Seks? Przereklamowane - Floyd - 30 kwietnia 2013

Seks? Przereklamowane

Kształtna, skąpo ubrana brunetka rekla­mująca trumny? Czemu nie! Naga mo­delka, namawiająca hasłem „Chroń swojego buraka" do zakupu herbicydu „Akord”? Proszę bardzo! Zarabianie brudnego szmalu na kojarzeniu wszystkiego z seksem to przykład cy­nizmu lub, co gorsza, bezmyślności (matki zła), który mnie przerasta. W takiej reklamie nie ma miejsca na promocję jakichkolwiek obiektywnych walorów produktu - dostaję jasny komunikat, że reklamodawcy zależy wyłącznie na grze najniż­szymi instynktami i ordynarnej manipulacji moimi decyzjami zakupowymi.

Gołe ciało z trudną do porównania skutecznością odwraca uwagę od tego, czym się zajmuję. Lubieżne treści bombar­dują moje oczy, gdy wychodzę na ulicę, otwieram strony internetowe lub czasopisma; praktycznie wszędzie i na okrągło. Jeżeli wbrew rozpowszech­nionemu poglądowi zapomnę pomyśleć o słod­kich igraszkach co kilka minut, na każdym kroku reklama czegokolwiek spieszy mi o tym przypo­mnieć - wszystko na koszt firmy „Iks”, choćby produkowała pampersy dla psów.

Na naszych oczach nagość i akt seksualny tra­cą kompletnie związek z miłością i intymnością. Swobodne pogrywanie pierwotnymi instynktami prowadzi w rezultacie do zobojętnienia i odarcia niegdysiejszego tabu z jakichkolwiek pozostałości sacrum. Tak jak przemysł spożywczy do wodze­nia nas za nos bezwzględnie wykorzystuje cukier (mamy zakodowane, że to, co słodkie nie jest tru­jące i trzeba tego zjeść „ile wlezie" - wszak dosta­tek żywności to wynalazek ostatniego półwiecza), tak agencje reklamowe do tej samej roli zaprzęgają wszystko, co dwuznaczne/ obnażone/ ostentacyj­nie wyuzdane (skreśl niepotrzebne). Możemy być odporni na tego rodzaju zagrywki, jednak podob­nie jak dzięki wszechobecności cukru, niedługo co trzeci z nas będzie otyłą beczką, omniseksualizacja, czyli wszędoseksobylskość, może cofnąć nas w rozwoju człowieczeństwa do poziomu królików. Już teraz traktujemy siebie nawzajem jak jednorazówki, sprzęty, które zamiast naprawiać, wyrzuca się do kosza. Jest dobrze, póki jest dobrze. Korzy­ści bez nakładów, prawa bez obowiązków. Bilans zysków i strat musi być zawsze na plusie. Rachu­nek ekonomiczny przenika wszystko, bo wszyst­ko ma swoją cenę. I trudno się od tej pokusy uwol­nić, przecież na poważniejsze rzeczy zawsze będzie czas. Kiedyś, dawno, dawno temu, trzynastolatki były już mężatkami, a mężowie dzielnie w wieku nastoletnim trudnili się wojaczką i kuli lemiesze lub miecze (daleko mi od popierania takiego sty­lu życia!) - obecnie żyjemy w świecie dwudziesto- i trzydziestokilkuletniej dzieciarni.

Rozpusta, rozpasanie; brak skromności, wyuz­danie. Rozwiązłość, niemoralność, cudzołóstwo, porno, nagość. Bezwstyd i znieprawienie, zbydlęcenie i zgorszenie. Orgiazm i wszeteczeństwo, cu­dzołóstwo i lubieżność. Zastanawiam się tak ra­zem z Grzegorzem Ciechowskim, gdzie w tym wszystkim miejsce na miłość?

Floyd
30 kwietnia 2013 - 00:11