Oficjalnie stałem się bezguściem - wrażenia po Batman v Superman - AleX One X - 29 marca 2016

Oficjalnie stałem się bezguściem - wrażenia po Batman v Superman

Czekałem na ten film. Jako fan Marvela, który wciągnął się w czytanie komiksów dzięki filmom, miałem wielkie nadzieje, że obok MCU wyrośnie drugi moloch i dobre, superbohaterskie kino zdominuje najbliższe lata. Dodatkowo, byłem jedną z osób, którym mimo kretyńskiego scenariusza przypadł do gustu poprzedni film o Supermanie - Człowiek ze Stali. Kiedy więc internet zalała fala fatalnych ocen, a Ben Affleck przyczynił się do powstania nowego memu (“I agree”), poczułem niesmak i pewne wewnętrzne przeczucie, że Warner i DC muszą się jeszcze wiele nauczyć zanim dogonią Marvela. W związku z powyższym, niezwykle trudno było mi się wybrać do kina z otwartym umysłem. Rozpocząłem oglądanie oczekując najgorszego.

Dałem sobie spokój po pierwszej scenie…

Bardzo podoba mi się zwrot jaki nastąpił w filmach DC i Marvela, który bardziej dopasowuje je do realiów kinowych. W Avengers 1 i 2, w Zimowym Żołnierzu, czy Człowieku ze Stali ocaleni mieszkańcy stali uśmiechnięci z ruinami miast w tle, co jest zjadliwe w komiksach, ale na wielkim ekranie zaczynało kłuć w oczy. Na szczęście w MCU zwrócono na to uwagę i będzie to jedną z przyczyn wprowadzenia kontrowersyjnej ustawy o rejestracji, zaś w świecie Warner/DC bezmózga demolka z końcówki ostatniego filmu o Supermanie w końcu jest obiektem sporów i jedną z przyczyn zbrojenia się Batmana. I to właśnie w pierwszej scenie filmu (nie licząc wprowadzenia z nazwiskami) znów widzimy walkę z Zodem, jednak z perspektywy mieszkańców, którzy najbardziej wtedy ucierpieli. We wszystkim ma udział Bruce Wayne i oglądając tę demolkę jego oczami można zrozumieć niechęć Batmana do Supermana.

W tym momencie byłem całym sercem za zneutralizowaniem Supermana.

Ben Affleck wypada świetnie i całkowicie go kupuję w roli najbardziej rozpoznawalnego superbohatera w historii. Inteligentny, dociekliwy, trochę paranoiczny, straumatyzowany (chyba nie ma takiego słowa…) i zabójczo skuteczny. No właśnie - zabójczo. Batmana zawsze widziałem jako bohatera idącego trudniejszą droga i nie pozwalającego sobie na zabijanie. A w tym filmie Affleck z pewnością posłał kilku zbirów do kostnicy. Może to problem z przedstawieniem tej postaci na dużym ekranie, bo zarówno u Nolana jak i Burtona Mroczny Rycerz miał kilka istnień na sumieniu. Na szczęście pokuszono się o kilka komiksowych rozwiązań, jak Batman przelatujący przez szyby, czy rozwalający kilkunastu wrogów naraz. Kreacja tej postaci jest wysoko na liście zalet tego filmu.

Batman jak wyjęty z komiksu Millera.

W końcu kupiłem Henry’ego Cavilla jako Clarka Kenta i Supermana, bo wydaje się, że aktor rozkręca się w tej roli. Wciąż jest on dziwną wersją tej postaci (zbyt wiele ludzi ginie przez niego, ma pretensje do Batmana o bycie ponad prawem, nie radzi sobie z negatywnym odbiorem swojej działalności), jednak przez cały trwania seansu nie było mowy by pomylić go z kimś innym. W pewnym momencie Bruce oskarża go o brak odwagi i nawet to pasowało do dotychczasowych perypetii Supermana, ale niezwykle podobało mi się jego zachowanie w obliczu silniejszego przeciwnika, gdy musiał wykazać się najprawdziwszym męstwem.

