Disney pokazał światu oficjalny plakat z siódmego epizodu Star Wars. Zaraz, ale czy aby na pewno siódmego, bo na plakacie zabrakło cyferki. Jednak oryginalne plakaty do starej trylogii też jej nie posiadały, więc bez paniki. Bardziej interesujące jest to ustrojstwo w tle. Gwiazda Śmierci ver. 3.0? Jeżeli tak, to taki rafurbishing pomysłów chyba mi się nie podoba. Sam nie wiem...
Co poza tą wielką kulką w tle? Równouprawnienie płci, widać że kobieta będzie grać pierwsze skrzypce. Mnie pasuje, strasznie zanudzały te wszystkie wyliczenia z poprzednich filmów ilu to facetów przypada na dwie laski. Równouprawnienie przejawia się także w postaci aktora Boyegi, czyli czarnoskórego bohatera. Będzie film poprawny politycznie. Cóż, takie czasy, taki Disney i taka bajka. Żadne zaskoczenie, ale to dobrze. Od początku czarnoskóry szturmowiec zupełnie mi nie przeszkadzał.
W centrum Harrison Ford ze zmarszczkami i Carrie Fisher bez zmarszczek, za to z fryzurą a'la Tina Turner (gdyby ją trochę przesunąć na czoło). Nie ma Marka Hamila, a więc starego Mistrza Jedi w filmie będzie bardzo niewiele. Tak myślę. Obok R2D2 stoi jakiś gnomi okularnik przypominający mi niefajne Mroczne Widmo. Niefajnie. A może fajnie, w końcu J.J. to nie wujek Lucas. BB8 to wiadomo, nowa robocia gwiazda, która ewidentnie przyćmi wycofany duet R2D2 i C-3PO. Sokół Millenium, X-Wingi, TIE Fightery, Star Destroyery, nowi szturmowcy i ich szef w pelerynie. Tu standard.
Nad całością dominuje Kylo Ren. Nowy czarny charakter na razie nie straszy i nie ma startu do Vadera. Ale to na razie. Może po premierze, 18 grudnia, jak już zostanie umieszczony w odpowiednim kontekście, zacznie straszyć?
No jak, zacznie czy nie? Będzie nowa klasyka czy klops? Jeszcze dwa miesiące do premiery. Damn...