Anohana: The Flower We Saw That Day | Ano Hi Mita Hana no Namae o Bokutachi wa Mada Shiranai to stosunkowo krótka (11 odcinków) seria anime pokazująca w lekki, przyjemny i „słoneczny” sposób zmagania grupki licealistów z traumą ciągnącą się za nimi od dzieciństwa.
Jintan, Anjo, Yukiastsu, Tsukuro i Poppo mieli kiedyś przyjaciółkę Menmę, z którą wszyscy razem dokazywali, biegali po lasach i spędzali czas w swej tajnej kryjówce. Niestety pewnego letniego dnia wpadła do pobliskiej rzeki po to, by nigdy już z niej nie wypłynąć. Obróciło to życie wszystkich do góry nogam, a zwłaszcza Jintana, który wciąż ją widzi…
Anjo jest „popularną” dziewczyną ze zwykłego liceum, Yukiatsu i Tsukuro od najmłodszych lat stawiają na edukację szykując się do przykładnej pracy w korporacji, a Poppo rzucił szkołę, by jeździć po świecie. Innymi słowy, paczka się rozpadła, starając się zapomnieć o tym jak ich przyjaciółka straciła życie. Jednak jeden z nich, Jintan będący całkowitym odludkiem, nie chodzącym do szkoły, pracy, nie ćwiczącym, spędza całe dnie w swym pokoju wraz z duchem Menmy, który objawia się tylko jemu…
Ten dość straszny stan rzeczy jest jednak dla młodzieńca absolutnie normalny. Nie widzimy tu akcji rodem z Paranormal Activity, Egzorcysty czy też szalejących po północy szuflad. Po prostu młoda dziewczyna, zachowująca się cały czas jak dziecko z czasu, w którym umarła, cały dzień towarzyszy chłopcu, który obwinia się za jej śmierć. Wraz z rozwojem fabuły zobaczymy jednak, że także jego dawni przyjaciele czują w ten sposób, a jedynym sposobem na odesłanie na tamten świat Menmy (tzn. pomoc w rytuale przejścia) jest spełnienie jej marzenia. Problem w tym, że ona sama nie pamięta czym ono było.
Z czasem grupka zaczyna, więc odkurzać swe wspomnienia i na nowo splatać swoje życiorysy. Autorzy Anohana: The Flower We Saw That Day przygotowali sporo interesującej obyczajówki, skupiając się głównie na problemie radzenia sobie z odejściem bliskich osób – nie brak tu niezrozumienia, kłótni i wyzwisk, jest też jednak miejsce na odszukanie w sobie zrozumienia i wsparcia. Nie tylko główni bohaterowie kręcą się wokół tego tematu, w ich otoczeniu bowiem też natrafimy na osoby obciążone podobnymi doświadczeniami.
Nie jest to jednak anime dla każdego, podejście Japończyków znacznie różni się od naszego i czasem nie da się tego „przeskoczyć” przez wychowany w zupełnie innej kulturze umysł. Zasadnicze wady są dwie: sama postać Menmy i zafiksowanie całego otoczenia na poświęcenie jej uwagi. Piskliwy do przesady, totalnie infantylny duch zachowujący się jak mały piesek wzbudza sympatię chyba tylko w głównym bohaterze, Jintanie. Problem w tym, że on też potrafi mówić tylko o jednym – o niej, zupełnie nie potrafiąc robić tego co jest obowiązkiem żywych, czyli… żyć. Zamknięty w kilku ścianach mruk wmawia jednak innym, że faktycznie jest w stanie komunikować się ze zmarłą przyjaciółką i wtedy już całe towarzystwo zajmuje się tylko i wyłącznie rozdrapywaniem swej przeszłości. Choć w tle rozwija się miłość, a raczej zawody miłosne, to jednak wszystko i tak kręci wokół jednego tematu jakim jest wysłanie do zaświatów Menmy. I tak aż do przesady, do przysłowiowego urzygu… Kupiłbym to gdyby nie to, że jest to sprawa mająca jakieś 10 lat, gdyby bohaterowie nie sprawiali wrażenia, że ich cały świat kreci się wokół tej tragedii i, że są w stanie robić cokolwiek co nie jest z nią związane.
Historia jest prosta, nostalgiczna, starająca się pokazać w poetycki sposób więź z duchem ukochanej. Zamysł piękny, choć wykonanie potrafi irytować – jednak dalej autorzy w większości przypadków wychodzą z tego obronną ręką, pokazując mocno rozemocjonowaną młodzież, trzymającą się strasznie ckliwej, ale uroczej idei.
Jeżeli zatem macie ochotę na trochę japońskiej animacji przedstawiającej nieszablonowo podchodzącej do powszechnego na całym świecie problemu jakim jest pożegnanie się ze zmarłym, to trafiliście pod dobry adres, choć nie gwarantuję wytrzymania w tej momentami irytującej przygodzie do końca. Myślę jednak, że te 11 odcinków to przygoda, którą da się przetrwać i coś z niej wyciągnąć, m.in. ze względu na to ile w niej ciepła i typowej dla Japończyków fascynacji przemijaniem.