Konami w ostatnich latach nie miało zbyt dobrej sławy pośród graczy. Firma, która kiedyś nalezała do czołówki branży porzuciła gry na rzecz innych form zarabiania kasy. Jednak od jakiegoś czasu japońska korporacja wypuszcza kolejne ciekawe tytuły. Na razie są to raczej mniejsze produkcje, ale Silent Hill i Metal Gear Solid też są na horyzoncie. Może być ciekawie. Zwłaszcz po tym jak przyjemne jest CYGNI: All Guns Blazing.
Jakiś czas temu poczytałem trochę na temat wiedźm w średniowiecznej europie. To dosyć ciekawy i przerażający temat. Na pewno współczuję wszystkim niesłusznie posądzonym o konszachty z diabłem i odstawianie mrocznych czarów. Obecnie wiedźmy mają trochę lepszy PR i stają się nawet bohaterkami gier. Tak jest w przypadku ciekawie się zapowiadającego The Knight Witch.
W przeciągu ostatniego roku miałem okazję pograć w różne odsłony cyklu Cotton. Seria chyba powróciła do łask, bo dostaliśmy reboot i porty starszych odsłon przygód czerwonogłowej wiedźmy. Teraz przyszła pora na kolejny tytuł z serii. Czy Cotton Fantasy oferuje nam coś godnego uwagi?
Nie tak dawno miałem okazję pograć trochę w Cotton Reboot, czyli podobno legendarny tytuł z podgatunku strzelanek znanych jako Cute 'em Up. Gra przypadła mi do gustu i byłem nawet trochę zaskoczony, tym jak bardzo przystępny dla nowicjuszy jest ten tytuł. Ktoś chyba podsłuchiwał, jak gadałem o tym do siebie i poszedł za ciosem. Dlatego na rynku pojawiły się dwa kolejne tytuły z serii Cotton. Tylko czy Panorama Cotton i Cotton 100% będą równie dobre jak reboot?
Latanie i strzelanie jest niezwykle popularne w grach wideo. Am sporo wariantów, od superbohaterów poprzez statki kosmiczne aż przez abstrakcyjne produkcje o latających rybach. Całkiem liczna jest też populacja gier o wiedźmach strzelających do czegoś podczas lotu na miotle. Cotton Reboot! należy właśnie do tego podgatunku shoot em up.
Kickstarter wzbudza wśród graczy mieszane uczucia. Dla wielu z nich jest to platforma do wyciągania kasy z naiwnych graczy. Dla innych jedyny sposób, aby zagrać w jakąś produkcję z ulubionego gatunku, na którą nigdy nie zgodziłaby się korporacja zajmująca się jedynie wysokobudżetowymi produkcjami, dla której maksymalizacja zysków jest celem nadrzędnym. Dziś opowiem Wam o tytule, który bez szczodrych graczy nigdy nie ujrzałby światła dziennego.
Doszliśmy do tego punktu rozwoju branży gier wideo, że spora część nowych tytułów to porty, remastery i kontynuacje starych serii. Na konsolach i komputerach możemy zagrać w masę starszych tytułów, w tym masę klasyków i pozycji kultowych. Nie jestem największym fanem tego zjawiska, ale może Darius Cozmic Collection zmieni moje zdanie?
Super Time Force Ultra pojawiła się na rynku dopiero w 2014 roku. Patrzę na ten projekt Capybara Games i zastanawiam się, dlaczego nikt wcześniej na ten genialny w swojej prostocie pomysł nie wpadł. Wystarczyło wymieszać mechanikę typowej side-scrollowanej strzelanki, w stylu kultowej Contry i dodać do tego koncept zabawy czasem. Wyszedł z tego ociekający miodnością produkt, który jednocześnie wypada stawiać jako wzór produkcji kompletnej. Dlaczego? O tym w dalszej części recenzji.
Tym razem przyjrzymy się typowej dla oldschoolu strzelaninie 2D, naturalnie w pixel-artcie 8-bit. Not a Hero jest grą londyńskiego studia Roll7, które wydało wcześniej już bardziej znane wszystkim OlliOlli, gdzie jeździliśmy na deskorolce. Jak więc trzyma się forma producenta? Nie najgorzej, wciąż otrzymujemy kawał dobrej roboty i kawał niezłej akcji.