Medal of Honor (2010) - Chłopaki nie płaczą?
W co gracie w weekend? #294: Bulletstorm – Kopniaki, wyrywanie głów smyczą i inne superstrzały
Battlefield 1 - na Zachodzie ze zmianami!
Recenzja Battlefield 1 – na taką grę wojenną wszyscy czekaliśmy!
Pogdybajmy o Battlefield 1 - wyciągnijmy ze zwiastuna wszystko
Battlefield 1 i I wojna światowa? Jestem kupiony!
Różnej maści płatne dodatki do gier przez ostatnie lata przestały być atrakcyjnym rozszerzeniem do podstawowej zawartości. Stały się natomiast istną plagą obecnej generacji konsol, oferując graczom to, co najczęściej brutalnie wycinane jest z wersji pudełkowej. Niejednokrotnie owe brakujące mapy, poziomy, czy tryby sprzedawane są po dość wygórowanych cenach, czego podręcznikowym wręcz przykładem są Map Packi do kolejnych części Call of Duty. Poczułem zatem olbrzymią ulgę, gdy po zakupieniu długo oczekiwanego przeze mnie dodatku Vietnam do Battlefield Bad Company 2 okazało się, że za cenę 47 zł na PSN, lub 1200 MSP na Xbox Live otrzymujemy totalnie odmieniony tryb dla wielu graczy. Wykonany z dbałością o detale, przemyślany i zawierający także kilka usprawnień systemu rozgrywki, a nie tylko wyłącznie nowych map, broni i pojazdów.
Z czym kojarzy ci się seria Battlefield? Starcia armii na olbrzymich mapach? Masa pojazdów, przede wszystkim pancernych oraz wszelkiej maści latadeł? Starcia 64 graczy? Wojskowy sprzęt i uzbrojenie? Wszystkie te odpowiedzi są poprawne. Battlefield od zawsze stawiał na militaria, czy to drugowojenne, współczesne, humorystyczne (a'la "Bękarty wojny") czy futurystyczne. EA, jakby na przekór, postanowiło (nie)zapowiedzieć Battlefield Hardline: grę, która nijak ma się do 'wojskowości' poprzednich serii. Czy to dobry pomysł?
Na początku tygodnia do sieci wyciekły nowe, ciekawe i całkiem prawdopodobne informacje odnośnie sequela Mirror’s Edge. Jest tak dobrze, że zastanawiam się, czy EA(znane ostatnio z wyjątkowej komercji), jest w stanie wydać tak wspaniałą grę i niczego nie spieprzyć.
W dzisiejszych czasach telewizyjne spoty reklamowe towarzyszą grom z absolutnie najwyższej półki – nie koniecznie jakościowej, ale finansowej. Sam TV w gruncie rzeczy nie wiele wnosi do skutecznej promocji, bo emeryci lub dzieci nie bardzo pchają się do kupowania gier – czy to konsolowych, czy PCtowych, a średnio ogarnięci ludzie w wieku produkcyjnym używają całkiem obszernego medium, jakim jest internet.
Mimo to, największe koncerny pchają się wszędzie – czy to w celu jeszcze większej powszechności produktu, czy po prostu rywalizacji między czołowymi seriami, jak w tym przypadku. Nie napisałem jednak, że wszelkie działania promocyjne EA, czy DICE służą tylko w celu zdeklasowania konkurenta, bo choć rzeczywiście jest w tym prawda, to każdy chce przecież zgarnąć do siebie największą masę użytkowników i zwyczajnie zarabiać – rzecz oczywista.
Battlefield 4 gości na polskim rynku już prawie 3 tygodnie. Sądzę, że to najrozsądniejsza pora, by na chłodno przyjrzeć się trybowi –wydawać by się mogło- drugorzędnemu, czyli dla jednego gracza. Piszę tak nie bez powodu, sami przedstawiciele studia DICE w wywiadach podkreślali, że tym, na co chcą poświęcić szczególną uwagę jest tryb multiplayer, jego jakość i jeszcze większą powszechność(ukłon w stronę turniejów, ESLa).
