A oto i dalsza część rozbudzających i pobudzających nasze zmysły intr ze znanej serii Need for Speed. Poprzednio zaprezentowałem wam najlepsze czasy tej marki z klasycznymi odsłonami. Tutaj zaś bywało różnie. Tematycznie nie każdemu odpowiadały niektóre odcinki, a i parę z nich okazało się małą wpadką producenta. Na domiar złego, ale to już w moim mniemaniu - filmiki początkowe straciły swego niepowtarzalnego pazura.
Intro, czyli wprowadzenie do gry i następującej dalej rozgrywki, stworzono po to, by zachęcić nas do działania. By rozbudzić naszą wyobraźnię oraz chęć. By nas oczarować i albo zrobić sieczkę z mózgu, albo po prostu w spokojny sposób nas zahipnotyzować. I zapoznać z czym będziemy mieli już niedługo do czynienia. To samo motto zapewne przyświecało twórcom serii Need for Speed, skoro tak dobrze zrealizowali filmy wprowadzające nas w samochodowe realia. W potrzebę prędkości. Dlatego też postanowiłem zaprezentować wam, w jaki sposób rozwijały się intra do jednej z najbardziej rozpoznawalnych marek, traktujących o wyścigach samochodowych.
1) Bo trzeba dodać samouczek,
2) bo twórcy chcą zrobić film,
3) bo bohater musi być ograniczony, żeby się później rozwinąć.
Teasery, trailery, intra, dzienniki dewelopera, seriale mniej lub bardziej związane z fabułą czy gameplaye, którymi karmieni jesteśmy przez producentów i wydawców gier przed ich premierą, są tak ważną częścią kampanii marketingowej, że bez ich istnienia koszty produkcji najprawdopodobniej w ogóle by się nie zwróciły - graczy najbardziej interesuje przecież ruchomy obraz (nierzadko ocierający się o swoiste dzieło sztuki) oraz możliwość zobaczenia gry w akcji. Dawno, dawno temu, gdy nie było jeszcze YouTube'a, producenci skupiali się na zupełnie innych kanałach promocji - czasopismach, własnych stronach internetowych, poczcie pantoflowej oraz... przywiązaniu fanów, którzy czekali na sequel lub kolejną grę ulubionego dewelopera. Dzisiejsze sposoby promocji może i są skuteczne, ale podczas zbierania materiałów na cotygodniowe wydania Trailers coraz częściej zaczynam dostrzegać powtarzalność, przewidywalność i bardziej rzemieślniczą, aniżeli artystyczną robotę. Rzecz jasna wciąż zdarzają się perełki, ale często giną w gąszczu całej masy na pierwszy rzut oka podobnych filmików. Kiedyś zwiastun bądź intro było jedynym materiałem wideo, promującym grę - z tego powodu łatwiej zapadały w pamięć. Wychodząc z tego założenia, czy uczciwe jest nadawanie im miana kultowych? Moim zdaniem, tak.
Pamiętam, że gdy próbowałam się wciągnąć w serial 4400, pomyślałam, że czołówki seriali zaczynają żyć własnym życiem - twórcy telewizyjnych opowieści przykładają wielką wagę do tych kilkudziesięciu sekund przed daniem głównym, serwując nam małe dziełko na powitanie. Mając w głowie kilka zasługujących na wielkie brawa sekwencji otwierających seriale, zaczęłam drążyć temat i oglądać same czołówki. Wygrzebałam kilkanaście pozycji, które są urzekające... Nie będę się bawić w układanie ich od najlepszej do najgorszej z najlepszych. Prezentuję swój subiektywny wybór z krótkim uzasadnieniem - dlaczego.
Uruchomiłem drugą część Wiedźmina, nie po raz pierwszy w ogóle, ale po raz pierwszy w wersji rozszerzonej. Nie jest żadną tajemnicą, że gra zaczyna się od intra, które zostało dodane dopiero w tej edycji. Samą animację widziałem już przynajmniej kilka razy, ale dopiero teraz zrozumiałem, jak znakomicie została ona zaplanowana. Co prawda zachwyciła mnie już przy pierwszym oglądaniu, ale mimo tego zastanawiałem się, czy dodanie jej, jako intra do Wiedźmina 2, którego początek przecież nie pozostawiał nic do życzenia, jest w jakikolwiek sposób uzasadnione?
Nie wiem czy jeden obraz może mówić więcej, niż tysiąc słów, ale ten jeden filmik przemawia do mnie mocą milionów.
Listy "naj" są super. Internet lubi listy. Ja lubię listy. Gameplay lubi listy (wszak było ich na tych łamach co niemiara). Tym razem chcę napisać kilka słów na temat najciekawszych (moim zdaniem, a jakże!) scen otwierających gry. I nie chodzi tu o animowane filmiki (tekstów o intrach było już kilka - mój, Pity i Stridera), ale o stworzone na bazie silnika gry mniej lub bardziej interaktywne wprowadzenia, które idealnie budują klimat i zapraszają do dalszego odkrywania tajników danej produkcji. Dodatkowe małe sprostowanie: lista jest moja, subiektywna i stricte pecetowa, bo konsole to widuję albo w sklepach albo u kumpla w salonie. Enjoy!
Dobre intro nie jest złe - jak niesie stare, mądre ludowe przysłowie. I pomimo, że niejedno intro mi się podobało, niejedno jest dla mnie kultowe i niejedno wolę bardziej niż grę do której je stworzono to trzy filmy początkowe utkwiły w mej pamięci na wszeczasy...
Gran Turismo 3 (PAL)
Klasycznie, aż sztampowo. Ale jak pięknie ;(!
Prawdopodobnie każdy z nas jest w stanie w tym momencie powiedzieć kilka słów o tym, jaką funkcję pełni w kolejnych grach intro. Filmik otwierający rozgrywkę wprowadza nas w klimat, prezentuje postacie bądź zarysowuje w jakiś sposób fabułę. Przy openingach do anime jest podobnie.
Są jednak i dziwne przykłady, które wymykają się takiej uproszczonej klasyfikacji. Jednym z nich jest zdobywające coraz większą popularność anime FairyTail. Historia Natsu i spółki dorobiła się już w tym momencie ponad osiemdziesięciu odcinków telewizyjnych i aż siedmiu (!) openingów.