Świat gier rozwija się w obłędnym tempie. Zmieniają się standardy, obyczaje, trendy. Nie zawsze jednak na lepsze. Ostatnimi czasy na prowadzenie w tej kwestii wysuwa się model gry wiecznie tworzonej, która w zupełnie okrojonej wersji względem pierwotnej zapowiedzi, wkracza na rynek bez żadnych skrupułów.
Równolegle do mojej fascynacji grami rozwijało się zainteresowanie wynikami sprzedaży elektronicznych produkcji. Złożyło się na to kilka powodów. Przede wszystkim chciałem się radować z sukcesu finansowego danego tytułu, wiedząc że studio zostało docenione przez szersze grono graczy, co zazwyczaj skutkuje następną częścią. Wyniki sprzedaży pozwalają również na szerszą obserwację zjawisk zachodzących w branży (zwłaszcza w głównym nurcie), a zarazem dają argumenty krytykom, przeciwnikom, a czasami malkontentom. Liczby pozostają obiektywne, ale każdy może je zinterpretować w różny sposób. Jak się sprzedaje seria Wiedźmin w odniesieniu do innych hitów? Jakie wyniki osiąga GTA V i czemu musimy tak długo czekać na pecetową wersję tej gry?
Bioshock Infinite z pewnością stanowi produkcję, o której będzie się mówić latami. Co prawda gra nie ustrzegła się wad, ale w dużym stopniu nikną one wobec ogromu fabularnych i estetyczno-artystycznych doznań. Seria Bioshock zdecydowanie zasługuje na dalsze funkcjonowanie, a zależy to przede wszystkim od wyników finansowych. Czy gracze docenili ostatni produkt Irrational Games? Kiedy doczekamy się deklarowanych trzech DLC, czemu musimy tyle czekać?
Kształtna, skąpo ubrana brunetka reklamująca trumny? Czemu nie! Naga modelka, namawiająca hasłem „Chroń swojego buraka" do zakupu herbicydu „Akord”? Proszę bardzo! Zarabianie brudnego szmalu na kojarzeniu wszystkiego z seksem to przykład cynizmu lub, co gorsza, bezmyślności (matki zła), który mnie przerasta. W takiej reklamie nie ma miejsca na promocję jakichkolwiek obiektywnych walorów produktu - dostaję jasny komunikat, że reklamodawcy zależy wyłącznie na grze najniższymi instynktami i ordynarnej manipulacji moimi decyzjami zakupowymi.
Przeżyłem ostatnio dość nieprzyjemną sytuację w pewnym oddziale banku. Choć nazwy nie wymienię, bo ich prawnicy mnie znajdą i do końca życia nie wypłacę się za odszkodowanie/zniesławienie, opowiem wam o tym, jak chciałem zacząć legalnie kupować gry i aplikacje na iPada. Jeszcze miesiąc temu nie miałem podpiętej żadnej karty do swojego konta w iTunes, dlatego z AppStore ściągałem wyłącznie bezpłatne produkcje (głównie czyhałem na promocje). Ale po pewnym okresie czasu zaczęło mi brakować w kolekcji tytułów, które nigdy nie schodzą do poziomu „darmowości”. Wybrałem się do banku, żeby ten problem rozwiązać… a powstał nowy.
W przeciwieństwie do sporej części graczy – cieszą mnie coraz lepsze wyniki sprzedaży gier, nawet tych „beznadziejnych” (czyli z oceną 8/10 i wyższą) hitów, które z roku na roku pobijają swoje własne rekordy dystrybucji. Nie martwi mnie wizja zalania CoDami wszystkich platform i braku jakiejkolwiek alternatywy na rynku. Kiedyś królowały RPGi, gdzie więcej było czytania niż grania. Dziś krótkie, ale diabelnie szybkie gry akcji, czy FPSy. I choć może rzeczywiście oryginalnych tytułów jest jak na lekarstwo, to może po prostu nie ma takiego zapotrzebowania, albo nam nie chce się wyszukiwać diamentów, także w katalogu „Indie”. Ale najbardziej cieszy mnie fakt, że gry wyszły z podziemia, że gra dziś niemal każdy, że mamy o czym pisać, dyskutować, rozmawiać, że mamy z kim grać!
