Na Kinecta cały czas zapowiadane są premiery kolejnych gier. Przeważająca większość nie budzi zaufania odbiorców i nie wywołuje entuzjazmu dziennikarzy. Są jednak jeszcze jakieś wyjątki. I je jednak łatwo zdyskredytować, co potwierdza niedawny przykład Blackwater, strzelanki zapowiedzianej na tegorocznym E3.
Tytuł ten ma pozwolić na większą immersję, niż taki Battlefield, a jednocześnie ma dość mocno przypominać standardowe „celowniczki” w stylu Time Crisis. Spora część posiadaczy Kinecta przyjęła więc tę zapowiedź z radością. Wszak to zawsze jakiś bardziej „normalny” tytuł wykorzystujący ten gadżet. Nie kolejny fitness, zestaw mini-gier albo inne wyścigi konne.
Dość szybko jednak entuzjastów sprowadzili na ziemię bardziej obyci w historii rynku elektronicznej rozrywki fani gier. W ten sposób głośniej znowu zrobiło się o automacie Konami z początku XXI wieku, czyli Police 24/7. Produkcja ta przypominała Time Crisis pod względem ogólnych założeń, ale wymagała nieco większej aktywności ruchowej od chętnych do zabawy. Aby się ukrywać, przeładowywać broń, czy też unikać pocisków trzeba było bowiem wykonywać odpowiednie ruchy przed automatem. Tym samym, jakby nie patrzeć, projekt z 2001 roku umożliwiał niemal to samo, co niby rewolucyjny tytuł na Kinecta.
Oczywiście, tam był to drogi automat, który nie pozwalał bawić się w domu i wymagał monet, a tutaj mamy bardziej kompaktową i ekonomiczną wersję. Fakt jednak pozostaje faktem, wciąż Microsoft i inni wydawcy nie zaoferowali nic naprawdę genialnie wykorzystującego możliwości „kamerki”. Blackwater też niczym naprawdę nowym nie jest. Czekamy więc dalej. Na koniec jeszcze taka smutna konstatacja, że chyba pomysł zastosowany przy tej grze jest jedynym, który sensownie pozwoli bawić się w strzelankach FPP przy Kinekcie. Normalnego Call of Duty się nie spodziewam, pełna kontrola nad żołnierzem raczej nie jest jeszcze możliwa. Chciałbym się jednak oczywiście mylić…