Netfliksowy serial Love - twórca Wpadki znowu opowiada o miłości - Klaudyna - 4 sierpnia 2016

Netfliksowy serial Love - twórca Wpadki znowu opowiada o miłości

Hollywood przyzwyczaiło nas do pewnego typu opowieści o miłości. Piękna ona, piękny on, a siłą popychającą ich ku sobie - przeznaczenie! I mimo przeciwności losu, mimo że zawsze coś im staje na drodze, ich miłość bezwarunkowo wygrywa. A wszystko podane w estetycznej, uniwersalnie pięknej konwencji. A gdyby tak... odrzeć miłość ze wszystkich dotychczasowych schematów i zostawić ją surową i gorzką? Tego próbował dokonać Judd Apatow w serialu Love. Jak wyszło?

Na początku warto nadmienić, że jestem absolutną fanką serialowego dokonania Apatowa, jakim było Freaks and Geeks. Jakiś czas temu sięgnęłam po tę produkcję po raz kolejny i okazało się, że w dalszym ciągu historia bawi, urzeka no i oczywiście wprowadza w stan drobnej nostalgii. Tym razem Apatowa nie interesują nastolatkowie, a dojrzali już ludzie. Bo trzydziestolatkowie powinni być dojrzali - przynajmniej w teorii.

Mickey i Gus mają względnie poukładane życia, jednak jak to w filmowej rzeczywistości - coś musi się spektakularnie z...epsuć, żeby dwoje bohaterów mogło się spotkać. Mickey (Gillian Jacobs) jest piękną, ale problematyczną dziewczyną. Ma trudności w utrzymywaniu normalnych relacji z otoczeniem. Jej związki są dziwne, przyjaźnie egoistyczne i jednostronne. Ze słabością do wszelakich używek poszerza grona różnych grup terapeutycznych. Czasem ma się wrażenie, że trudno jest jej wytrzymać z samą sobą. Gus (Paul Rust) z kolei nie jest typem przystojniaka. Brakuje mu pewności siebie, nie ma w sobie siły przebicia. Jednak mimo to rozsiewa wokół siebie przyjazną aurę i ludzie go lubią. Pracuje jako nauczyciel na planie serialu i marzy, by w przyszłości zasilić ekipę scenarzystów. Mamy zatem dwie skrajne osobowości.

Co się wydarzy, gdy ścieżki Mickey i Gusa się przetną? On trochę się w niej zakocha, ona trochę też, ale do miłości prowadzi długa i kręta droga z wybojami. Każde z nich niesie bagaż swoich doświadczeń i lęków. Obojgu łatwiej jest uciekać od problemów niż się z nimi mierzyć. Ideały raczej ich dzielą, niż łączą. A przede wszystkim – boją się własnych emocji i zaangażowania, których niby pragną, ale… zawsze pojawia się jakieś ALE! W związku z powyższym cierpliwość zostanie wystawiona na próbę – nie tylko bohaterów, ale i widzów. Bo ten duet czasem działa na nerwy.

Prócz skrajnych osobowości bohaterów, ton akcji również nakreślony jest podobny sposób. Raz jest lekko i zabawnie, a chwilę później robi się naprawdę poważnie. Gus i Mickey są młodzi, a wedle hollywoodzkich prawideł – powinni być szczęśliwi. Niestety, mimo okraszania sytuacji dużą dawką humoru, odkrywamy jak bardzo skomplikowane i osamotnione jednostki stanowią nasz duet. I niewątpliwie to sprawia, że czujemy z nimi większą więź. Stają się bliżsi, dzięki swoim wadom.

Love jest niewątpliwie ciekawą produkcją, jednak mam wrażenie, że nie zostaje w głowie na dłużej. Chwilę się pośmiejemy, trochę zafrapujemy, ale po seansie wrócimy do swojej codzienności bez żadnej głębszej refleksji. W tematyce dylematów damsko-męskich nadal moim faworytem pozostaje Master Of None. Zarówno Love, jaki i serial z Azizem Ansarim, doczekają się kolejnego sezonu w 2017 roku. Wtedy okaże się, czy ten pierwszy stanie się produkcją jeszcze lepszą (bo potencjał przeceież ma), zaś czy ten drugi utrzyma bardzo wysoki poziom już znanego nam 1. sezonu.

Klaudyna
4 sierpnia 2016 - 14:30