Z jednej strony, sukcesy polskich gier za granicą i rosnący rynek krajowy. Z drugiej, próba manipulacji przy ocenie użytkowników Afterfall: InSanity na Gry-OnLine i promocyjne kopie gier z oznaczeniem „Not For Resale”, sprzedawane przez autorów udzielających się na mniej lub bardziej popularnych serwisach.
Zbliżający się ku końcowi rok 2011 przyniósł nam powody do zadowolenia – polski rynek gier z każdym dniem zbliża się coraz bardziej ku zachodnim standardom. W telewizji po przysłowiowym dzienniku możemy zobaczyć reklamy najnowszych produkcji, co jeszcze parę lat temu polskim graczom się nie śniło. O elektronicznej rozrywce coraz częściej mówią media głównego nurtu, zaś gracze przestali być postrzegani jako zdziecinniali socjopaci (przypadek pana Wencla z grzeczności przemilczę). Malkontenci mogą sobie marudzić, że kiedyś gry były lepsze, czy że są tylko rozrywką nie wartą głębszego rozważania, lecz nie ma sensu się takim narzekaniem przejmować. Dziesięć lat temu nie śniliśmy o tym, że znakomita większość gier będzie polonizowana, a młodzi gracze będą chcieli kupić „Wybuchające Beczki” i czytać, zamiast ograniczać swoje hobby do rozgrywania kolejnych meczy w Counter Strike.
Wśród polskich nowinek „branżowych” niekoniecznie związanych z samymi grami, w ostatnich dniach zwróciły moją uwagę zwłaszcza dwie. Pierwsza z nich dotyczy Gry-OnLine oraz sztucznego manipulowania oceną użytkowników dla gry Afterfall: InSanity – o czym więcej możecie przeczytać TU. W dużym skrócie: za pomocą skryptu omijającego zabezpieczenia serwera, korzystającego z proxy i mobilnego internetu ze zmiennym IP wystawiano grze same 9.5 i 10 znacznie podwyższając tym samym średnią. Gdyby była to zorganizowana akcja graczy tak, jak w przypadku Call of Duty: Modern Warfare 3 na Metacritic zrozumiałbym. Jeśli jednak ktoś zrobił to w pojedynkę, jaki jest tego sens? Czy naprawdę rzut okiem na cyferki spowoduje, że gra okaże się lepsza i ktoś ją kupi? Jest to jeden z powodów, dla którego najchętniej zamieniłbym tradycyjne oceny na krótkie opisy wad i zalet.
Druga sprawa, nieco bardziej szkodliwa z ekonomicznego punktu widzenia rozwoju branży, to sprzedaż kopii gier oznaczonych jako „Not For Resale”, potocznie zwanych „promkami” lub po prostu „PROMO”. Choć proceder ten dzieje się już od dawna, ostatnio jakby przybrał na sile. Wszystko zaczęło się, gdy na piętnującej to zjawisko stronie „Sprzedaję Promki” na Facebooku umieszczono odnośnik do forum internetowego dużego polskiego serwisu o grach umieszczono ofertę sprzedaży najnowszego Call of Duty w wersji promo. Autor tematu nie krył się z tym, że „promka” pochodzi z redakcyjnej kolekcji niewielkiego i niekomercyjnego, lecz dość popularnego serwisu, z którym współpracuje. Co ciekawe, gdy ktoś zwrócił mu uwagę, że sprzedaż kopii „NFR” nie jest zgodne z prawem, został werbalnie zaatakowany ponieważ „wspiera machinę wyzysku”, którą są ponoć wydawcy gier w Polsce, a „redakcja potrzebowała funduszy na nowe baterie do kamery”. Specjalnie nie podaję żadnych nazw, ponieważ szczegóły tych rewelacji możecie sprawdzić sami na stronie, której adres podałem wyżej.
Dlaczego warto piętnować takie zachowanie? Ponieważ wydawcy tracą przez nie podwójnie. Zakładając, że ktoś prowadzi serwis o grach czysto hobbystycznie, nie uprawia piractwa i nie dostaje kopii „PROMO” za darmo, by napisać recenzję musi zakupić swój egzemplarz, dzięki czemu wspiera rynek. Gdy dostaje grę za darmo, pisze recenzję, po czym sprzedaje „promkę”, pozbawia wydawcy zysku podwójnie, ponieważ nabywca był zdecydowany kupić oryginalny egzemplarz. Istnieje możliwość, że w innym wypadku kupiłby grę w sklepie wspierając tym samym rynek. Choć recenzja mogłaby przyciągnąć do danego tytułu potencjalnych klientów należy pamiętać, że środowisko graczy jest hermetyczne, o czym sami wiecie zapewne najlepiej. Gameplay nie jest na pewno jedynym serwisem który czytacie, a na innych stronach zdarza Wam się napotykać w komentarzach znajomo brzmiące ksywki. Jeśli za tym mała strona XYZ nie napisze recenzji danej gry, wydawca niespecjalnie na tym straci. Zamiast się zatem cieszyć, że redakcja dostaje gry za darmo, tacy delikwenci wolą zapewnić sobie dodatkowy zysk. Przykre, prawda?
Jeśli myślicie podobnie jak ja i podpisujecie się pod akcją piętnowania handlarzy płytami typu „NFR” (obojętnie czy robią to sklepy, czy osoby prywatne) pamiętajcie, że na Allegro można łatwo zgłaszać takie nadużycia, co prezentuję na screenshotach poniżej.