Prawdziwe targi gier wideo, przypominające zachodnie eventy, a nie typowy konwent, czy zlot miłośników elektronicznej rozrywki. Tak można najprościej podsumować Warsaw Games Week.
W ostatni weekend do Polski trafiła kolejna duża impreza e-sportowa, czyli finały europejskiej ligi League of Legends. Nie było to może wydarzenie dorównujące skalą IEM Katowice, ale emocji również nie brakowało.
W krakowskiej Tauron Arenie rozegrano pojedynki o 3 oraz 1 miejsce, które decydowały o tym, jakie drużyny pojadą na jesienne Mistrzostwa Świata w Stanach Zjednoczonych. Podczas sobotniego meczu mogliśmy oglądać zespoły Unicorns of Love i H2K, a w finale walczyły ze sobą G2 oraz Splyce. W odróżnieniu jednak od turnieju w Katowicach, impreza ta skierowana była przede wszystkim do osób na bieżąco śledzących wydarzenia na esportowej scenie LoLa. Wstęp na mecze był płatny (każdy dzień wymagał osobnego biletu za 50zł), a komentarz i cała impreza prowadzone były wyłącznie w języku angielskim. Organizatorzy przygotowali co prawda kilka pobocznych wydarzeń, takich jak pokaz cosplayu czy spotkanie z gwiazdami polskiego internetu, ale działo się to wszystko poza główną sceną, na której królowały wyłącznie e-sportowe rozgrywki. Jeżeli ktoś oczekiwał growej imprezy dla całej rodziny, to był raczej mocno zawiedziony.
Pyrkon to impreza, która już od kilkunastu lat jest ważnym punktem na mapie miłośników literatury fantastycznej, komiksu, mangi i anime, "papierowych" RPG, planszówek itp., ale jeszcze do niedawna była obca ludziom, których pasje ograniczają się do gier wideo. Zaczęło się to zmieniać, gdy formułę tego poznańskiego konwentu zwrócono w stronę masowych targów, z halami wystawowymi, które otworzyły Pyrkon na niedostępne wcześniej atrakcje. W tym roku notujemy wyjątkowo głęboki ukłon pod adresem miłośników gier wideo, wynikający z wydzielenia Strefy Indie, w której niezależni deweloperzy mogli prezentować (a nawet tworzyć w ramach P-Jamu) swoje dzieła. Gdy doliczyć do tego pozostałe growe atrakcje, nagle okazuje się, że poznański festiwal fantastyki może być równie ciekawym punktem w kalendarzu imprez gracza, co Poznań Game Arena czy Intel Extreme Masters. Trzeba tylko wziąć poprawkę na to, że mamy tu do czynienia z wydarzeniem o zupełnie innym profilu.
Video Games Live to znana na całym świecie seria koncertów, na których wykonywane są utwory z najpopularniejszych gier. W listopadzie bieżącego roku impreza zawitała także do naszego kraju, zaszczycając budynek Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach.
W minioną niedzielę miało miejsce bezprecedensowe wydarzenie, w Seulu na stadionie piłkarskim rozegrano tegoroczny finał rozgrywek League of Legends. Może sam finał nie zainteresuje nikogo kto nie interesuje się e-sportową sceną związaną z lolem, ale fakt, że transmisję z finału pokazała polska telewizja zasługuje już na uwagę, bo to pierwsze wydarzenie e-sportowe, do którego ktoś w naszym kraju podszedł poważnie. Pierwszy krok "w naszą stronę" może był dość ostrożny i chwiejny, ale najważniejsze jest to, że wreszcie ktoś zdecydował go zrobić.
Tor Monza to mekka włoskiego motorsportu i dzisiejszy wyścig o grand prix Włoch udowodnił, dlaczego tak jest. Kibicom nie potrzeba deszczu, kraks i mnóstwa incydentów - wszystko rozchodzi się o manewry wyprzedzania. Najszybszy tor w całym kalendarzu nie zawiódł i mogliśmy podziwiać naprawdę efektowne manewry kierowców, zwłaszcza w pierwszej szykanie. Podium raczej zaskakujące i na pewno satysfakcjonujące dla dwóch kierowców, którym od dawna brakowało solidnego kopa, który podbuduje nieco ich pewność siebie.
Uwaga! Ilość użytych w tekście słów "pierwsza szykana" przekracza granicę dobrego smaku, ale cóż... Taki mieliśmy wyścig!
Czy letnie wakacje Formuły 1 spowodowały jakieś roszady w stawce? Rewolucji nie ma, chociaż wynik dzisiejszego wyścigu może nieco dziwić. O sporym pechu, po raz kolejny, może mówić Lewis Hamilton, natomiast Ferrari, Red Bull i McLaren wydają się być w zaskakująco dobrej formie. Czy Mercedes może zacząć czuć presję?
Deszczowy Hungaroring zwiastował casę emocji, które ostatecznie otrzymaliśmy. Pojawiający się na torze safety car, utraty przyczepności, kraksy, roszady na poszczególnych pozycjach i niespodziewana obsada podium. Zespół Mercedesa nie jest jednak niepokonany, Hamilton potrafi pokonać Rosberga, a Alonso nie zawsze musi być piąty. Grand Prix Węgier uważamy za udane!
Za nami bodaj jeden z najciekawszych wyścigów w tym sezonie, o ile nie najciekawszy. Kierowcy skrzętnie wykorzystywali niemal każde miejsce na torze (z zakrętem numer 6 na czele), by wywalczyć dla siebie lepszą pozycję. Niemieccy kibice powinni być podwójnie zadowoleni, zespół Williamsa nabiera pewności siebie, a Lewis Hamilton robi co może, by nadrobić straty do Nico Rosberga. Chcemy więcej takich grand prix!
Sonisphere to festiwal z bardzo długą, niezwykle bogatą i barwną tradycją. Ta nazwa jest obecnie uznaną i potężną marką w świecie festiwali i już nikogo nie dziwi, gdy np. widzi się taki cudowny line-up, który w tym roku został sprezentowany fanom w Wielkiej Brytanii. Ale wiadomo – co na Zachodzie (i chociaż są to stereotypy, to wiele w nich prawdy) jest wielkie, niekoniecznie musi być takie samo na terenach „mniej cywilizowanych”. Np. w Polsce. Nasza rodzima edycja tego festiwalu od początku nie zapowiadała się szczególnie wybuchowo czy bogato. Ba! Niektóre informacje, które docierały do nas mogły budzić więcej niż niepokój (tylko jeden dzień, całość zlokalizowana na Stadionie Narodowym). Wybrałem się jednak na festiwal, bo bardzo mi zależało na jednym – zobaczyć w końcu na żywo Metallikę. Tylko na tym mi zależało, tylko z tym wiązałem nadzieje. I nie pomyliłem się – i to w ogóle. Bo sam koncert Mety był znakomity, natomiast polska edycja Sonisphere to po prostu żart.