Niektórzy kochają gry korzystające z silników RPG Maker i ochoczo przechodzą dziesiątki tytułów niewiele sobie robiąc z oczywistych problemów tychże produkcji, jak częsta konieczność bezsensownego szwendania się po nieinteraktywnym otoczeniu, nagromadzenie monotonnych, turowych walk obejmujących dziesiątki nieprzydatnych umiejętności, liniowe fabuły czy częste ograniczanie się do archetypów i banałów z kultury anime. Nie dziwi, że znacznie więcej osób woli nie ryzykować i unika bawienia się nawet powszechnie pozytywnie ocenianymi produkcjami z tego nurtu.
Incitement 3 („Podżeganie 3”?) jest jednak wart polecenia nawet sceptykom. Zachowuje klasyczny, „RPGMmakerowy” smak, ale też wprowadza kilka nowości i choć nie osiąga perfekcji, pozostaje niezbyt znanym skarbem z kolekcji tego silnika.
Warto zaznaczyć, że wchodzimy tu głęboko na ziemie Indian – zarówno twórcy, jak i dystrybutor na Steamie specjalizują się w małych RPG-ach i Incitement 3 ma na tej platformie jedynie 36 ocen. Brak recenzji na Metacriticu. Kosztuje dziewięć euro (sam dostałem ją w wyprzedaży za pięćdziesiąt centów – pojawia się też w bundlach), choć trwa jedynie nieco ponad sześć godzin.
Jest to niepoważna cena, lecz czai się w tym pozytywna ciekawostka – produkt ten powinien nazywać się Inictement Trilogy, gdyż w pobranym katalogu znajdują się jeszcze mniej znane Incitement i Incitement 2. Sam tego nie zauważyłem i od razu zagrałem w trójkę, co wcale nie przeszkodziło mi w czerpaniu z niej frajdy, choć nie da się ukryć, że niektórzy członkowie drużyny (a mamy ich wcale sporo) zdają się nieco niedopracowani i niezbyt wyróżniający się z tłumu, gdyż zapewne zostali szerzej zarysowani we wcześniejszych częściach serii. Mimo to głównymi atrakcjami gry są jej fabuła, świat i walki, toteż większe skupienie się na bohaterach uznałbym tu prędzej za dodatkowy walor, niż konieczność. To, co mamy, nie jest w żadnej sposób urągające grze – po prostu mogło być lepsze.
Gra toczy się w nieokreślonej części kosmosu w nieznanej przyszłości, na terenach kontrolowanych przez potężną cywilizację kosmitów, którzy dopiero rozpoczynają włączać homo sapiens sapiens i innych Obcych do swojego grona, niepewni, na co te gatunki stać i czy potrafią się zaadoptować do funkcjonowania w nieojczystym społeczeństwie. Przewijający się przez grę wątek rasizmu jest częścią starcia między konserwatywnymi, niechętnymi obcym cywilizacjom kosmitom, a tymi bardziej postępowymi, którzy chętnie nawiążą kontakt z innymi planetami… porywając ich mieszkańców choćby i nie pytając nikogo o zgodę. Cała trylogia Incitement skupia się na związanymi z tym sporem aktami terrorystycznymi, którym gracz, dowodząc grupą… hm… żołnierzy? Komandosów?, ma obowiązek zaradzić
Niestety nie otrzymujemy możliwości wpływania na historię naszymi decyzjami, choć to od nas zależy, ile czasu zabierze nam gra – okrycie garści misji pobocznych wymaga zagadywania do każdej postaci niezależnej na naszej drodze i trzeba się nieco wysilić, by te questy odblokować, zaś pod koniec gry mamy do wyboru natychmiastowe wyruszenie do finalnej lokacji lub rozegranie jeszcze kilku misji militarnych, które mają pomóc nam w ostatecznym starciu z terrorystyczną bojówką. Niemniej pozostajemy biernymi widzami toczącej się niezależnie od nas fabuły. Rolą gracza jest przede wszystkim przeprowadzenie swej ekipy przez zbiór misji i związanych z nimi walk.
