Kto z Czytelników pamięta jeszcze taki tytuł jak Soldier of Fortune? Jeden, dwóch, trzech... No, możecie już opuścić łapki, za wielu to Was raczej nie ma. Jest to dość smutne, gdyż każdy, naprawdę szanujący się fan FPS-ów powinien przynajmniej tą grę kojarzyć. Swego czasu zrobiła ona wokół siebie naprawdę dużo szumu, a choć dziś nie wywołuje już takich emocji jak w dniu premiery, to nadal jest naprawdę dobrym shooterem, w którego wciąż warto zagrać.
Kilkumiesięczna przerwa w graniu pozwoliła mi odetchnąć od nowych produkcji, ale spowodowała też spore zaległości, które teraz staram się sukcesywnie nadrobić. Na pierwszy ogień wybrałem trzecią odsłonę cyklu F.E.A.R., produkt, który od początku stał u mnie na straconej pozycji. Przyznaję się bez bicia - nie wierzyłem, że nowy producent będzie w stanie przygotować dzieło co najmniej tak samo dobre, jak Monolith, a w przekonaniu tym podtrzymywały mnie zapowiedzi radykalnych zmian, jakie szykowały się w samej rozgrywce. Kiedy „trójka” wylądowała wreszcie na moim komputerze, pełen obaw rozpocząłem kolejne spotkanie z Almą, i...
Zacznę od tego, co mi się podobało. Na plus na pewno należy zaliczyć potyczki z przeciwnikami, które są żywiołowe i piekielnie efektowne. Nie zgodzę się z forsowanym przez niektórych krytyków stwierdzeniem, że system osłon spowolnił walkę. Gra zachęca do szybkiego poruszania się po mapie i częstego zmieniania kryjówek, zwłaszcza, że sporo obiektów zapewniających schronienie ulega zniszczeniu. Problemu nie stanowi również kolejne istotne w tej serii novum, czyli automatyczna regeneracja zdrowia. Poprzedni system (odnowa energii po użyciu apteczki) nie był oczywiście zły, ale jego usunięcie nie odbiło się negatywnie na dynamice starć. Mimo wprowadzenia dwóch radykalnych rozwiązań, F.3.A.R. pozostał szybką, mięsistą strzelaniną, a to cieszy, bo w końcu o strzelanie się tu przecież rozchodzi.
Infinity Ward zapowiedziało wszystkim (?) wyczekującym z niecierpliwością (??) fanom Call of Duty na Wii (???!), że Modern Warfare 3 trafi i na tę konsolę. Kogo ta wiadomość ucieszyła i kto tak naprawdę kupi tę produkcję na konsoli Nintendo?
Spokojnie możemy w tym momencie grupę posiadaczy Wii podzielić na kilka kategorii w zależności od ich upodobań i posiadanych w bibliotece tytułów. Jak zareagowali oni na wieść o premierze najnowszej strzelaniny na ich maszynie? Puśćmy może wodze fantazji.
Kojarzycie Hard Reset? Jest to nowa polska strzelanina, którą we wrześniu wyda CD Projekt. Debiutanckie dzieło studia Flying Wild Hog trafiło do naszej redakcji pod postacią wersji demonstracyjnej, więc mieliśmy okazję sprawdzić, jak prezentuje się w akcji. Porządny test przygotowuje dla Was fsm i już w przyszłym tygodniu będziecie mogli przeczytać go na GOL-u. Poniżej znajdziecie natomiast moje wrażenia po krótkiej, bo niespełna półgodzinnej rozgrywce.