Jestem jednak osobą, dla której podstawą jest kampania fabularna – od tego przecież wszystko się zaczęło. W przypadku gier nastawionych na rozgrywkę wieloosobową, w pierwszej kolejności uruchamiam kampanię - ze względu na chęć zagłębienia się w spójną, treściwą rozgrywkę, ale również w celu przygotowania się do znacznie dłuższych meczy we wspomnianej grze wieloosobowej, przez co rozumiem naukę mechanik, oswojenie się z możliwościami jakie oferuje nam rozgrywka.
Premiera Battlefielda 4 już za nami, wirtualni żołnierze wyruszyli na wirtualne pola bitew, inni strzelają do kierowanych przez sztuczną inteligencję wrogów w kampanii dla pojedynczego gracza - jednym słowem: zaczęło się. DICE przygotowało nam zestaw dziesięciu nowych map, które podobno (sam nie mogę tego potwierdzić, większości jeszcze nie ograłem) są bardzo dobre i, co najważniejsze, efektowne. Czy jednak któraś z nich dorówna mapom z poprzednich odsłon tej kultowej serii? Przed wami zestawienie najlepszych, moim zdaniem, map z Battlefieldów, które chciałbym zobaczyć w najnowszej części.
Pisanie referatów, jak sami dobrze wiecie, najczęściej sprowadza się do powielania dostępnych treści i co najwyżej parafrazowania, by uchronić się przed zarzutem plagiatu, a jednocześnie szybko odhaczyć to mało wdzięczne dla studenta zadanie. W procesie ich tworzenia nie powstaje żadna wartość dodana, zmieniają się jedynie słowa, nie następuje głębsza analiza treści. I mniej więcej tak jest z singlem Battlefielda 3: DICE odbębniło ten element, by móc skupić wszystkie swoje siły na trybie sieciowym. Multi faktycznie wyszło znakomicie, ale scenariusz dla pojedynczego gracza powinien mieć już chyba swoją własną normę PN-EN.
Mam to szczęście, że załapałem się do ograniczonej bety czwartego Battlefielda, więc najnowszego FPS-a DICE ogrywam już od kilku dni. Battlefield 4, przez wielu graczy oskarżany o wtórność, na pierwszy rzut oka mógłby zostać przyozdobiony numerkiem "3.5", ale przy pierwszym zetknięciu z produkcją Szwedów moja reakcja była taka: "łał! Battlefield 4 jest o wiele lepszy od 3!". Czy po kilku godzinach gry w betę zmieniłem zdanie?
Battlefield 4 nie ma łatwo. Premiera czwartej części dwa lata po premierze "trójki" była może opłacalna z czysto materialnego punktu widzenia, ale produkcja DICE z góry skazana była na hejt społeczności i oskarżenia o wtórność, brak innowacyjności, skok na łatwą kasę i szeroko rozumiane naciąganie graczy. Rzecz jasna marketing zrobi swoje, więc w zdecydowanej większości i tak prędzej czy później zaopatrzymy się w pudełko z najnowszym Battlefieldem, jednak narzekaniom prawdopodobnie nie będzie końca. Mimo tego, że teoretycznie DICE wiele zmian w stosunku do "trójki" wprowadzić nie mogło, tym wpisem chcę udowodnić, że istnieje kilka powodów, dla których warto na Battlefielda 4 czekać i... jarać się nim! Ciekawi czym przede wszystkim Szwedzi pragną nas oczarować?
Na odbywających się w Kolonii targach gamescom nie mogło zabraknąć EA. A jeśli jest EA, jest i DICE ze swoim Battlefieldem. Dzisiejsza konferencja przyniosła ze sobą kilka bardzo ciekawych materiałów wideo, które zaprezentowały nowości (dokładnie, nowości - Battlefield 4 to nie kalka "trójki") w grze szwedzkiego studia. Mogliśmy zobaczyć więc w akcji system "levolution", multiplayer i poznać szczegóły usługi Premium. Tyle dobrego na raz...