Durarara czyli bezgłowa motocyklistka z importu - sakora - 22 stycznia 2013

Durarara, czyli bezgłowa motocyklistka z importu

Nietuzinkowe historie w anime nie są niczym nowym. Sztuką jest połączyć kilka z pozoru niezależnych wątków, związanych z różnymi postaciami w jedno. Jeśli do tego osadzimy historię w Tokijskiej dzielnicy Ikebukuro, pełnej handlu i rozrywki, doprawimy historię gangami, odrobiną mistycyzmu i jeźdźcem bez głowy, to kiedy przyjdzie nam odkrywać kolejne warstwy powiązanych  ze sobą historii, zakończyć się to może tylko szaloną eskalacją wypadków. Durarara doskonale spełnia pokładane w niej nadzieje.

Historia powstała na podstawie ilustrowanych opowieści oraz późniejszej mangi. Jako że za anime zabrała się ekipa od Baccano!, które można było przed laty zobaczyć także w polskiej telewizji, skuszony pozytywnymi recenzjami, pewnymi podobieństwami w charakterze opowieści z Tokyo Majin, postanowiłem w ramach prezentu świątecznego sprowadzić sobie tę serię. Z braku czasu oglądanie skończyłem dopiero teraz, bijąc się w pierś z dwóch powodów. Dlaczego tak późno to obejrzałem oraz dlaczego nie ma więcej?

Seria składa się z 24 odcinków, podczas których poznamy każdą z postaci, a także przyjrzymy się ich motywacjom oraz historii. Elementem spajającym całą serię jest tajemniczy gang, a raczej specyficzna organizacja nazwana Dollarami oraz pędzący na motorze jeździec bez głowy. W historii obecne są także inne gangi, machinacje różnych postaci, koncern farmaceutyczny, tajemniczy nożownik i powiązania z nimi poszczególnych bohaterów.

Każda z postaci ma swoje tajemnice, które z czasem przyjdzie i nam poznać. Zaczyna się dość niepozornie, od przyjazdu Mikado Ryuugamine, celem kontynuowana nauki w Ikebukuro. Szybko poznajemy dziwnie zachowującego się Kida Masaomi, jego przyjaciela z dzieciństwa oraz nieśmiałą Anri Sonohare o dużych walorach pozaintelektualnych. Wizyta w centrum Ikebukuro pozwoli na poznanie kolejnych postaci. Impulsywny, rzucający wszystkim naokoło Shizuo Heiwajima oraz machiawelicznego Izaya. Simona, czarnoskórego sprzedawcę sushi, a w tle pojawi się opięta w skórzany kombinezon Celty, tajemniczy jeździec bez głowy. To jednak dopiero początek historii. Pewne sytuacje już na początku sugerują, że będzie się działo. I dzieje się dużo.

Każda z w sumie dwunastu, głównych postaci ma swoje kilka minut w opowieści, a nawet całą, poświęconą sobie część. Przyjdzie nam poznać motywacje Shinra Kishitani, lekarza pracującego w podziemiu, dowiemy się, jakie tajemnice skrywa rodzeństwo Yagiri i jaki jest ich związek z jeźdźcem bez głowy, czy poruszającego się po okolicy furgonetką Kadote, który wraz z przyjaciółmi działa w Dollarach oraz skąd w Japonii wzięła się bezgłowa motocyklistka...

Do tej mieszanki możemy jeszcze dorzucić emozjonalny związek Kidy, Mikado i Anri, źródło psychozy Seiji Yagiri, a nawet przyjdzie nam poznać tajemniczego szefa Dollarów. Całość historii przedstawiona jest zgrabnie i dość emocjonalnie, potrafiąc wzruszyć, kiedy trzeba, a także bezkompromisowo rozśmieszyć do łez. To jednak dopiero czubek góry lodowej i początek naprawdę niezłej jazdy.

Z czasem niektóre postacie tracą na tajemniczości, jednak ich prawdziwa osobowość skrywana pod pewnymi stereotypami okazuje się nawet bardziej interesująca niż to, co starały się pozornie ukryć. Celty, jeździec bez głowy okazuje się mieć zabawne fobie. Shizuo w pewnych sytuacjach przestaje być impulsywnym, a okazuje emocjonalnie przywiązanym do pewnych osób, a Anri, cóż... Warto te sekrety odkryć samemu. Jest ich całkiem dużo, a każdy z nich odgrywa rolę w fabule. Zobaczymy, jak doprowadzają do rozruchów na ulicach, ile kosztuje przyjaźń, i co warto dla niej poświęcić.

Animacja stoi na przyzwoitym poziomie, a opening pierwszej serii to znakomita zapowiedź całości i szybki rzut okiem na bohaterów w akompaniamencie świetnej muzyki. Durarara to kompletna i zwarta w całość mieszanka. Watki przenikają się wzajemnie, nieuchronnie zdążając do wielu konfrontacji. Niestety kilka wątków, mimo pozornego rozwiązania pozostaje otwartych, zaostrzając apetyt na kontynuację. Napisanie czegokolwiek więcej odkryłoby zbyt wiele sekretów, które warto poznać samemu. To jedna z lepszych serii, jakie oglądałem ostatnimi czasy. Jeśli szukacie nietuzinkowej, szalonej i jednocześnie bardzo wyważonej historii, sięgnijcie po tę opowieść. Nie zawiedziecie się.

     

     

Śledź mnie na Twitterze!

     

sakora
22 stycznia 2013 - 13:00