Halologia #7 - Zrozumieć Spartanina-117 - AleX One X - 29 września 2015

Halologia #7 - Zrozumieć Spartanina-117

Ponad dwa metry wzrostu. Praktycznie niełamliwe kości. Dwadzieścia milisekund potrzebnych na reakcję. Ciosy, które na miejscu zabijają najtwardszych komandosów. Charakterystyczne pancerze i wiwaty na polu walki. Legenda starożytnych Spartan.

Po takim wstępie dalibyście wiarę, że największą siłą super żołnierzy z serii Halo jest ich psychika?

Ten intrygujący wątek zostawimy na później, natomiast teraz postaram się wyjaśnić co takiego niezwykłego jest w największej nadziei ludzkości, określanej jako Spartanie.

Spartanie okazali się jednym z nielicznych asów w rękawie ludzkości w wojnie z obcymi, choć pierwotnie zostali stworzeni do tłumienia ludzkich rebelii.

Zacząć ten temat wypada od samego źródła, sięgającego dużo dalej, niż dziecięce lata słynnych żołnierzy. Należy wrócić do legendy Spartan. Standardową porcję banałów sobie daruję, bo chyba każdy kojarzy ten lud, określany mianem “najlepszych wojowników w historii” i ich epokowy wyczyn pod Termopilami. Holograficzny zapis tej bitwy to pierwsza lekcja sześcioletnich rekrutów. Sześcioletnich? Tak, nawet wiek rozpoczęcia szkolenia nawiązuje do starożytnych tradycji. Przyczyny są takie same jak tysiące lat wcześniej - to odpowiedni wiek do rozpoczęcia treningu na wojowników. Dodatkowo w tym przypadku, jak mówi sama doktor Halsey: “Młode umysły są bardziej podatne na indoktrynację, a ich ciała lepiej przystosowują się do zmian.” Brrr...

Doktor Halsey. Określa drugą generację jako "jej Spartanie."

To zdaje się dobry moment, by ujawnić ważny fakt z historii Spartan drugiej generacji: program ich szkolenia to żadna akademia wojskowa. Kandydaci są wyszukiwani pod względem istotnych cech fizycznych i psychicznych z całej znanej ludności, a później selekcjonowani na podstawie obserwacji. I ponownie - to nie jest powołanie do wojska. Uwaga - dzieci są porywane w własnych domów i zastępowane klonami, które mają umrzeć w ciągu kilku miesięcy. Zasadność takiego postępowania jest wysoce wątpliwa moralnie (to i tak za mało powiedziane), a jedyne usprawiedliwienie to szeroko rozumiane dobro całej ludzkości.

Dzieci były zastępowane przez klony, które miały umrzeć w ciągu kilku miesięcy.

Istotne jest jak morderczy trening ukształtował charakter tych nielicznych wybranych. Bardzo szybko okazało się, że wszelki opór jest bezcelowy, co nauczyło małolatów wykonywania rozkazów. Specjalne ćwiczenia bardzo skutecznie wpoiły rekrutom konieczność współpracowania. Gdy na jednym z pierwszych ćwiczeń na “placu zabaw” młody John ukończył najsprawniej zadanie i tak nie dostał obiecanego obiadu. Przez towarzyszy znalazł się w najgorszej drużynie, co wiązało się z faktem, że numer 117 zostawił ich w tyle. Inne przykłady to terenowe ćwiczenia, podczas których każdy z uczestników dostał fragment mapy. By ktokolwiek mógł dotrzeć do wyznaczonego celu konieczne było zebranie wycinków. Widać tu jak ewoluował charakter młodocianego Master Chiefa. Dzieciak, który kiedyś porzucił dwójkę współtowarzyszy podjął śmiałą decyzję, że wbrew zaleceniom (ostatni z rekrutów miał wracać do bazy na piechotę) dostarczy wszystkich kompanów do punktu zbornego.

By stać się ostatnią nadzieją ludzkości należało poświęcić nawet dzieciństwo.

Po tak specyficznym treningu każdy Spartanin drugiej generacji miał wpojony pociąg do działania. Nie potrafili się wycofać, porażki nie spowalniały ich dalszych starań, nie znosili bezczynności na statkach kosmicznych. Nawet podczas dekorowania orderami za zasługi, każdy z nich wolałby chwycić karabin i pobiec na kolejną misję. W desperackich czasach, gdy ludzkość przegrywała wojnę z Kowenantami, ich zapał do walki mimo wszelkich przeciwności, okazał się problematyczny w sytuacjach, gdy trzeba było uciekać przed wrogiem nie do pokonania. Między innymi dlatego tylu Spartan poległo podczas skazanej na niepowodzenie obrony planety Reach.

Statki odlatują, Spartanie zabezpieczają odwrót. Sami by się nigdy nie wycofali.

