Wielokrotnie powtarzane plotki znalazły potwierdzenie w rzeczywistości: HBO pracuje nad spin-offami kultowej Gry o tron. Tak, spin-offami – z informacji przedstawionych przez serwis The Hollywood Reporter wynika, że stacja planuje opracowanie aż czterech historii pobocznych. Należy jednak zaznaczyć, że droga do ich powstania jest jeszcze daleka i niewątpliwie wyboista.
Gra o Tron w produkcji HBO podbiła serca widzów na całym świecie już pierwszym sezonem, który pojawił się w kwietniu 2011 roku. Od tego czasu serial bił kolejne rekordy, a szóstym sezonem twórcy obrazu zmierzają w swoim własnym kierunku, gdyż materiał źródłowy pióra George'a R.R. Martina, na którym dotychczas opierał się scenariusz, skończył się (choć twórcy zapewniają, że wszystkie główne przedstawiane przez nich wydarzenia zostały omówione z pisarzem). HBO oficjalnie podzieliło się informacjami dotyczącymi przyszłorocznego, siódmego sezonu Gry o Tron, dzięki czemu wiemy już, że premiera nastąpi w innym okresie, niż dotychczas miało to miejsce; co więcej, ograniczona zostanie liczba odcinków w sezonie.
Szósty sezon Gry o Tron za nami i przyjdzie nam trochę poczekać na kolejny, dlatego Xbox France znalazło rozwiązanie, aby zaspokoić nasze potrzeby i ma do zaoferowania limitowaną edycję Xbox One z motywem Gry o Tron. Wygląda na to, że do zestawu dołączony jest jeszcze materiał blu-ray z serialem. No dobra, więc gdzie to kupić?
Ciężki jest żywot aktora, który zostaje zaszufladkowany jako odtwórca jednej, specyficznej roli. Może się on później dwoić i troić, dawać najbardziej niesamowite popisy swego warsztatu, a mimo to pozostaje już na dobre zapamiętany jako bohater jednego filmu. Sean Bean ma nieco bardziej nietypowy problem. Jego również zaszufladkowano, jednak nie jako konkretną postać. Seana wszyscy kojarzą z umieraniem na ekranie. Aktor ten dostał przydomek „żywego spoilera” – sama jego obecność na ekranie zdradza niezbyt szczęśliwy koniec granej przez niego postaci.
Gra o Tron to jeden z największych popkulturowych fenomenów ostatnich lat. Choć podstawę tej popularności stanowi serial produkcji HBO, również powstałe na wiele lat wcześniej książki z cyklu Pieśń Lodu i Ognia George’a R.R. Martina, na których kanwie powstał, cieszyły się niemałą popularnością, po sukcesie produkcji telewizyjnej zresztą znacząco zwielokrotnioną. O ile pierwsze sezony starały się dosyć wiernie odwzorować znane z kart powieści wydarzenia, tak z kolejnymi odcinkami dochodziło do coraz większych rozbieżności, jednych chwalonych, innych mocno krytykowanych. Poniżej znajdziecie dziesięć największych różnic, na jakie zdecydowali się odpowiedzialni za telewizyjną superprodukcję D.B. Weiss i David Benioff. Na liście pominięte zostały zmiany związane z nieobecnością pewnych znanych z książek wątków, na których ujrzenie na ekranie wciąż jeszcze istnieje spora szansa – takich jak historia Lady Stoneheart, Gryfa czy też Wysp Żelaznych.
„Walka o żelazny stołek”, jak rzekłby pewnie Khal Drogo, toczy się teraz na planie serialowej produkcji i gdzieś w głowie Georga R. R. Martina. Fanom pozostało odświeżać stare sezony, zgłębiać książkę, czytać fanowskiego teorie albo cierpliwie czekać. Po przeczytaniu i/lub obejrzeniu wszystkiego, co do zobaczenia było, nadchodzi chwila refleksji nie tylko nad czasem spędzonym z Grą o Tron, ale też nad tym jak wiele zmieniło się od pierwszego odcinka. Niewątlpwie najbardziej widoczne zmiany to te dotyczące obsady. Brutalne, tragiczne i szokujące zgony to specjalność twórców tej produkcji. Kogo chcielibyśmy zobaczyć w tej wielkiej grze ponownie?
