Rany kamieni – kolejny hit autora Chemii śmierci? - Tyon - 14 sierpnia 2015

Rany kamieni – kolejny hit autora Chemii śmierci?

Simon Beckett zyskał uznanie czytelników dzięki serii książek o doktorze Hunterze. Dokładne opisy niemalże każdego szczegółu zwłok sprawiły, że powieści jego autorstwa czytało się jednym tchem. Pełne tajemniczości, oscylujące na granicy pomiędzy thrillerem i kryminałem historie sprawiały, że bez zastanowienia sięgało się po kolejne, które wyszły spod pióra Becketta. Przyszła więc kolej na Rany kamieni, które ku mojemu zaskoczeniu nie były kontynuacją serii powieści o antropologu sądowym w roli głównej.

Nastrój tajemniczości, towarzyszący całej książce, odczuć można już na pierwszych stronach powieści. Głównym bohaterem bowiem jest mężczyzna, o którym nie wiemy zupełnie nic. Jedyną rzeczą, jaką dzieli się z czytelnikiem Beckett jest fakt, że główna postać przed czymś ucieka. Nie wiadomo jednak czy jest ona ofiarą, czy może sprawcą jakiejś zbrodni, na co wskazywałyby ślady krwi pozostawione w samochodzie. Wiadomym jest, że bohater nie może pod żadnym pozorem rzucać się w oczy. Z zarzuconym plecakiem biegnie w nieznane, by ostatecznie znaleźć się na pewnej tajemniczej farmie należącej do ojca i jego dwóch córek. Sean, bo takie imię nosi główny bohater powieści, nie jest pewny czy miejsce, do którego trafił, okaże się jego schronieniem. Na pozór nic nie wskazuje na to, by coś złego miało się przydarzyć, jednak intuicyjnie czuć, że rodzina skrywa jakąś mroczną tajemnicę.

W tym miejscu na pochwałę kolejny raz zasługuje pisarki kunszt Becketta, który jak widać nigdy nie zawodzi. Autor sprawia bowiem, że czytelnik czuje dokładnie to, co bohater i koniecznie chce poznać zarówno jego przeszłość jak i dalsze losy. Przewijający się lęk, niepokój i ucieczka przed tym co nieznane udzielają się na każdej stronie powieści, chociaż po wciągającym początku, dalsza część może niektórych rozczarować.

            Gdy zagłębimy się dalej w lekturę, wraz z bohaterem zostaniemy przeniesieni w zamkniętą przestrzeń rządzącą się własnymi prawami. Nie brak tu również wątków poruszających kwestie relacji damsko-męskich. Od tego jednak momentu wydaje się, że powieść zmienia swój charakter z kryminalnego na bardziej psychologiczny. Autor w wyraźny sposób stawia przed czytelnikiem szereg zagadek o charakterze czysto egzystencjalnym. W pewnym momencie losy głównego bohatera schodzą na drugi plan. Czytelnika bowiem bardziej zaczyna interesować skrywana przez rodzinę tajemnica niż „mroczna” przeszłość głównego bohatera.

            Rany kamieni to powieść, którą czyta się naprawdę szybko dzięki intrygującemu początkowi. Sama fabuła nie jest porywająca i w niczym nie przypomina scen z serii książek o doktorze Hunterze, jednak z pewnością dla zaspokojenia własnej ciekawości, wielu czytelników dotrwa do końcówki, która dorównuje pierwszym stronom powieści. Z punktu widzenia czytelnika ważne jest to, że postaci Becketa, podobnie jak w innych jego książkach, nie są mdłe, mają swoje charaktery i pomiędzy każdym z nich, rodzi się jakaś tajemnicza więź. Budzący grozę ojciec i jego dwie córki mimo tego, że nie przypominają typowo psychopatycznych postaci, są tak wyraźnie wykreowane, że intrygują równie mocno, co bohaterowie książek o doktorze Hunterze.  

Powieść tę ciężko zaliczyć do typowych kryminałów. Miłośników mocnych wrażeń i adrenaliny z pewnością Rany kamieni nie usatysfakcjonują. Z kolei ci, którzy lubią wątki psychologiczne, nie powinni czuć się rozczarowani. Powieść ta z pewnością jest dowodem niezwykłego talentu pisarskiego Becketa, jednak do mnie bardziej przemawiały te z serii o doktorze Hunterze. Całkiem możliwe, że odczucia te spowodowane są tym, że mimowolnie autor został przeze mnie w pewnym sensie „zaszufladkowany”, co sprawia, że  odczuwa się wyraźny brak tego, co pojawiało się w innych jego książkach.

Rany kamieni mogę z czystym sumieniem polecić tym, którzy liczą na szybką
i niezbyt zobowiązującą lekturę, bądź są po prostu fanami Becketta. Trzeba mieć jednak na uwadze fakt, że nie jest to do końca ten sam Beckett, którego znaliśmy wcześniej. Nie spotkamy tu bowiem makabrycznych scen i ociekających krwią historii jak to miało miejsce w poprzednich jego książkach. Z pewnością jednak dzięki mrocznym bohaterom i talentowi pisarskiemu, Beckett pozyskał fanów Ran kamieni, do których śmiało może zaliczyć również mnie. 

        

Tyon
14 sierpnia 2015 - 21:08