsłony trafiły na rynek w 1997 i 1999 roku, nie jest dzisiaj może pamiętana przez zbyt wiele osób, ale nie powinno to stanowić dużej przeszkody dla utalentowanych marketingowców Sony. „Trójka” mogłaby spokojnie bronić się sama wieloma unikalnymi lub rzadko wykorzystywanymi obecnie w grach elementami, a i samym pomysłem. Wyobraźmy sobie do tego G-Police 3 w oprawie audiowizualnej na miarę naszych czasów, ze szczegółowo zaprojektowanym kokpitem maszyny i metropolią przyszłości do patrolowania rodem z prezentacji nowej karty grafiki. Całość podana ze wstawkami anime lub scenkami z żywymi aktorami. Kto nie byłby kupiony?

New Rampage

Pozostając jeszcze w temacie wielkich miast, jakoś od lat żaden twórca nie zaserwował graczom tytułu hołdującego bezceremonialnej i bezkompromisowej rozwałce. Pomińmy nieudane próby przeniesienia w świat wirtualnej rozrywki Godzilli czy zmarnowany potencjał gry Pacific Rim i popuśćmy wodze fantazji ku kontynuacji starej serii Rampage. Zmutowane, gigantyczne zwierzęta wpuszczone na hektary miast idealnie nadających się do zniszczenia. Tryb kooperacji lub rywalizacji na dwóch graczy na podzielonym ekranie, do tego opcja zabawy przez sieć i rankingi najlepszych speców od demolki.

Całość wcale nie musiałaby zapierać tchu w piersiach oprawą graficzną, bo można by równie dobrze odejść w stronę przerysowanej, kreskówkowej grafiki. Wtedy i wszechobecna przemoc nie byłaby tak dotkliwa dla wszystkich co bardziej wyczulonych, a i pojawiłaby się możliwość zamieszczenia licznych elementów parodystycznych. Od czasów Destroy All Humans! brakuje trochę produkcji „z jajem”, które nie tylko oferowałyby zabawę na poziomie, ale pozwoliły też pośmiać się z ostatnich wydarzeń na świecie, aktualnych trendów i ludzkich przywar. Oczywiście mówimy tutaj o grze dużo bardziej dopracowanej niż średnia edycja z Wii z 2006 roku. Potwory swoje odcierpiały po tamtej próbie podbicia rynku, więc najwyższy czas na ich powrót.

Vagrant Story 2

Niewiele jest gier, które spotkały się z tak pozytywnym odzewem krytyków, rozkochały w sobie miliony graczy, a ostatecznie zakończyły się tylko na jednej części. Vagrant Story w czasach PSX-a porażał rozbudowaniem, zachwycał oprawą i klimatem oraz wciągał znakomitym systemem walki. Mało który posiadacz popularnego „szaraka” nie zwiedził Lea Monde, nie bawił się w wykuwanie oręża i nie poświęcił godzin na treningi refleksu i wyczucia rytmu przy składaniu combosów. Teraz Ashley Riot mógłby powrócić w glorii i chwale.

A Vagrant Story 2 stworzony z taką samą dbałością o detale i taką samą pomysłowością autorów mógłby śmiało walczyć o tytuł najlepszego RPG-a roku, jeśli nie dekady. Jak pokazuje przykład Wiedźmina, dobry, klimatyczny i charakterystyczny reprezentant tego gatunku potrafi porwać tłumy. A w przypadku VS mówimy dodatkowo o grze otoczonej pewnym kultem, która z miejsca wskoczyłaby na pierwsze miejsce listy zakupów tysięcy graczy.  Całość ma też wszelkie predyspozycje, by w nowoczesnej oprawie audiowizualnej wprost onieśmielać rozmachem. Wyobrażacie sobie tych wszystkich gigantycznych bossów, charakterystycznych bohaterów i przesiąknięte atmosferą tajemniczości rejony Lea Monde w nowoczesnej grafice?

Suikoden

Pozostając jeszcze w klimatach jRPG-ów. PSX przed laty był domem dla wielu znakomitych, uwielbianych serii. To właśnie za czasów „szaraka” ten gatunek przeżywał swój złoty okres, a japońscy twórcy tworzyli coraz to nowe, wciągające, pełne ciekawych bohaterów i intrygujących rozwiązań serie. Suikodenowi po znakomitej „jedynce” i „dwójce” nie udało się utrzymać wysokiego poziomu na PS2. Kolejne odsłony osłabiły pozycję marki i stały się potwierdzeniem tezy,  że jRPG-i są w odwrocie. Do teraz nie udało im się wrócić na salony, a jedno Ni-no-Kuni, genialna Persona i kilka odsłon serii Tales, nic w tej kwestii nie zmienia. Wciąż jest ich za mało. Wielu posiadaczy PS4 byłoby więc zachwyconych, gdyby nagle pojawiła się zapowiedź starego dobrego jRPG-a w nowej, przepięknej oprawie.

A Suikoden akurat ma wiele elementów charakterystycznych, które potrafią zaciekawić. Setki bohaterów do włączenia do drużyny, elementy wojenne i polityczne w fabule i rozgrywce, możliwość kierowania armią i wpływania na wygląd świata – to wszystko nawet dzisiaj brzmi oryginalnie i atrakcyjnie. Gdyby dodać do tego np. ręcznie rysowaną grafikę i zaprzęgnąć do pracy jednego z wielu utalentowanych japońskich kompozytorów, byłaby okazja na kolejny wielki powrót na PS4.

Nie wątpię jednak, że tak naprawdę posiadacze PS4 ucieszyliby się z powrotu któregokolwiek ze słynnych jRPG-ów z dawnych lat. Kolejna odsłona serii Chrono to marzenie milionów. Umówmy się jednak co do jednego. Nic nie wywołałoby chyba takiego entuzjazmu fanów i gigantycznego wzrostu sprzedaży konsoli, jak zapowiedź remake’a wiadomego tytułu:

Taką listę swobodnie można by wydłużać o kolejne pozycje jeszcze przez długi czas. Każdy z nas dorzuciłby na nią pewnie własne wymarzone kontynuacje lub remake’i. Pozostaje trzymać kciuki, by choć niewielka część tytułów sprzed lat powróciła w chwale, uzupełniając nowe produkcje i świeże marki. Już niedługo przekonamy się, czym na E3 2015 spróbują nas kupić najwięksi gracze rynku. Na co czekacie najbardziej?

Brucevsky
2 czerwca 2015 - 16:12