Kobiety w światach kreowanych przez filmowych i serialowych twórców nie mają łatwo. Błądząc gdzieś pomiędzy romantyzmem i wrażliwością, a siłą i odwagą, będąc wrzucanymi w szablonowe role wzorowych matek i żon, pogubionych kochanek, wampów i zimnych kobiet sukcesu, zarówno kreują pierwszoplanowe role, jak i walczą na drugim planie. Często to, co widz zapamiętuje to powierzchowność postaci, naturalnie wykorzystywane w produkcjach piękno kobiet, traktowane zarówno jako dodatek jak i to, co najważniejsze w odbiorze danej bohaterki. Wszyscy zapewne pamiętają zarówno wspaniałe, misternie zbudowane i perfekcyjnie zagrane kobiece role, jak i te, w których sensem, było tylko i wyłącznie ciało. Świetnych kreacji kobiecych na ekranie nie brakuje. Z pewnością w rolach męskich takich przykładów można wskazać wiele, jednak w tym wypadku całą uwaga skupi się na kobietach, a dokładnie tych, które ostatnio zatrzęsły niektórymi serialowymi produkcjami i sprawiły, że widzowie prędko o nich nie zapomną. Panie i Panowie, oto i one.
Tak, oglądam Grę o tron i cierpliwie czekam na piąty sezon serialu. Tak, jestem zaledwie jednym z milionów mi podobnych. Należę przy tym do tej części widzów, którzy książek George'a R. R. Martina nie znają. Gdy skończyła się druga seria telewizyjnej adaptacji, zachęcony informacjami o tym, że scenarzyści zaczynają wprowadzać więcej znam względem sagi, sięgnąłem po książkę numer dwa. Sezon jednak skończył się szybciej, niż moja lektura, a później (czytaj: minął rok i HBO dało ludziom dalszy ciąg) zabrakło motywacji do dokończenia A Clash of Kings. I tak oto oglądam serial nie mając pojęcia, co się działo w książkach (nie licząc spoilerów, na które trafiam mniej lub bardziej nieświadomie). No i jak każdy, mam swoje marzenia i oczekiwania.
Zważcie więc, fani sagi, pożeracze książek, którzy od stu wiosen czekacie na The Winds of Winter, że moja lista tego, co chcę ujrzeć w piątym sezonie Gry o Tron może okazać się zupełnie niezgodna z tym, co pan Martin przelał (lub zasugerował, że przeleje) na karty książki. To będzie czyste fantasy!
[spoilery wielkie, jak nienawiść internetu skierowana w stronę Joffreya]
Kolejny tom „Pieśni lodu i ognia” ukaże się nie wiadomo kiedy, ale na pewno nie w tym roku. Na osłodę mamy „Rycerza Siedmiu Królestw”, zbiór opowiadań, których akcja rozgrywa się w Westeros na wiele lat przed wydarzeniami znanymi z cyklu.
Dunk, wyrośnięty giermek, po śmierci rycerza, któremu służył, sam zabiera się za rycerskie rzemiosło. Nie jest to wcale proste: nie ma za wiele pieniędzy, a żeby je zdobyć, chce wziąć udział w turnieju, co wbrew pozorom też nie jest łatwe. Naiwny i „tępy jak buzdygan” młodzieniec z zadziwiającą łatwością pakuje się w kłopoty i przekonuje się, że takie słowa, jak „lojalność” czy „honor” niewiele znaczą. Za to szybko dorabia się obrotnego giermka, zwanego Jajem, z pewnych przyczyn doskonale obeznanego z życiem wyższych sfer. Jajo z racji swojego pochodzenia najpierw niechcący przysporzy mu kolejnych problemów, ale później okaże się nieocenionym towarzyszem wędrówki w stronę Muru.
Choć chciałbym aspirować do miana człowieka, który w sferze literatury fantasy czuje się równie pewnie co Michael Phelps w basenie, doskonale zdaję sobie sprawę, że tak nie jest. Nie zrozumcie mnie źle – przeczytałem całą masę książek tego typu, błądziłem po fantastyce tych wielkich, brnąłem w mniej popularne podgatunki, zauważałem schematy i powoli zacząłem się nudzić. Mój młody umysł pełen tendencji do popuszczania wodzy wyobraźni i odlatywania gdzieś do odległych krain, nakreślonych słowem Grzędowicza czy innego Martina, wciąż woli ten rodzaj rozrywki od wielu innych, ale przyznaję – żeby nie zrobić sobie przerwy od tych wszystkich smoków, orków, szlachetnych rycerzy, musiałem znaleźć coś przełomowego. I znalazłem.