W końcu nadszedł ten dzień, w którym ogłoszę wyniki plebiscytu na najładniejszą waszym zdaniem kobietę z gier. Oprócz tego dowiecie się również o moich typach, a dokładniej top trójce. Podczas wyboru kierowałem się nie tylko aspektem wizualnym, ale i charakterem, ponieważ dzięki temu łatwiej było mi się zdecydować. Nie przedłużając, zapraszam wszystkich do niniejszego materiału jak i zaciętej dyskusji.
Z jednej strony, sukcesy polskich gier za granicą i rosnący rynek krajowy. Z drugiej, próba manipulacji przy ocenie użytkowników Afterfall: InSanity na Gry-OnLine i promocyjne kopie gier z oznaczeniem „Not For Resale”, sprzedawane przez autorów udzielających się na mniej lub bardziej popularnych serwisach.
Zbliżający się ku końcowi rok 2011 przyniósł nam powody do zadowolenia – polski rynek gier z każdym dniem zbliża się coraz bardziej ku zachodnim standardom. W telewizji po przysłowiowym dzienniku możemy zobaczyć reklamy najnowszych produkcji, co jeszcze parę lat temu polskim graczom się nie śniło. O elektronicznej rozrywce coraz częściej mówią media głównego nurtu, zaś gracze przestali być postrzegani jako zdziecinniali socjopaci (przypadek pana Wencla z grzeczności przemilczę). Malkontenci mogą sobie marudzić, że kiedyś gry były lepsze, czy że są tylko rozrywką nie wartą głębszego rozważania, lecz nie ma sensu się takim narzekaniem przejmować. Dziesięć lat temu nie śniliśmy o tym, że znakomita większość gier będzie polonizowana, a młodzi gracze będą chcieli kupić „Wybuchające Beczki” i czytać, zamiast ograniczać swoje hobby do rozgrywania kolejnych meczy w Counter Strike.
Po kilku miesiącach regularnych informacji o kiepskiej sprzedaży swojej najnowszej przenośnej konsoli Nintendo dało dziś sygnał, że (powoli) odrywa się od bujania w obłokach i zaczyna bardziej trzeźwo oceniać realia rynkowe. Dziś koncern ogłosił, że za dwa tygodnie obniżona zostanie cena Nintendo 3DS - sprzęt będzie tańszy w Europie, USA i Japonii o ok. 1/3 obecnej ceny. Wzrost sprzedaży konsoli jest niemal pewny, pytanie tylko, czy zmiana będzie znaczna i przyniesie taki rezultat, jakiego oczekują Japończycy.
Choć obniżka wydawała się najbardziej oczywistym rozwiązaniem, to mało kto oczekiwał jej już teraz, w niecałe pół roku po premierze sprzętu. Jak na nowość na rynku, sprzedawała się ona do tej pory bardzo słabo - wg podanych dziś przez Nintendo informacji, 3DS znalazł 700 tysięcy nabywców w czasie, gdy jej przenośny poprzednik oraz Wii sprzedały się po 1,4 miliona sztuk.
Nintendo w ostatnich latach mogło śmiało chwalić się swoim tytułem „lidera innowacji”. Pomysły Japończyków przynosiły milionowe zyski i prowokowały do naśladowania konkurentów. Jak to jednak w takich sytuacjach bywa, nic nie trwa wiecznie i ostatnio Nintendo przedobrzyło.
Konkretnie mówiąc, 3DS ma spore szanse nie dorównać swoim poprzednikom. Po początkowych niezłych wynikach sprzedaży teraz zainteresowanie sprzętem spadło. Dzisiaj w Japonii nowe konsole Nintendo kupuje tyle samo ludzi, co PSP. A to już mówi za samo za siebie.