Promocja czyli słowo które ogłupia większość z nas - okiem marketingowca #2
Rysiek z Klanu wraca do gry
O pasteryzacji... szczęścia - okiem marketingowca #1
Tabula rasa? Nie w tej branży. Kiedy ostatnio podeszliście do gry nie wiedząc o niej wszystkiego?
Nike tworzy kolejną, świetną reklamę
Chcemy Mass Effect 3 w 2012 roku?
Niczym zaraza rozprzestrzeniają się w Internecie różnego rodzaju aplikacje do automatycznego rozwiązywania problemów z komputerem. Programy o wątpliwej reputacji i wątpliwym działaniu – powiedzmy to otwarcie, atakują nas dosłownie wszędzie. Wszelkiego rodzaju oferty pojawiają się, gdy wyszukujemy nazwy jakiegoś procesu, odpowiedniego sterownika czy zagubionego pliku. Rozmnożenie tego jest tak wielkie, że w ramach ostrzeżenia postanowiłem wyjść z nory i coś napisać. Oczywiście strony internetowe z takimi informacjami do czegoś się mogą przydać, ale nie należy im ufać bezgranicznie i zachować do nich dystans. Zapraszam na króciutki wpis, w którym poruszę temat automatów do naprawy systemu.
Telewizyjne reklamy gier nie są dla samego produktu tak skuteczne, jak w przypadku wielu innych mediów. Ot tak świeży user nie kupi chociażby Titanfalla, bo zobaczył w TV. Decyzja kupna śmiem twierdzić w największej mierze zależy od szeregu newsów przeczytanych w internecie, zapowiedzi czy chociażby publikowanych przez producenta materiałów wideo z rozgrywki. Ale to dla bardziej wtajemniczonych, w większym stopniu utożsamiających się z gamingiem. Jak zachęcić do kupna casuali i ludzi mających nieco inne zainteresowania?
Moje marketingowe serce raduje się za każdym razem jak ktoś zrobi reklamę,
w której widać ewidentny przytyk do konkurencyjnej firmy, ale formalnie wszystko jest ok. Jakiś czas temu ktoś posunął się troszkę dalej i teraz obserwujemy kolejne „odcinki serialu” Plus vs Neostrada. Jak to się zaczęło i czy jest szansa na szybkie zakończenie całego sporu?
Idąc do pierwszego lepszego sklepu wszędzie widnieje napis promocja. Słowo, które każdy zna, rozumie, jednak cały czas w ten, czy inny sposób łapiemy się na ten jakże często oczywisty chwyt. Wszędzie widzimy obniżki i przeceny na masę produktów. Zastanawialiście się kiedyś czy wszystko, co jest podpisane jako „promocja” zawsze jest takie na jakie wygląda?
Stworzenie dobrego, składnego i zaczepnego hasła/tekstu reklamowego, to naprawdę nie lada sztuka. Doceniam, jeśli całość zrobi się jeszcze tak, by wszystko się rymowało. Najbardziej denerwuje mnie jak wszystkie powyższe elementy są
z najwyższą starannością zachowane, ale na końcu przychodzi moment, gdy trzeba dodać jeszcze jedno zdanie, ale nic a nic nie pasuje. Wtedy właśnie wychodzą takie hity jak… pasteryzacja szczęścia. A może to rzeczywiście ma jakiś głębszy sens?
Mam trochę lat grania na koncie, a nowe gry mają coraz większy problem z dotarciem do mnie. Nie jest problemem zakup gry, a raczej to, czym obecnie nowa gra jest w rzeczywistości.
Wrocławska ekipa zwiastunem każdej autorskiej produkcji, potrafi wzbudzić u nas, graczy – chęć pożądania. To istotna zaleta. Chciałbym jednak, by reklama szła w parze z jakością, bo chwalenie nowych, „niesamowitych” rozwiązań, w tym przypadku troszkę mija się z celem.
Żyjemy w erze internetu. Wszystko, co znajduje się na tym świecie, jest w internecie. Jego globalizacja, wszechobecność i niezbędność, w przypadku gier wideo nie jest według mnie jednak zaletą. To spora wada, na której korzystają twórcy, tworząc produkcje jeszcze nie zakończone, a już rozprowadzane drogą cyfrową.
Smutek wypełnia człowieka jak widzi ten zalew zbędnych programów, dodatków i pasków narzędzi wciskanych dosłownie wszędzie. Przeciętny użytkownik komputera chcący raz na jakiś czas ściągnąć i zainstalować jakąś aplikacje użytkową w postaci przeglądarki, odtwarzacza plików multimedialnych czy jakiejś wtyczki nie jest zupełnie świadomy tego jakie trudy i niespodzianki na niego czekają. Pewna zasada pozostała niezmienna od lat: „nie klikaj bezmyślnie „dalej i staraj się czytać dostępne opcję”. Jednak dzisiaj portale i strony WWW z oprogramowaniem znalazły sobie ciekawy zarobek i o wspomnianej wyżej zasadzie trzeba jeszcze raz przypomnieć.
W dzisiejszych czasach telewizyjne spoty reklamowe towarzyszą grom z absolutnie najwyższej półki – nie koniecznie jakościowej, ale finansowej. Sam TV w gruncie rzeczy nie wiele wnosi do skutecznej promocji, bo emeryci lub dzieci nie bardzo pchają się do kupowania gier – czy to konsolowych, czy PCtowych, a średnio ogarnięci ludzie w wieku produkcyjnym używają całkiem obszernego medium, jakim jest internet.
Mimo to, największe koncerny pchają się wszędzie – czy to w celu jeszcze większej powszechności produktu, czy po prostu rywalizacji między czołowymi seriami, jak w tym przypadku. Nie napisałem jednak, że wszelkie działania promocyjne EA, czy DICE służą tylko w celu zdeklasowania konkurenta, bo choć rzeczywiście jest w tym prawda, to każdy chce przecież zgarnąć do siebie największą masę użytkowników i zwyczajnie zarabiać – rzecz oczywista.