Deep Web
Głębokość oceanów i innych wód otaczających nas jest mierzony w klasycznie w metrach (opcjonalnie stopach czy innym systemie miary, który jest domyślny dla danego regionu), lecz w tym wypadku ciężko zasugerować w jaki sposób sprawdza się jak daleko się zanurkowało. Tym zabawniej ogląda się portale społecznościowe na których 90% użytkowników przerzuca się tym jak hardcore-owym kolesiem się nie jest w tym internetowym światku. Tu należy w takim razie postawić sobie zasadnicze pytanie: Czy Deep Web jest nadal Deep?
Podstawą do zrozumienia tematu jest ustalenie gdzie zaczyna się Deep Web. Jak w każdym przypadku opisanie zjawiska internetowego nie jest jednoznaczne i zawsze pozostawia furtki do własnego definiowania. Tym „głębokim internetem” w najcelniejszej definicji jest to ukryta część sieci możliwa do odkodowania przy pomocy specjalnego programu (oczywiście nazwy nie podam, ale mogę zdradzić, że nazwą jest liczba pojedyncza torów), ale w naszym polskim społeczeństwie internautów przyjęło się mawiać, że jest to ta czarna strona internetu, w której paskudni ludzie obrażają na co dzień papieża i spełniają się poprzez denerwowanie innych i samozadowolenie fizyczne, prawda natomiast jest zupełnie inna.
Wyżej przedstawiony diagram, nie jest poparty konkretnymi danymi, ale ma na celu pokazanie w czym będziemy się poruszać. Około 70% całego internetu stanowi przemysł pornograficzny, około 10% to są dane, z których korzysta się na co dzień jako zwykłych stron, kolejne 10% to strony wymarłe lub po prostu pofragmentowane informacje. No i zostaje oderwane od całości 10% czyli miks tego wszystkiego wzbogacony o nielegalne usługi. Zdaje się, w takim razie, że jest to jak jakiś podziemny rynek przestępczy, ale to nie jest w pełni prawda. W dużej mierze to prawda, lecz Deep Web stanowi schronienie dla wielu aktywistów, którzy nie chcą wychodzić z podziemia z przyczyn znanych tylko dla nich. Po za tym istnieje tam spora grupa czynnych członków grupy Anonymous, mianującej się strażnikami internetu. Co ciekawe mostem między tym co mamy w naszej przeglądarce, a tym co można odkodować programem wspomnianym wcześniej jest 4chan, o którym też na pewno pojawi się tekst. Z pozoru głupi imageboard, który jednak stanowi swoiste sito, wrzucając co niektóre pokrętne informacje, ale filtrując (w jakimś procencie) ten kontent, który przekracza granice dobrego smaku, o ile w przypadku 4chana można o czymś takim mówić.
Za sobą mamy próby zdefiniowania i umiejscowienie zjawiska Deep Web w przestrzeni internetowej, teraz pora przedyskutować cel istnienia, o którym już w jakimś stopniu wspomniałem. Jakkolwiek, ktokolwiek chciałby kogokolwiek przekonać o słuszności istnienia tego zjawiska, nie znajdzie żadnego sensownego argumentu. Wszelkie gadanie, że jest to ostatnia ostoja wolnego internetu, może zostać obalone przytaczając przykładowe strony: Cannibal Cafe- Przyjdź pogadaj i daj się zjeść czy Silk Road- narkotykowe allegro, na szczęście obie wyżej wymienione strony już nie istnieją, ale nie smak pozostał. Promil legalnych danych w tej części internetu jest tak maleńki, że nie stanowi żadnego dobrego argumentu dla obrony. Co ciekawe, większość państw nie walczy z tym procederem, jedynie kto posiada instrumenty mogące sobie poradzić z tym procederem jest CIA pochodzące jak wiadomo z USA, czyli ojca Deep Webu (Hipokryzja? Nie stwierdzono!). Tak moi mili Głęboki internet lata temu miał służyć jako specjalne miejsce dla armii Stanów Zjednoczonych, dlatego namierzenie kogokolwiek jest tak trudne. Od pierwowzoru Deep Web nie różni praktycznie niczym... DZIĘKI USA!
I teraz pora na wielki finał: Czy Deep Web jest nadal Deep? Odpowiedź brzmi: NIE. Dlaczego? Ponieważ mogę o tym pisać. Jeżeli używamy sformułowania związanego z głębią, mamy na myśli coś tajnego i będącego nie możliwego do osiągnięcia dla przeciętnego zjadacza chleba, a w tym przypadku każdy (PODKREŚLAM KAŻDY) może wpisać sobie w wyszukiwarce: Jak wejść na Deep Web i voila! Jesteśmy w tym mrocznym miejscu. Trudne? Nie. Tajne? Tym bardziej odpowiedź negatywna. Konkluzja: Deep Web nie jest Deep, a każdy kto sili się na stwierdzenie, że jest on weteranem internetu powołując się na ten argument jest kompletnie w błędzie, oznacza to tylko tyle, że był mniej leniwy niż inny i przeczytał artykuł na Wikipedii, po czym przeszedł przez krótki Tutorial i zrobione.