Na przykładzie Johna możemy też przyjrzeć się dokładności selekcji jakiej doktor Halsey poddawała kandydatów. Specjalnie wybrała się na rodzinną planetę kandydata, by zbadać czynnik który najtrudniej zmierzyć - szczęście. Jednorazowy eksperyment z grą “orzeł czy reszka” musiał wystarczyć. W tym akurat przypadku, obiekt obserwacji był wyjątkowo sprawnym osobnikiem, nawykłym do wygrywania z rówieśnikami. By osiągnąć sukces należało utwierdzić go w przekonaniu, że “zawsze wygrywa”.

Pierwszej poważnej porażki doświadczył w wieku 14 lat, gdy w projekcie Spartan II doszło do etapu operacji i augmentacji. Do ciał nastolatków wprowadzono eksperymentalne specyfiki, zastymulowano przyrost tkanki mięśniowej, wyostrzono wzrok, wzmocniono kości, czy uodporniono ich psychicznie. Zabiegi były tak groźne, że z ponad siedemdziesięciu rekrutów sukces zanotowano u około połowy. Organizmy części osób nie wytrzymały, inni utracili sprawność bojową. Nawet osoby, których przypadki uznano za sukces, zostały obciążone licznymi negatywnymi skutkami ubocznymi zmian. Należą do nich między innymi skłonności socjopatyczne, czy zmniejszony popęd seksualny. Dlaczego młody John traktował utratę kompanów jako własną porażkę? Po ośmiu latach szkolenia młodego umysłu, ten przestawił się już na myślenie typowo wojskowe i gdy leżąc na stole operacyjnym usłyszał rozkaz “masz przeżyć”, potraktował to jako polecenie przełożonego i uznał za kolejną misję. To, że jako dowódca wrócił z niej jedynie z połową towarzyszy było dla niego bolesną lekcją, nawet jeżeli nie miał na to żadnego wpływu.

Master Chief jest małomówny? Tak naprawdę nie ma gadatliwych Spartan.

Ten sposób myślenia jest niezwykle istotny by zrozumieć psychikę nowo wyszkolonych Spartan. Niejako plamą na życiorysie Master Chiefa, jest incydent na sali ćwiczeń, mający miejsce niedługo po przyswojeniu przez jego ciało ulepszeń. Gdy doszło do przepychanki między czternastolatkiem (którego obecna fizjonomia odpowiadała osiemnastoletniemu atlecie), a czterema doświadczonymi komandosami ODST, zaingerował sierżant nie mający wiedzy na temat doświadczeń Johna. Zamiast rozdzielić uczestników bójki, stwierdził, że jeżeli chcą się bić, niech to zrobią na ringu. Młodociany Master Chief, który miał wątpliwości jak zareagować na wrogość komandosów, po wyraźnym poleceniu od wyższego stopniem uznał to starcie za kolejną misję, a napastników z wrogów, których należy zneutralizować. Żaden z weteranów nie przeżył walki z czternastolatkiem, nawet pomimo faktu, że stawili mu czoło razem. Numer 117 nie miał wyrzutów po tym co się stało. Nauczono go, że liczy się tylko misja i to by jego ludzie z niej wrócili.

Jako narzędzie do obrony ludzkości, John zaliczył zadanie wzorowo. Jako człowiek był już stracony.

Dzięki Master Chiefowi możliwe było zakończenie wojny z Kowenantami i zneutralizowanie zagrożenia ze strony Potopu.

Jaki Master Chief jest, każdy widzi (jeżeli grał). Małomówny, oddany żołnierz, przyzwyczajony do wygrywania. Takie podejście było jednak uzasadnione, ponieważ spartańskie ulepszenia tylko wzmocniły wyjątkowego młodzieńca, który już w dzieciństwie wykazywał się zasadną pewnością siebie. W ostateczności okazał się najlepszym możliwym wyborem na zbawcę ludzkości.

To temu przyjemniaczkowi przypadło parszywe zadanie "upolowania" bohatera ludzkości.

PS. Warto pamiętać o tych wszystkich czynnikach, które ukształtowały Master Chiefa, w kontekście jego nadchodzącej konfrontacji ze Spartaninem Locke’iem. Były agent ONI należy do najświeższej - czwartej - generacji super żołnierzy, którzy ulepszeniom zostali podani po służbie wojskowej, wywiadowczej, czy innej karierze w armii UNSC. Oznacza to, że zachowali dziecięce lata, rodziny, mieli wybór w kwestii samokształcenia. Jeśli więc ktokolwiek z Was za niemal równy miesiąc będzie ścigał Master Chiefa w skórze Locke’a, pamiętajcie o tym, co czyni Johna-117 tak wyjątkowym.


AleX One X
29 września 2015 - 10:54