I walki – o co w świecie gier na silniku RPG Maker trudno – są zaskakująco udane. Zachowano najbardziej charakterystyczne elementy: hapeki, optymalizację postaci przy pomocy przedmiotów i ich wzmocnień, ożywianie poległych postaci, różne typy obrażeń (jak „fizyczne, ogniste, energetyczne”), sporą kolekcję umiejętności (a większość z nich nawet nie jest bezużyteczna, co jest sporą niespodzianką), podział na tury i fakt, że przez co nudniejsze starcia możemy przejść klikając w kółko komendę bazowego ataku. Wprowadzono jednak bardzo ciekawe mechanizmy, które niejako zastępują standardową dla gier tego typu „manę”.
Obecne są standardowe cooldowny – z większości silnych umiejętności możemy korzystać jedynie co kilka tur. Co nawet ważniejsze, każda postać ma swój zasób „amunicji” – tutejszej many, która nie regeneruje się z czasem i wymaga albo przeładowania zakupionego wcześniej magazynku (mikstury many), albo skorzystania ze specjalnego automatu z amunicją, który ciężko znaleźć podczas naszych misji.
Niektóre umiejętności wymagają za to specjalnych typów pocisków, które znajdujemy jako łupy, ale częściej musimy je kupować. Nierzadko musimy decydować, czy wolimy przyjąć na klatę nieco obrażeń (co może utrudnić kolejne walki), by zachować specjalne pociski, czy może skorzystać z pocisków, by zachować amunicję na kolejną turę, gdy będziemy mieli znowu dostęp do specjalnego ataku…
Pojawiają się zresztą całkiem fajne umiejętności, które są tym silniejsze, im więcej postać ma punktów trafień lub amunicji pod ręką. Także przeciwnicy wymagają czasem użycia umiejętności na przykład takich jak Hakowanie, które pozwalają niszczyć bariery ochronne naszych przeciwników.
Dość powiedzieć, że gdy do tego dołożyć konieczność kupowania nowych pancerzy i broni, jest to jeden z niewielu cRPG-ów, w których pieniądze naprawdę mają znaczenie i szybko się kończą.
Choć niektóre walki bywają za proste i wydają się niepotrzebne, jest to w gruncie rzeczy świetny system, który zabrał grafikom sporo czasu związanego z animacją każdego typu przeciwnika. Choć jest to jedna ze starszych wersji silnika RPG Maker, jej walki należą do jednych z najlepiej animowanych, jakie w tym nurcie widziałem.
Efektem tego wszystkiego jest połączenie udanej, futurystycznej – choć nieinteraktywnej – opowieści (bez bzdur typu „nastoletni bohater znajduje magiczny naszyjnik i musi go wcisnąć w potężny kryształ by uratować świat”), ładnej animacji, dobrze przemyślanych walk wyciskających siódme poty z silnika RPGM i solidnej oprawy muzycznej (choć można by jeszcze podrasować efekty dźwiękowe). Także lokacje są wcale szczegółowe i ciekawie równoważą krajobraz zniszczenia z próbami utworzenia świata, który wywoła w nas sympatię i o który chcielibyśmy walczyć – choć myślę, że jeżeli ktoś podobnie jak ja pominie pierwszą i drugą część gry (przypomnę – dostępne w katalogu z grą), raczej nie zdąży się aż tak zaangażować.
Nie jest to dość, by zamienić Incitement 3 w nieśmiertelnego klasyka, ale na szczęście twórcy postanowili skończyć grę bez wydłużania jej ponad potrzebę. Historia przedstawia tylko to, co konieczne i jest niczym średniej długości serial. Chętnie bym zobaczył zamianę mniej potrzebnych walk na dodatkowe dialogi przedstawiające osobowości naszej drużyny, ale w gruncie rzeczy Incitement 3 – zwłaszcza zdobyty w promocji – jest świetnym sposobem na spędzenie wolnego dnia, o ile lubi się liniowe, strategiczne RPG i światy s-f.
No chyba że jest się jedną z osób bojkotującą ten silnik za to, że wiele z jej gier to śmieci, jak pan poniżej…