Filmowe podsumowanie roku - najlepsze produkcje AD 2017
Blade Runner 2049 nie podbił Chin
Geniusz kreacji. Recenzja filmu "Blade Runner 2049"
Blade Runner 2049 - pierwsze recenzje kontynuacji klasyka
Na pięć minut przed Blade Runnerem 2049. O talencie aktorskim Ryana Goslinga
Elvis Presley jak żywy w filmie Blade Runner 2049
Dni w grudniu zostało już niewiele, czas zatem na drugie podsumowanie. To "the best of" oczywiście jest zestawieniem najlepszych filmów roku 2017. Staram się do kina chodzić często i na wszystko, co może być choć trochę interesujące (zazwyczaj jest to główny nurt, więc hipsterów proszę: nie kręćcie nosami). Jak zwykle jednak sporo premier uciekło, więc lista tegorocznych premier na pewno okaże się niekompletna.
Tak samo, jak z podsumowaniem muzycznym, to też podzieliłem na trzy części. Na start pójdą filmy dobre, interesujące, zapewniające mnóstwo rozrywki, ale z różnych względów nie są to takie petardy, jak bym sobie tego życzył. Druga część to filmy bardzo dobre, które zaczarowały mnie na długo i zasługują na uznanie. Na sam koniec zaprezentuję Wam mój osobisty film roku 2017. Podsumowanie bierze pod uwagę polskie daty premier, pojawią się więc produkcje z 2016 roku i zabraknie kilku mocnych tytułów, które do kin wejdą w najbliższych tygodniach.
Mimo ciepłego przyjęcia przez media i fanów, Blade Runner 2049 nie podbił światowego box office. Jak dotąd, najnowszy film Denisa Villeneuve’a zarobił 223 miliony dolarów, co przy budżecie przekraczającym 150 mln dol. nie jest wynikiem satysfakcjonującym dla wytwórni Warner Bros. Co gorsza, w poprawieniu rezultatu wielkiej roli nie odegrają najprawdopodobniej Chiny – drugi co do wielkości rynek filmowy świata.
„Blade Runner 2049” Dennisa Villeneuve’a jest nie tylko godną kontynuacją kultowego filmu Ridleya Scotta, ale stanowi odrębne, wysmakowane wizualnie i satysfakcjonujące dramatycznie dzieło.
Pierwszy „Blade Runner” z 1982 roku to jeden z najsłynniejszych obrazów w karierze Ridleya Scotta, a także Harrisona Forda, który w tamtej przełomowej produkcji science-fiction wcielił się w tytułowego bohatera – Ricka Deckarda. „Blade Runner” sprzed trzydziestu pięciu lat zachwycał stroną formalną, która w tamtych czasach robiła wrażenie posępną atmosferą roztaczaną przez skąpane w mroku i rozświetlone futurystycznymi neonami miasto. Zachwycał też unikalną historią, dla której podstawą stała się proza Philipa K. Dicka, a która stanowiła romans klasycznego kina noir z gatunkiem science-fiction. Romans niezwykle udany, w którym Ford jako protagonista w niczym nie ustępował Humphrey’owi Bogartowi, a fabuła pozostawiała w umyśle widza pytania o naturę człowieka i rozwój cywilizacji. Nic dziwnego, że, gdy świat obiegła wieść o kontynuacji tego dzieła, jedni zareagowali ekscytacją, a inni niepewnością, czy nie czeka nas zbrukanie klasyka.
Mimo młodego wieku, ma już na koncie pokaźną liczbę zagranych ról i zaskakująco mało aktorskich wpadek. Ryan Gosling, bo o nim mowa, jest dziś bożyszczem zarówno kobiet, jak i mężczyzn, niedoścignionym ideałem, a przy tym wszystkim piekielnie utalentowanym aktorem, jednym z niewielu wśród tzw. „młodych zdolnych”, którzy odnieśli sukces pełną gębą, na całego. A wydaje się, że najlepsze dopiero przed nim. Cały czas czekamy na prawdziwą bombę atomową w wykonaniu Goslinga, rolę, która wyniesie go na aktorski Olimp, tam gdzie znajdują się najwięksi. Może już w przypadku „Blade Runnera 2049” Denisa Villeneuve'a, który za kilka dni zagości na polskich ekranach?
W najbliższy piątek do kin trafi Blade Runner 2049. Wielu fanów kultowego Łowcy androidów w reżyserii Ridleya Scotta obawiało się, że najnowszy film Denisa Villeneuve’a (m.in. Nowy początek, Sicario) nie spełni pokładanych w nim nadziei. Jak się jednak okazuje, kontynuacja ekranizacji opowiadania Philipa K. Dicka to kawał porządnego kina science fiction.
Wczoraj minęło 40 lat odkąd nie ma wśród nas „Króla Rock and Rolla”, Elvisa Presleya. Pamięć o jednym z najlepszych piosenkarzy XX wieku pozostaje jednak żywa. Jak przewiduje Blade Runner 2049 – kontynuacja kultowego Łowcy androidów w reżyserii Ridleya Scotta – jeden z najlepszych piosenkarzy XX wieku będzie cieszyć się odpowiednią estymą również za kilkadziesiąt lat.
Fani Łowcy androidów – od chwili zapowiedzi filmowej kontynuacji Blade Runner 2049 podzieleni na zwolenników i przeciwników idei – z niecierpliwością wyczekują kolejnych doniesień na temat produkcji. Kolejnych wieści dostarczył Denis Villeneuve, który w wywiadzie udzielonym serwisowi Screen Daily potwierdził, że obraz otrzyma kategorię wiekową R. Przed 34 laty podobnie sklasyfikowany został oryginał wyreżyserowany przez Ridleya Scotta.
Firma Alcon Entertainment, odpowiedzialna za kontynuację Blade Runnera, ogłosiła, że premiera oczekiwanego filmu została przeniesiona ze stycznia 2018 roku na 6 października 2017 roku (dzięki, Screen Rant). Przyspieszony debiut wynika najpewniej z przetasowań, do jakich doszło w planie wydawniczym koncernu Warner Bros.
W zapowiedzianej niedawno kontynuacji Blade Runnera, czyli Łowcy androidów, zobaczymy nie tylko Harrisona Forda i Ryana Goslinga, ale też Robin Wright. Z informacji podanych przez Brodericka Johnsona i Andrew Kosove’a z wytwórni Alcon Entertainment wynika, że jedna z gwiazd serialu House of Cards dogaduje właśnie ostatnie szczegóły umowy (dzięki, ComingSoon).
Blade Runner w reżyserii Ridleya Scotta to jeden z najbardziej poruszających filmów w historii, nie tylko w gatunku science-fiction. Wielu widzów, zakochanych w adaptacji słynnej powieści Phillipa K. Dicka Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?, pojawiające się od czasu do czasu plotki o planowanej kontynuacji traktowało jako zamach na to arcydzieło światowej kinematografii. Krytycy tego pomysłu będą jednak musieli przełknąć tę gorzką pigułkę, gdyż sequel Blade Runnera jest już pewny.