Rozpoczyna się kolejna wojna o Graala. Właściwie nawet nie, bo Fate/zero jest prequelem opisywanego już przeze mnie Fate/stay night... Hmmm, rozpoczyna się poprzednia wojna o Graala :P Do walki stanie siedmiu mniej lub bardziej utalentowanych magów, a wesprą ich powracający do życia bohaterowie dawnych czasów. Jeśli komuś wydawało się, że w poprzedniej części trochę zlano postacie herosów walczących o Graala to tutaj spotka się z całkiem nową jakością i zapewne będzie oglądać całość z wielkim bananem na twarzy. Zapraszam.
Anohana: The Flower We Saw That Day | Ano Hi Mita Hana no Namae o Bokutachi wa Mada Shiranai to stosunkowo krótka (11 odcinków) seria anime pokazująca w lekki, przyjemny i „słoneczny” sposób zmagania grupki licealistów z traumą ciągnącą się za nimi od dzieciństwa.
Jintan, Anjo, Yukiastsu, Tsukuro i Poppo mieli kiedyś przyjaciółkę Menmę, z którą wszyscy razem dokazywali, biegali po lasach i spędzali czas w swej tajnej kryjówce. Niestety pewnego letniego dnia wpadła do pobliskiej rzeki po to, by nigdy już z niej nie wypłynąć. Obróciło to życie wszystkich do góry nogam, a zwłaszcza Jintana, który wciąż ją widzi…
Fate/Stay night to anime oparte na motywach gry z gatunku visual novel pod tym samym tytułem. Sama gra jest podobno średnia (słyszałem nawet, że potwornie nudna), ale anime wyszło z tego całkiem niezłe! Historia opowiada historię uwikłania się pewnego japońskiego nastolatka (uczeń liceum więc nie taki znowu dzieciak) w konflikt, którego stawką jest położenie łap na Graalu będącym jakoby wszechmocnym artefaktem zdolnym spełnić dowolne życzenie jego zdobywcy, ale gdy gra idzie o tak wysoką stawkę możecie być pewni, że konsekwencje przegranej mogą być dramatyczne. Zwłaszcza, że wycofać się nie można...
Kiedy spytasz mnie czy lubię anime odpowiem „Tak”, po chwili dodając wymowne „ale stare”. Nie podobają mi się serie, które powstały w ostatnich latach (szczerze? w większości są to rzeczy zrobione po 2000 roku), nie potrafią po prostu przykuć na dłużej mojej uwagi. Poza tym cierpią na tą samą przypadłość co nowe amerykańskie komiksy – czyli natrętnie komputerową kreskę i kolory, które biją syntetykiem. W kwietniu zadebiutowała jednak adaptacja pewnej mangi opowiadającej o rozpaczliwej walce ludzi z gigantami. I wygląda na to, że jest pierwsza nowość od lat, którą wpuszczę pod swój dach, użyczając koca i nalewając herbatki. Widać, że ktoś w końcu zebrał rewelacyjny kolektyw i zrobił z niego użytek. Fani efektowności zakochają się zresztą od pierwszego wejrzenia w Attack on Titan/aka Shingeki no Kyojin, które już samym openingiem pompuje do żył czysty, bojowy patos:
Początek jest prosty, niczym wywiad ze starszą kobietą, niegdyś znaną aktorką. Jednak kiedy rzeczywistość miesza się ze wspomnieniami, a opowieść wciąga dosłownie reporterów i pozwala im doświadczyć historii i stać się jej częścią, okazuje się, że ta z pozoru nieskomplikowana historia jest czymś znacznie więcej...
Wielu muzyków śpiewa o jednej miłości, koncepcie do którego sam się przychylam – trudno jednak przenieść tak trudną do uchwycenia ideę na inne media. Spośród filmów jakie widziałem najbardziej urzekło mnie podejście pana Miyazakiego, reżysera m.in. Mój sąsiad Totoro, obrazu ciepłego, mądrego i zdecydowanie ponadczasowego.
Wyobraźcie sobie życie dwóch dziewczynek przenoszących się na japońską wieś, na której wciąż panuje sporo zabobonów oraz silna wiara w moce natury. Pewnego dnia młodsza z nich zauważa małego, włochatego duszka lasu przypominającego skrzyżowanie królika z niedźwiadkiem. Oczywiście zaczyna go śledzić, wchodzi w krzaki i nagle spada na brzuch wielkiego Totoro – futrzastego pana lasu dbającego o otaczającą go przyrodę…
Na pewno.
Akira to przełomowa adaptacja komiksu Katsuhiro Otomo, człowieka który odpowiadał również za przeniesienie go na ekran. Z pewnoscią jest to przełomowy obraz dla anime, cyberpunku i kina końca lat 80tych. Kultowa do granic możliwości mieszanka zniszczonego Neo Tokio szykującego się do zorganizowania pierwszej po trzeciej wojnie światowej Olimpiady i eksperymentów związanych z odnalezieniem cząstki boga w człowieku nie jest filmem koło którego przechodzi się obojętnie.
To właśnie Akira i Ghost in the Shell na dobre przetarły szlaki poważnej japońskiej animacji na Zachodzie. Wobec tych dzieł nikt już nie mógł już zasłaniać się ignorancją i momentalnie dołączyły do grona produkcji, które wpłynęły na rozwój światowego kina. Na razie skupmy się jednak na historii młodego szefa gangu motocyklowego, Kanedzie.
ZINTERNETU to niesamowicie sprytnie nazwana forma wpisów (ma w sobie „zin”, „internet”, „u” i odpowiedź na pytanie „skąd to wziąłeś?” - po prostu mózg wybucha) w których będę udostępniał świeże rzeczy, na które wpadłem podczas codziennego pływania po wzburzonych wodach sieci. Na serio.
Dziś skupimy się na najnowszym animowanym fenomenie Tumbrla, nowej wersji Gry o Tron w licealnych realiach, komediowych radach dla Microsoftu, muzyce dla graczy, ubraniu związanym z Journey i kinowym zwiastunie Harvest Moon: Back to the Nature.
Japońska premiera (30 marca) zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji postanowiono nas uraczyć tym oto zwiastunem:
Nietuzinkowe historie w anime nie są niczym nowym. Sztuką jest połączyć kilka z pozoru niezależnych wątków, związanych z różnymi postaciami w jedno. Jeśli do tego osadzimy historię w Tokijskiej dzielnicy Ikebukuro, pełnej handlu i rozrywki, doprawimy historię gangami, odrobiną mistycyzmu i jeźdźcem bez głowy, to kiedy przyjdzie nam odkrywać kolejne warstwy powiązanych ze sobą historii, zakończyć się to może tylko szaloną eskalacją wypadków. Durarara doskonale spełnia pokładane w niej nadzieje.