„Walka o żelazny stołek”, jak rzekłby pewnie Khal Drogo, toczy się teraz na planie serialowej produkcji i gdzieś w głowie Georga R. R. Martina. Fanom pozostało odświeżać stare sezony, zgłębiać książkę, czytać fanowskiego teorie albo cierpliwie czekać. Po przeczytaniu i/lub obejrzeniu wszystkiego, co do zobaczenia było, nadchodzi chwila refleksji nie tylko nad czasem spędzonym z Grą o Tron, ale też nad tym jak wiele zmieniło się od pierwszego odcinka. Niewątlpwie najbardziej widoczne zmiany to te dotyczące obsady. Brutalne, tragiczne i szokujące zgony to specjalność twórców tej produkcji. Kogo chcielibyśmy zobaczyć w tej wielkiej grze ponownie?
Przystojny, męski, odważny, pewny siebie, szalony, piekielnie niebezpieczny i… niestety martwy. Taki jest, a właściwe taki był jeden z ulubieńców damskiej części publiczności - Oberyn Martell. Efektowny przybysz z Dorne skradł serca wielu damom, jednak jego pobyt w Królewskiej Przystani nie zakończył się szczęśliwie. Szok i niedowierzanie, krew, pot i łzy, a szczególnie łzy, towarzyszyły ostatniemu odcinkowi z jego udziałem. Próżno szukać drugiej tak intrygującej postaci wśród żywych w Westeros. Oberyn, wróć. I ogarnij swoje córki.
Pamietacie jeszcze Neda Starka? Tego symaptycznego i prawego gościa, któremu wydawało się, że jak powie Cersei, jednemu z najczarniejszych charakterów w Westeros, jak rozgryzł jej największy sekret, wszystko się jakoś ułoży? Na pewno. Ned nie zabawił długo na naszych ekranach, jednak wyróżniając się na tle innych bohaterów pozytywnymi cechami swojego charakteru sprawia, że wiele osób chetnie przywróciłoby go na ziemie Siedmiu Królestw. Niektóre teorie fanów zakładają, że Ned tak naprawdę żyję i wróci niosąc sprawiedliwość. Cieżko przewidzieć, co zrodzi się w głowie Martina, jednak nawet jak na niego jest to dość mało prawdopodobne rozwiązanie.
Innym członkiem rodu Starków, którego brak można odczuć jest Robb, najstarszy syn Neda. Choć momentami irytował swoją irracjonalną pewnością siebie i pójściem za „głosem serca” wbrew logice, to jednak stanowił ciekawą przeciwwagę dla starszych, bardziej przebiegłych i zepsutych rywali o Żelazny Tron. Wraz z jego śmiercią, w najpotężniejszym do tej pory rodzie na Północy pozostały już tylko kobiety i dzieci, a wyjatkowo okrutne okoliczności śmierci (szczególnie w serialu) sprawiły, że jest to jeden z najsmutniejszych i najbardziej szokujących momentów w całej produkcji.
Walka o tron to skomplikowana zabawa dla przebiegłych i gotowych na wszystko. Wśród najpotężniejszych umysłów w Siedmiu Królestwach zdecydowanie brakuje niedoścignionego Tywina Lannistera. Śmierć głowy "złotych lwów" pozbawiła Westeros dobrego stratega, doświadczonego dowódcy i niezwykle skutecznego gracza. Tywina można lubić lub nie, jego wspominane wielokrotnie okrucieństwo doprowadziło go do sukcesu, jednak nie można mu odmówić skuteczność we wszystkim, co robił. No, może poza wychowaniem dzieci.
Z pewnością kolejny sezon serialu, czy wydanie Wichrów zimy sprawi, że znowu zapłaczemy nad kolejnymi bohaterami. Pozostaje mieć nadzieję, że ani fabuła serialowa, ani książkowa na stracie tych postaci nie ucierpi. Zawsze można mieć też nadzieję na dobry plot twist w stylu Martina i cudowny powrót ulubionego bohatera. Na razie mam nadzieję, że Lady Melissandre, poczaruje skutecznie w tym kierunku.
A tak prezentują się zaznaczone wszystkie zgony w powieści:
Grafika mat. prasowe
(źródło po kliknięciu w grafikę)
- PANI PANDA