Na początku tygodnia do sieci wyciekły nowe, ciekawe i całkiem prawdopodobne informacje odnośnie sequela Mirror’s Edge. Jest tak dobrze, że zastanawiam się, czy EA(znane ostatnio z wyjątkowej komercji), jest w stanie wydać tak wspaniałą grę i niczego nie spieprzyć.
Zacznijmy jednak od rzeczy miłych, pozytywnych i przyprawiających o ślinotok. Dowiedzieliśmy się bowiem, wielu istotnych informacji na temat rozgrywki Mirror’s Edge 2, tworzonego przez DICE. Autorem wieści jest serwis Rocket Chainsaw, który powołuje się na anonimowego informatora. Czy można temu wierzyć? Szczerzę, sądzę, że tak – wszystkie te informacje tworzą naprawdę prawdopodobną wizję i właśnie tak racjonalnie rozwiniętego sequela potrzebuje rynek. I ja. Autentyczności potwierdzić niestety nie jesteśmy w stanie, ale jakiś czas temu przecież ten sam serwis dostarczył wczesnych i trafionych informacji o różnicach między TR: Definitive Edition.
Co wiemy? Wszystko. Platformy: XONE, PS4, PC, Mac(wow). Stan techniczny rzeczywiście tak wysoki, jak prezentowała to pokazówka na E3 2013. Gra jest kompletnym restartem. Świat będzie – jak można było się spodziewać – otwarty i żywy.
Będzie multi. Kooperacja, czy starcia w postaci wyścigów od punktu A do B. Poza tym opcja ciągłego bycia w sieci gwarantuje, że w dowolnym momencie do naszej gry dołączyć może inny gracz i w równie dowolnej chwili może on odejść. Będzie działał niezależnie i tylko od jego wybujałej wyobraźni zależy czy wda się z nami w interakcję, i w jakim stopniu. Nie czuję tego systemu, jest mi kompletnie zbędny, ale zobaczymy jak to wygląda podczas samej gry.
Woah! Faith nie będzie używać broni palnej. Informacja równie wspaniała, jak ta, że będzie to produkcja bardziej wyścigowa. Zaimplementowanie pukawek w pierwszej odsłonie, ze względu na i tak zły styl rozgrywki, było akurat korzystne i po prostu pomagało w danych sekwencjach. Ta wszelka korzyść wynikała – z zupełnie błędnego projektu rozgrywki. Jeżeli kiedykolwiek mieliście styczności z Parkourem, wiecie, że to jak najszybsze docieranie z punktu A do B. Tak było przez pierwsze kilka chwil – i ten magiczny trening na początku(ahh..). Potem jednak sporo czasu, który powinniśmy poświęcić na uciekanie, było ogarnięte szukaniem odpowiedniej trasy – bo zamknięty świat oferował na ogół tylko jedną ścieżkę do celu. No właśnie, był zamknięty, ale miejscami symulował otwartość, przez co po prostu można było zabłądzić – nawet jeżeli raziły nas w oczy elementy otoczenia rysujące potencjalnie prawidłową drogę. W międzyczasie przyszło nam zmierzyć się z kilkoma przeciwnikami i o ile na początku było, jak być powinno – nasze szanse przy kilku karabinach są marne, przez co ucieczka i eliminacja odstających od załogi oponentów, była najlepszym rozwiązaniem – tak później strzelanina była przedstawiona jako rzecz kompletnie normalna. Absurd, sekwencja ta zupełnie nie pasuje do tego, czym ta gra miała być, i czym teraz dopiero będzie. Taką przynajmniej mam nadzieję.
Wszystkie te informacje utwierdzają w przekonaniu, że rozgrywka będzie szybsza, płynniejsza, a otwarty świat da nam dobre środowisko do jeszcze lepszej zabawy. Zastanawia mnie tylko jedno. Electronic Arts i ich komercyjne ostatnio czyny pozwolą tej grze być grą tak wyjątkową i tak świetną, jak została przedstawiona w tych doniesieniach? Oczywiście EA nie potwierdza informacji i w zasadzie to trudno im się dziwić. Bez względu na to, firma ta odsuwa od siebie racjonalnie myślących graczy. Wiadomo, że dla wydawcy, Ba, dla wszystkich – pieniądze są najistotniejsze, ale zachowanie elektroników po prostu razi w oczy. Wymuszanie na producentach ścisłych i często absurdalnych terminów, niekończące się marki i kolejne odsłony mogące pochwalić się mnóstwem błędów – bo nie było czasu. Wszystko to w celu wygenerowania jak największych zysków. Nie jestem teraz w stanie sobie wyobrazić, by ten jakże sławny duet EA DICE dostarczył na rynek grę tak genialną. Bo jeżeli ME2 będzie gniotem, nie wybaczę ani tym, ani tym.
Pierwszej odsłonie zarzuciłem dużo, ale w gruncie rzeczy jest to tytuł unikalny, klimatyczny i wyjątkowy. Tajemnicza bohaterka, zdecydowane nastawienie na skakanie po blokach futurystycznego miasta, przepiękna szata graficzna i wiele innych cech, czyni Mirror’s Edge’a grą, która potrzebuje sequela, który tak naprawdę naprawi wiele błędów i wreszcie wprowadzi kilka elementów dopełniających tytuł ten po brzegi doskonałości.
Gra ma zadebiutować w dopiero w 2016 roku i wbrew pozorom może to być najlepsza wiadomość, jaką mogliśmy otrzymać. Może gwarantuje to całkowitą, kompletną produkcję pozbawioną pokręconych bugów, brakach w istotnych aspektach rozgrywki. Może.