Filmowe podsumowanie roku - najlepsze produkcje AD 2017
Recenzja filmu Dunkierka - O jedną scenę za daleko
„Wojen nie wygrywa się dzięki ewakuacjom” – recenzja Dunkierki Christophera Nolana
Nolan, ale inaczej - recenzja filmu "Dunkierka"
Incepcja na froncie II wojny światowej - recenzja filmu Dunkierka
Dunkierka zbiera znakomite recenzje. Murowany kandydat do miana filmu roku
Dni w grudniu zostało już niewiele, czas zatem na drugie podsumowanie. To "the best of" oczywiście jest zestawieniem najlepszych filmów roku 2017. Staram się do kina chodzić często i na wszystko, co może być choć trochę interesujące (zazwyczaj jest to główny nurt, więc hipsterów proszę: nie kręćcie nosami). Jak zwykle jednak sporo premier uciekło, więc lista tegorocznych premier na pewno okaże się niekompletna.
Tak samo, jak z podsumowaniem muzycznym, to też podzieliłem na trzy części. Na start pójdą filmy dobre, interesujące, zapewniające mnóstwo rozrywki, ale z różnych względów nie są to takie petardy, jak bym sobie tego życzył. Druga część to filmy bardzo dobre, które zaczarowały mnie na długo i zasługują na uznanie. Na sam koniec zaprezentuję Wam mój osobisty film roku 2017. Podsumowanie bierze pod uwagę polskie daty premier, pojawią się więc produkcje z 2016 roku i zabraknie kilku mocnych tytułów, które do kin wejdą w najbliższych tygodniach.
Dunkierka Christophera Nolana nie jest standardowym kinem wojennym z batalionami walczących żołnierzy, nieustającym terkotem karabinów maszynowych, urwanymi kończynami i flakami na wierzchu. To całkowite przeciwieństwo wszystkiego, co widzieliśmy w Szeregowcu Ryanie, ale nie oznacza to, że nie widać tam realiów wojny. Nolanowi udało się chyba najlepiej do tej pory pokazać bezsilność na polu bitwy - szkoda tylko, że na koniec trochę go poniosło. Gdyby Dunkierkę skrócić o dosłownie minutę i wyrzucić tandetne ujęcia z końcówki, robiłaby naprawdę piorunujące wrażenie.
Największą siłą nowego filmu Christophera Nolana jest jego prostota, dzięki której udało się stworzyć bezpretensjonalną, mocną i szczerą opowieść o walce o przetrwanie wśród niszczycielskiego ognia wojny.
Christopher Nolan to twórca, który od lat raczy widzów filmami przemyślanymi i niezwykle efektownymi pod względem kompozycji. Montaż, scenografia, efekty specjalne (ale broń Boże od nadmiaru tych komputerowych!), czy wirtuozerskie zdjęcia – te elementy zawsze wypadają w jego filmach perfekcyjnie i zazwyczaj stają się idealnym przedłużeniem misternego scenariusza. Zazwyczaj, bo jednak skłonność reżysera do kreowania skomplikowanych i wielopoziomowych fabuł kilkakrotnie zawiodła go na manowce. Tak było przy okazji dwóch ostatnich filmów Nolana. „Mroczny Rycerz Powstaje” był przeładowany postaciami i wątkami, zaś „Interstellar” oferował przesadnie skomplikowaną fabułę, a w warstwie przekazu tchnął banałem. Tych błędów Nolan na szczęście ustrzegł się przy „Dunkierce”, czyli filmie z nowego dla niego gatunku kina wojennego.
Christopher Nolan za kamerą, a przed nią Cillian Murphy czy Tom Hardy. Hans Zimmer odpowiadający za ścieżkę dźwiękową. Do tego niecodzienny temat jak na film wojenny... Od najwcześniejszych zapowiedzi Dunkierka była zapowiadana jako hit i jeszcze przed premierą stawiano ją jako potencjalnego kandydata do Nagród Akademii Filmowej. W mojej ocenie wszystkie te zachwyty są jednak tyleż niezrozumiałe, co przedwczesne.
Christopher Nolan i druga wojna światowa? To połączenie od początku rozpalało wyobraźnię fanów na całym świecie. Ale moje nastawienie do Dunkierki przypominało bardzo często sinusoidę – pierwszym teaserem byłem zaintrygowany, kolejnymi zwiastunami zawiedziony, ostatecznie jednak stanęło na tym, że zrobiłem rezerwację biletu na przedpremierę. W końcu przekonałem się, czy zachodnie ochy i achy nad nowym dziełem twórcy Mrocznego Rycerza są rzeczywiście na miejscu. Moja odpowiedź może być tylko jedna – są.
Dunkierka to nie do końca kino wojenne. Nie zrozumcie mnie jednak źle. Gdyby sporządzić listę nieodłącznych elementów batalistycznych tego typu produkcji, to odfajkowałbym je w pierwszym kwadransie seansu. Na ekranie dzieje się dużo, z rozmachem, z dbałością o szczegóły, ale przede wszystkim dzieje się to wszystko wedle pewnego planu, a nie dla efekciarstwa. Nolan zrezygnował tutaj z tradycyjnej ekspozycji ludzi na rzecz spektaklu, którego głównym bohaterem jest wydarzenie historyczne. Jeżeli szukacie fabuły, w której dwójka żołnierzy siada przy ognisku, rozpamiętuje swój wyjazd z domu, opisuje rodzinę i roni łezkę na myśl o powrocie – Dunkierka zadziała na Was jak mocny alkoholowy „shot” prosto w gardło. Nolan poza szczątkowymi opisami rzuca widzów od razu na front...a raczej na francuską plażę, gdzie 400 tysięcy brytyjskich żołnierzy czeka na ewakuację. Ale to tylko pozory.
Christopher Nolan (Interstellar, Incepcja, trylogia o Batmanie) powrócił w najlepszy możliwy sposób. Najnowszy film reżysera – wojenna Dunkierka – cieszy się nadzwyczajnym uznaniem wśród krytyków i ma ogromne szansę na tytuł najlepszego filmu roku. O wysokiej jakości obrazu przekonamy się 21 lipca, kiedy to próba przybliżenia wydarzeń składających się na jedną z największych operacji II wojny światowej wejdzie do polskich kin.
Właśnie ukazał się pierwszy materiał filmowy z najnowszego filmu Nolana o tytule Dunkirk. Tym razem słynny brytyjski reżyser bierze się za II wojnę światową.