Hard Reset to hołd złożony pierwszoosobowym strzelaninom z poprzedniej epoki. Autorzy zignorowali obowiązujące dziś standardy i wrócili do rozwiązań rodem z pierwszego Dooma. W polskim produkcie zdrowie można zregenerować wyłącznie za pośrednictwem apteczek (na ogół wypadających z ciał zabitych wrogów), istnieje tu rzadko spotykana dziś zbroja redukująca otrzymywane obrażenia, a poszczególnych broni nie trzeba przeładowywać. Kiedy widzimy biegnących w naszym kierunku wrogów, po prostu naciskamy lewy przycisk myszy i zaczynamy tańczyć wokół przeciwników, prując przy tym ile fabryka dała. W starciach można sobie pomagać, strzelając na przykład w beczki pełne paliwa lub niszcząc skrzynki elektryczne, ale generalnie nie ma w tym żadnej większej filozofii. Nieskomplikowana rzeź, jakich obecnie praktycznie już się nie robi.
Witajcie w kolejnym odcinku cyklu "Dobre, bo darmowe". W poprzednim tygodniu omawialiśmy spokojną i nastrojową przygodówkę pt. Knytt Stories, pora więc trochę bardziej się rozruszać. Z tego też powodu w dzisiejszym odcinku postanowiłem zabrać się za staroszkolnego shootera 2D: Alien Hominid.
Wprawdzie obiecywałem Wam kolejne części materiału z „Alone in the Dark”, jednak mroczne macki Cthulhu czynią wszelkie możliwe zło, by nagranie mojego szczęśliwego opuszczenia nawiedzonej rezydencji nie znalazło się w necie. Najpierw były problemy z dźwiękiem, a teraz okazało się, że wideo jest uszkodzone i żaden edytor nie chce go przyjąć. Będę zatem musiał nagrać wszystko jeszcze raz, a w międzyczasie proponuję zapoznanie się z kolejnym kultowym klasykiem, ponownie od niezastąpionej ekipy z Id Software. Przed Wami „Doom 2”, czyli pierwszoosobowa strzelanina z piekła rodem; prawdziwy kamień milowy gatunku.
Po nieco dłuższej przerwie pragnę zaprezentować Wam kontynuację jednej z moich ulubionych gier, czyli „Wolfensteina 3D”. Legendarna Włócznia Przeznaczenia, czyli broń, którą rzymski legionista Kasjusz (po przyjęciu chrztu przemianowany na Longinusa) zadał ostateczny śmiertelny cios Jezusowi Chrystusowi, znajduje się w posiadaniu niemieckich nazistów. Legenda głosi, że pozwala ona na wyleczenie wszelkich ran, dlatego należy odbić ją z rąk hitlerowców. Może to oczywiście zrobić tylko jeden człowiek, nikt inny niż słynny B.J. Blazkowicz. W materiale pokazałem również dwa poziomy z pewnych tytułów związanych z marką „Wolfenstein”, o których wielu graczy nie wie, bądź nie pamięta. Zapraszam serdecznie do oglądania!
Na Kinecta cały czas zapowiadane są premiery kolejnych gier. Przeważająca większość nie budzi zaufania odbiorców i nie wywołuje entuzjazmu dziennikarzy. Są jednak jeszcze jakieś wyjątki. I je jednak łatwo zdyskredytować, co potwierdza niedawny przykład Blackwater, strzelanki zapowiedzianej na tegorocznym E3.
W każdym gatunku gier wideo możemy wskazać tytuł, który był dla niego początkiem lub kamieniem milowym. Dziś postanowiłem się zmierzyć z prawdziwą legendą, czyli dziadkiem wszystkich znanych nam pierwszoosobowych strzelanin. Panie i Panowie, przed Wami „Wolfenstein 3D” – gra która zdefiniowała formę FPSów na lata. W tym wyjątkowym materiale zobaczycie wesołego Hitlera, dowiecie się kim są dwaj najważniejsi branżowi John’owie, sprawdzimy czy faktycznie wszystkie beczki w grach wybuchają oraz zbadamy kilka sekretów, które kryje w sobie zawiły labirynt korytarzy zamku Wolfenstein.
Rocksteady Studios twardo obstaje przy kampanii dla pojedynczego gracza w swojej najnowszej produkcji o Batmanie. Gracze jednak wciąż dopytują i rozmawiają na ten temat. Skoro jest więc popyt to Monolith chce zapewnić podaż.