Jeśli chodzi o gry z Batmanem, zawierające w nazwie człon Arkham, to generalnie nie ulegam masowym zachwytom. A już najbardziej rażą mnie historie, jakie nam serwują brytyjscy twórcy. Asylum jakoś się broniło kameralnością, ale już City zdenerwowało mnie niekonsekwencją i głupimi pomysłami. Origins przemilczę, bo to inni twórcy. I teraz nadchodzi Knight, którym zajmiemy się poniżej.
Tekst zawiera spoilery, głównie dotyczące tożsamości tytułowego Rycerza Arkham!
Mam duży problem z podejściem Rocksteady do robienia gier, po sukcesie ich debiutanckiej produkcji. Nie opuszcza mnie wrażenie, że o ile przed wydaniem Arkham Asylum Brytyjczykom przyświecała myśl "stwórzmy najlepszą grę o Batmanie", tak później zamienili to hasło na wielki baner "jesteśmy za****ści". Kretynizmy Arkham City pominę, bo nie o nich miało być. Najnowsza odsłona Batmana wieńczy czteroczęściową trylogię, kończy epizod deweloperów z tym bohaterem i zapisuje Rocksteady w historii gackowych komiksów, bo wprowadza nową, tytułową postać. No właśnie... czy to na pewno taka nowa postać?
Jeśli olaliście powyższe ostrzeżenie, to teraz jest ostatnia szansa by uniknąć spoilerów. Nie wierzycie? To uwaga - Rycerz Arkham to Jason Todd.
Tak, najnowszym przeciwnikiem Batmana jest jego dawny kompan, uważany dotąd za zmarłego. Jason był drugim Robinem, cechującym się kryminalną przeszłością i mroczniejszą osobowością. W grze spotykamy też Dicka Graysona, który aktualnie działa samodzielnie jako Nightwing, oraz aktualnego pomocnika - Tima Drake'a. Są oni wyraźnym kontrastem dla Jasona, zarówno jeśli chodzi o usposobienie, jak i o los, który ich spotkał. Todd najlepiej nadawał się do "przejścia na złą stronę mocy". Zauważyli to... nie, nie twórcy z Rocksteady, tylko autorzy oryginalnych komiksów z Batmanem. W komiksie “Under the Hood” pojawiła się (wykorzystywana już w przeszłości) postać Czerwonego Kaptura, którą okazał się właśnie Jason Todd. Zmienił metody działania, zwolnił moralne hamulce i zapragnął zemsty na dawnym mentorze. Hmm... brzmi znajomo?
Deweloperzy wykreowali dość ciekawą postać: dowódcę armii najemników, znającego metody działania Batmana. Dzięki takiemu przeciwnikowi można ciekawie budować historię i usprawiedliwić wprowadzenie Batmobila. Ale naprawdę ktoś w Rocksteady liczył, że nawet średnio zaznajomieni z komiksami gracze będą pod wrażeniem takiego zagrania? Ja byłem co najwyżej zniesmaczony.
Ten niesmak byłby może mniejszy, gdybym nie domyślił się tożsamości nowego antagonisty w połowie gry. Co mi to ułatwiło? Ocenzurowana encyklopedia postaci. Wyobraźcie sobie, że w trakcie grania trafiacie na motywy nawiązujące do drugiego Robina i jego śmierci z rąk Jokera. Już? Wyobraziliście to sobie? Co się zwykle dzieje w takiej sytuacji? Dokładnie - wyskakuje informacja o nowej pozycji w encyklopedii. I tak sobie wchodzę na hasło dotyczące Jasona Todda… i zastaję tam skromniutkie wzmianki o jego przeszłości, działalności pod skrzydłami Batmana i śmierci. Koniec. Nawet jako średnio zaznajomiony z komiksami gracz (bardziej łapię co się dzieje w świecie Marvela) wiem, że czegoś tam brakuje. A zmartwychwstanie? A powrót jako Czerwony Kaptur? A walka z gackiem?
I wtedy mnie oświeciło.
Rocksteady usunęło ze swojej wersji świata jakiekolwiek epizody z Czerwonym Kapturem i udając, że ten wątek nie istniał, serwują nam niezwykle podobną historię, różniącą się szczegółami. Nie tego spodziewałem się po tak utytułowanych twórcach. Jakby tego było mało, w grze możliwe jest wejście w skórę Czerwonego Kaptura! Tylko ja nie kumam poczucia humoru developerów?
Dlaczego tak się stało? Reszta fabuły trzyma niezły poziom. Obiecałem spoilery odnośnie tożsamości Rycerza Arkham, więc powiem bardzo ogólnie: pierwsze spotkanie ze Strachem na Wróble w cztery oczy niesie ze sobą bardzo fajne konsekwencje dla reszty opowieści. Dobrze został przedstawiony i poprowadzony wątek następstw działań Jokera z poprzedniej gry. Komisarz Gordon i Wyrocznia w końcu grają ważne role w opowieści i biorą w niej czynny udział. Końcówka gry jest godnym zwieńczeniem kilku lat pracy nad trylogią. I akurat wątek tytułowej postaci trzeba było zerżnąć?
Na koniec dodam jeszcze, że wciśnięcie w ten sposób Jasona w uniwersum Arkham wiązało się z mnóstwem problemów, którymi Rocksteady nie zawracało sobie głowy. Nie było żadnej wzmianki o tej postaci w dotychczasowych grach. Rycerz Arkham ponoć sam przyjął taki pseudonim, ale co ma wspólnego Todd z więzieniem o tej nazwie? Nowy wróg miał mieć duży związek z dzielnicą z drugiej gry, ale w sumie kompletnie nie podjęto tematu. Batman kazał Alfredowi szukać potencjalnych podejrzanych wśród osób związanych z Arkham City, ale wierny lokaj jest bezsilny z takim tropem. No, nie dziwne, skoro tam nigdy nie było byłego Robina. Jak młokos zdobył całą tą armię i co go łączy ze Strachem na Wróble to również wielkie sekrety twórców.
Ponoć po premierze gry miał się ukazać komiks opowiadający historię Rycerza Arkham. Być może sprawi on, że część powyższych zarzutów nie będzie miała sensu. Jednak ja, jako nabywca gry, chciałbym dostać jakieś sensowne wyjaśnienie wydarzeń jakich jestem świadkiem.
No i żaden komiks nie zmieni faktu, że w najbardziej kluczowym fragmencie fabuły, Rocksteady praktycznie posunęło się do zwykłego plagiatu.