Jessie Eisenberg jako Luthor to… kompletne pudło. Nie udało mi się domyślić czemu chce zabić Supermana, jest dziwną wariacją na temat Jokera, a na koniec i tak okazuje się, że prawdopodobnie jest obłąkany. Liczę, że zostanie w kolejnych filmach zastąpiony, bo wszystko co zrobił tutaj mogłaby też zrobić bardziej klasyczna wersja Lexa. Kilka jego one-linerów było mocno wymuszonych i napisanych ewidentnie pod zwiastuny.

Tutejszą Lois Lane nie za bardzo kupuję, Alfred wypadł świetnie mimo różnic względem oryginału, a Wonder Women nie za bardzo miała sens w tym filmie i służyła tylko teasowaniu swojej solowej produkcji.

Ktoś wpuścił Eisenberga na kasting i powiedział sobie "Tak. To będzie dobry Luthor."

Jeśli chodzi o samo starcie:

Podobał mi się sposób w jaki Batman został popchnięty do podjęcia działań przeciwko Supermanowi.

Nie podobała mi się mało subtelna manipulacja stojąca za udziałem tego drugiego w konflikcie.

Podobała mi się przyczyna zawieszenia broni między bohaterami. Sprowadzało się to do przypadku, ale ustanowiono go dawno temu w komiksach, więc mnie nie razi.

Nie podobał mi się fakt, że Batman nie daje Supermanowi dojść do głosu, przez co całe nieporozumienie się przeciąga.

Podobał mi się przebieg walki, który automatycznie postawił Bruce’a na równi z Clarkiem na resztę filmu.

Nie podobało mi się, że bohaterowie nie mieli ani sekundy na zamienienie paru słów gdy już stanęli ramię w ramię.

Bardzo podobały mi się nawiązania do Powrotu Mrocznego Rycerza (który dopiero niedawno nadrobiłem), czyli podstarzały Bruce Wayne, zbroja Batmana, walka z niepokonanym herosem, gadżety przypominające broń palną, czy efekt uderzenia w Supermana pociskiem atomowym.

Inspiracją dla filmu był naprawdę kultowy komiks.

I w końcu muszę pochwalić ten film, że świetnie zapowiada całe nadchodzące uniwersum, bo można z niego płynnie przejść do Ligi Sprawiedliwości, do ciekawie zajawionej opowieści z przeszłości Wonder Women, czy szeregu innych produkcji. Świetny jest zwłaszcza fragment z podróżą w czasie, która przecież jest tak powszechna w komiksach, że tu kompletnie mi nie przeszkadza. Przeszkadza za to coś innego: przeginanie ze snami. Mamy koszmar o postapokaliptycznym Batmanie, który nic nie wnosi do opowieści (ładnie wyglądał na trailerach), a później denerwujący przypadek gdy bohaterowi śni się… że się budzi. A gdy sny mają sny…

Z otwartymi ramionami przyjąłbym zapowiedzianą Ligę Sprawiedliwości, ale w obliczu porażki BvS już nie wiadomo jak to będzie z tym uniwersum.

Jestem pod dość dużym wrażeniem tego filmu, więc wychodząc z kina zachodziłem w głowę “Czy cały świat oszalał?” Oczywiście odpowiedź jest dużo prostsza i stąd wziął się tytuł tego wpisu, niemniej nie zmienia to faktu, że chciałbym zaapelować do wszystkich, których zniechęciły niskie oceny tego filmu: Odwagi! Jeśli planowaliście wyjście do kina, a teraz panicznie odwołujecie rezerwacje, to sprawdźcie to na własnej skórze. Ja podjąłem właśnie taką decyzję i jestem usatysfakcjonowany.


PS. Muszę przyznać, że pod względem wizualnym jest to najlepiej wyglądający film superbohaterski w historii. Marvel może się schować...

AleX One X
29 marca 2016 - 16:05