Fate/stay night - evilmg - 14 maja 2013

Fate/stay night

Fate/Stay night to anime oparte na motywach gry z gatunku visual novel pod tym samym tytułem. Sama gra jest podobno średnia (słyszałem nawet, że potwornie nudna), ale anime wyszło z tego całkiem niezłe! Historia opowiada historię uwikłania się pewnego japońskiego nastolatka (uczeń liceum więc nie taki znowu dzieciak) w konflikt, którego stawką jest położenie łap na Graalu będącym jakoby wszechmocnym artefaktem zdolnym spełnić dowolne życzenie jego zdobywcy, ale gdy gra idzie o tak wysoką stawkę możecie być pewni, że konsekwencje przegranej mogą być dramatyczne. Zwłaszcza, że wycofać się nie można...

Emiya Shirou mieszka sam w wielkiej posiadłości odziedziczonej po przybranym ojcu. Człowieka, który niemal dosłownie wyciągnął go z płonącego piekła w jakie dziesięć lat temu zmieniło się Fuyuki, czyli miasto w którym mieszkali. Nowy opiekun szybko odkrył u niego pewne zdolności magiczne, zbyt małe by zrobić z niego prawdziwego maga, ale jednak użyteczne. Shirou potrafi manipulować przedmiotami, dotykając je sprawdzić w jakim są stanie i w pewnym zakresie zmienić ich właściwości, na przykład utwardzając ich powierzchnię. Życie naszego młodziana płynie swoim własnym rytmem (na który składa się nauka, dorywcza praca i pomaganie znajomym), ale pewnego dnia wracając później niż zwykle ze szkoły jest świadkiem widowiskowego zdarzenia. Na boisku szkolnym walczy dwóch mężczyzn. Dwa miecze przeciw włóczni, druzgocząca siła ciosów i niewykonalne dla zwykłego człowieka akrobacje. Główny bohater postanawia nie pakować się w kłopoty i ucieka... nie dość szybko, bo jeden z walczących dogania go i przebija jego serce włócznią. Technicznie rzecz biorąc powinien kopnąć w kalendarz, ale jak to w anime bywa zostaje uratowany co kończy się tym, że... jego oprawca atakuje go raz jeszcze, już na terenie jego domu. Shirou szybko przekonuje się, że nie ma większych szans z napastnikiem i już żegna się z życiem gdy na podłodze pojawia się dziwny świetlisty krąg z którego wychodzi blond piękność (to zabrzmiało jak scenariusz pornola :O), która ratuje go przed napastnikiem i wprowadza go w zasady "gry", do której się wpakował.

 

Saber, jak każe na siebie mówić owa niewiasta, jest... duchem, ale nie takim zwykłym. Ona i sześciu podobnych jej osobników (Saber, Lancer, Archer, Berserker, Caster, Assasin i Rider) to dusze poległych bohaterów, którzy zostali przywołani, by walczyć o Święty Graal, który zagwarantuje zwycięzcom spełnienie ich życzeń. Problem w tym, że liczba życzeń możliwych do spełnienia jest ograniczona do... jednego. Co gorsza wezwani bohaterowie nie są w stanie normalnie funkcjonować w rzeczywistym świecie i potrzebują punktu zaczepienia w postaci żywego człowieka zaopatrującego ich w manę, któremu także przysługuje życzenie, a ponadto taki śmiertelnik może w dużym stopniu kontrolować poczynania "zakontraktowanego" bohatera. Generalną zasadą jest też, że Saber i jej "kompani" ukrywają swoją tożsamość jako, że jej odkrycie wiąże się też często z odkryciem słabych i mocnych stron danego bohatera. Wiedza jest tutaj potęgą!

 

To co tutaj opisałem do tej pory zapewne nie przedstawia się szczególnie imponująco, ale wierzcie mi fabuła tego animca jest pełna zwrotów akcji i wbrew pozorom nie jest tak prosta i sztampowa. Duży nacisk postawiono na rozwiązanie kilku zagadek związanych z nadnaturalną ekipą, mocno akcentuje się uczucia bohaterów. Nie jest to kolejny animiec skupiający się na samych walkach, choć i te są obecne w całkiem dużej ilości. Moim zdaniem ogromną zaletą jest stopniowo (no dobra, może zbyt wolno) pojawiający się mroczny klimat, zaczynamy od pogodnej, wręcz infantylnej, opowieści o pewnym nastolatku po to by zakończyć na krwawej, mrocznej historii pełnej zdrad, rozczarowań i odrażających wynaturzeń. Co ciekawe po zakończeniu oglądania tej serii miałem w głowie więcej pytań niźli przez cały czas jej trwania. Części odpowiedzi na te pytania da się domyśleć, ale żeby ogarnąć całą resztę trzeba obejrzeć drugą serię będącą prequelem Fate/stay night...

 

Od strony technicznej Fate/stay night prezentuje się całkiem nieźle. Wszystko jest takie jak być powinno, muzyka potrafi przyprawić o szybsze bicie serducha, a animacje są na tyle dopracowane, że patrzy się na nie z przyjemnością, ale jakichś nadzwyczajnych fajerwerków nie ma się do spodziewać. Wykonanie techniczne jest naprawdę solidne, ale do poziomu sztuki jeszcze mu sporo brakuje.

 

Podsumowanie? Z jednej strony w tym tytule łatwo się zakochać, zajefajna końcówka, dobra muzyka, całkiem przyjemna w odbiorze fabuła i epickie walki, a z drugiej zdecydowanie zbyt długi wstęp, który jest momentami potwornie infantylny... jak dla mnie warto, ale to jest kwiestia gustu, nie każdy zdzierży początek, który jakby wycięto z jakiejś pokracznej komedii szkolnej...

evilmg
14 maja 2013 - 00:53